Prezes Prawa i Sprawiedliwości wziął dzisiaj udział w spotkaniu wyborczym w Jasionce (województwo podkarpackie), w trakcie którego wygłosił przemówienie.
Wskazał, że przeciwnicy polityczni jego ugrupowania uprawiają "pedagogikę wstydu i mikromanię narodową".
"Wielu ludzi z tamtej strony mówi, wprost, że oni się wstydzą tego, że są Polakami, a nawet słyszę czasami, że mają obrzydzenie do polskości" - powiedział.
"Myśmy to odwrócili. My w szkole chcemy młodych Polaków uczyć patriotyzmu. (...) Robimy największą politykę kulturalną w czasie całych naszych dziejów. Politykę, która zmierza do tego, by Polacy mieli poczucie wartości własnej historii, wartości własnego narodu, swojej własnej wartości. Żeby Polak był z siebie dumny" - dodał.
Poza tematyką związaną z referendum oraz dotyczącą przebiegu kampanii wyborczej, prezes PiS skupił się także na polityce zagranicznej oraz stosunkach z sąsiadami.
"Niemcy z wyższością traktują Polskę i Polaków. Z tym żaden Polak, który ma jakieś poczucie godności, ma normalny i zdrowy pogląd na własny naród i sąsiadów oraz nie jest urodzonym niewolnikiem – bo u nas trochę takich ludzi jest – nie może się na to zgodzić. A oni (opozycja) z góry się na to zgodzili. To było ich założenie: „po prostu mamy mieć dobre stosunki z tymi sąsiadami i z grupą wzbogaconą i to nam zapewni na długo rządy. My i nasi przyjaciele będą z tego korzystali na różne sposoby” – począwszy od tego politycznego po kwestie materialne. O czym często było słychać przy o okazji różnych afer. A tych afer nie brakowało" - powiedział.
Odniósł się także do powszechnego za rządów PO-PSL zjawiska wyprzedaży majątku narodowego.
"Można było podtrzymać polskie stocznie, ale wtedy te niemieckie nadbałtyckie, a może nawet i te nad Morzem Północnym by upadły" - stwierdził.
"To nie był żaden przypadek, to nie dlatego że Tusk nie lubi stoczni, ale to dlatego, że taki był układ, na który on się z góry zgodził, że przez telefon pani Merkel będzie mu mówiła, jakie mają być w Polsce takie sprawy jak wiek emerytalny" - podkreślił.
"Czy państwo się godzicie na taką Polskę? (...). Taki naród, który się godzi, który będąc już w tej chwili dość ekonomicznie silny, żeby nie być niepodległy, to jest naród bardzo dziwny, naród ludzi, którzy mają w sobie złe geny. Bo jeżeli państwa w trzecim świecie są niepodległe, to my mamy być państwem zależnym, któremu się dyktuje sprawy? Nawet za komunizmu ci I sekretarze mogli więcej niż taki Tusk jako premier? Tak było, on się musiał na wszystko godzić" - dodał.
Prezes PiS podkreślił również, że rządowi PiS udało się zapobiec bezrobociu i kryzysowi na polskim rynku pracy i w polskiej gospodarce.
"Czy one (rządy PO-PSL - red.) byłyby w stanie dać 200 miliardów złotych na obronę miejsc pracy? Oczywiście, że nie byłyby, bo przy tej polityce po prostu nie byłoby z czego dać. I nie dałyby. Oznaczałoby to, że w Polsce znów byłoby mnóstwo bezrobotnych, mnóstwo biedy, a w kategoriach ekonomicznych oznaczałoby, że spadłby popyt. W związku z tym byłoby mniejsze zapotrzebowanie na towary. W związku z tym spadałaby produkcja. W związku z tym znowu, by rosło bezrobocie. W związku z tym ten mechanizm, by się powtarzał i wszystko, by szło zamiast do góry to w dół" - ocenił.