W Pradze zakończyła się wczoraj pierwsza część europejskiego zgromadzenia synodalnego. Od dziś w spotkaniu uczestniczyć będą już wyłącznie przewodniczący europejskich episkopatów. Zgromadzenie zakończy się w niedzielę.

W pierwszej części zgromadzenia udział wziął abp Adrian Galbas, który podzielił się swoimi refleksami na jego temat z Polską Agencją Prasową. Duchowny wskazał na rodzący się w niektórych katolickich środowiskach strach związany z trwającym synodem.

- „Ten lęk jest obecny zwłaszcza wśród uczestników synodu z krajów Europy Środkowo-Wschodniej i jest dość silny. Część uczestników wyraża obawy, że wchodząc na drogę synodu, Kościół katolicki straci swoją tożsamość i stanie się wspólnotą jakby sprotestantyzowaną

- powiedział.

Zaznaczył, że są w Europie również Kościoły lokalne entuzjastycznie nastawione do synodu oraz takie, które jeszcze nie mają w pełni wyrobionej opinii na jego temat.

- „Poziom emocji jest bardzo duży. Wartością jest to, że uczestnicy nie kryją ani swoich obaw, ani nadziei. Dyskutują o nich otwarcie i bardzo szczerze, nie ukrywając istotnych napięć, które się ujawniły”

- podkreślił.

Relacjonując spotkanie synodalne, abp Galbas wskazał, że głosy wprost domagające się zmian w doktrynie Kościoła były marginalne.

- „Pojawiały się pojedyncze i nawet nie wprost wyrażane głosy, zwłaszcza podnoszone przez uczestników z Niemiec czy Szwajcarii, o tym, że być może należałoby rozważyć kwestię ordynacji kobiet czy udzielania komunii św. osobom rozwiedzionym, żyjącym w powtórnych związkach. Ale na tle całości te głosy brzmiały dość delikatnie i rozmowa raczej na tym się nie koncentrowała”

- stwierdził.

Przypomniał, że jest to synod pastoralny, a nie doktrynalny. Jego celem nie jest więc zmiana doktryny Kościoła, a znalezienie odpowiedzi na pytanie o sposób głoszenia Ewangelii w dzisiejszym świecie.

- „W debatach nie pojawiała się odpowiedź, że w tym celu należy Ewangelię rozwodnić czy zmiękczyć. Przeciwnie, zdecydowanie przeważały głosy o konieczności osobistego nawrócenia, które jest fundamentem, tak nawrócenia osobistego, jak całej wspólnoty Kościoła”

- zapewnił.

W rozmowie z PAP hierarcha wskazał też na „trzy nieszczęścia”, które spotkały Synod o Synodalności.

- „Po pierwsze, został rozpoczęty jeszcze w agresywnej fazie pandemii, kiedy większość spotkań odbywała się online. Po drugie, zaraz po rozpoczęciu synodu wybuchła wojna w Ukrainie, co spowodowało, że wszystko inne zeszło na dalszy plan. Trzecia trudność to utożsamianie synodu z niemiecką drogą synodalną”

- powiedział.

Przyznał, że w Polsce powszechny jest strach przed rozszerzeniem niemieckiej drogi synodalnej na synod w Kościele powszechnym.