MDLEĆ BĘDĄ ZE STRACHU

Dziś Jezus mówi, że tuż przed Jego ostatecznym przyjściem, gdy moce niebios zostaną wstrząśnięte i pojawią się znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Do swoich uczniów kieruje jednocześnie pełne nadziei wezwanie, aby zachowali wtedy królewski spokój: "A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie".

Właśnie tym ma wyróżniać się przeżywanie wszelkich kataklizmów przez uczniów Jezusa, że gdy nadchodzą chwile grozy, uczniowie nie panikują, są świadomi tego co się dzieje i choć z pewnością odzywa się w nich ludzki strach, lecz od strony duchowej są na to w pełni przygotowani i wręcz oczekują swojego wybawienia które właśnie nadchodzi.

APOKALIPSA?

Żeby to lepiej zilustrować przyjrzyjmy się słowu, z którym kojarzymy koniec świata - "apokalipsa". W języku greckim słowo to oznacza dosłownie "objawienie". W języku łacińskim "revelatio" swoją etymologię bierze od czynności odsłonięcia (np. zasłony).

Jeśli ten obraz zastosujemy do wydarzeń końca świata, zrozumiemy wtedy, że apokalipsa to tak naprawdę pełne objawienie Miłości, Wielkości i Potęgi Boga, przypominające rozdarcie zasłony pomiędzy światem doczesnymi wiecznością.

Koniec świata (lub nasza śmierć) z perspektywy wiary to zatem coś przypominającego odsłonięcie lub rozdarcie zasłony, jaka dzieli dwoje ukochanych, którzy spotykają się ze sobą, rozmawiają, okazują swoje uczucia, ale z powodu tej zasłony nie mogą jeszcze w tym świecie zjednoczyć się w pełni. Dlatego musi nastąpić ten moment, gdy Bóg jako Pan tego świata usunie ostatnią przeszkodę na drodze do siebie, a więc sam zedrze zasłonę doczesności, odsłoni swoją twarz i zabierze do siebie, gdzie będę mógł spędzić całą wieczność w Miłości.

PRZEZ ZASŁONĘ

Co robić, aby wydarzenia towarzyszące rozpadowi tego świata (wojny, przewroty, trzęsienia ziemi, głód itp.) nie skupiły przesadnie mojej uwagi, tylko aby z podniesioną głową wyczekiwać swojego zbawienia?

Wystarczy codziennie spotykać się z Tym, który jest za tą zasłoną, poznawać Go i oswajać się z Nim. Choć z Panem dzieli nas tu na tym świecie jakaś zasłona znaków, nie oznacza to, że nie możemy mieć ze sobą bliskiego kontaktu. Pan Bóg przychodzi do nas REALNIE, choć w sposób zakryty: w Eucharystii, w Słowie Bożym, w moim sercu, w drugim człowieku, przez wydarzenia. Nic nie stoi na przeszkodzie, abym z Nim codziennie rozmawiał, słuchał Go, opowiadał Mu o swoim życiu. Nic nie stoi na przeszkodzie, abym wzrastał w miłości do Niego, do tego stopnia, że "gdy się to dziać zacznie" moje serce będzie pragnęło już tylko Jego, przez co kataklizmy nie przestraszą mnie, tylko będą znakiem, że już za chwilę moja ziemska podróż dobiegnie końca i zobaczę mego Pana wreszcie twarzą w twarz!

Jesteś na tej drodze wzrastania w miłości przygotowując się na przyjście Pana (a gdzie miłość tam i radość i pokój, bo "w miłości nie ma lęku" - 1 4 8, 18)? Czy może wolisz czytać apokaliptyczne książki i objawienia o końcu czasów, upadku Kościoła i gniewie Boga, karmiąc swoje lęki i fałszywe wyobrażenia Boga? A może nie robisz nic i potem zdziwisz się, że przegapiłeś największą miłość świata?

Ks. dr Piotr Spyra

Tekst ukazał się na profilu ks. Piotra Spyry na Facebooku.