Jackowski wielokrotnie miał opowiadać o sprawie zaginięcia w Sopocie 19-letniej Iwony Wieczorek. Miało to miejsce 12 lat temu, a „jasnowidz” stwierdził nawet ostatnio, że "ciało Iwony nie istnieje”.

Jak powiedziała mama zaginionej, już na początku zgłosiła się ona do Jackowskiego i nie była zadowolona z jego usług. Także Prokuratura Okręgowa w Gdańsku oświadczyła, że „żadna wizja pana Jackowskiego nie potwierdziła miejsca pobytu zaginionej ani nie wpłynęła na tok śledztwa".

Matka zagonionej zgłaszając się do Jackowskiego miała przynieść rzeczy osobiste zaginionej córki, a on – jak ma to w zwyczaju – miał je wąchać.

Początkowo miał uznać, że Iwona Wieczorek nie żyje i „sugerował szukanie zwłok w okolicach altany ogrodowej przy cieku wodnym”. Przy kolejnym „objawieniu” stwierdził zaginione jednak żyje.

Jak dowiadujemy się dalej, Jackowski wziął udział w programie „Interwencja”, gdzie także wąchał bluzkę Iwony Wieczorek i pokazywał, gdzie na plaży należy szukać ciała. Problem polega jednak na tym, jak wyjawia matka zaginionej, że o plaży powiedziała ona osobiście Jackowskiemu dzień wcześniej.

- O programie dowiedziałam się przypadkiem. Przyszłam na plażę, żeby zobaczyć, jak to będzie wyglądać. Gdy widziałam tę szopkę, byłam w szoku. Jackowski biegał, jakby miał wizję, a w rzeczywistości dzień wcześniej sama mu o wszystkim opowiadałam. Oprowadzałam i pokazywałam miejsca. Coś nieprawdopodobnego, co ten człowiek wyprawiał! – powiedziała mama Iwony Wieczorek w rozmowie z Tygodnikiem Powszechnym.

- Raz mówił, że nie żyje. Potem wskazywał, że przebywa w Jastrzębiej Górze. Innym razem, że jest porwana w Rewalu. Nic się kupy nie trzymało – dodała.

Ostatecznie Jackowski odciął się od tej sprawy najwyraźniej obawiając kompletnej klapy wizerunkowej.