Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Jak Pan ocenia zachowanie rządu Niemiec w sprawie dostaw broni na Ukrainę, która ciągle tam nie dotarła, ale też z niewywiązywania się z umowy dotyczącej dostawy czołgów Leopard dla Polski

Tȟašúŋke Witkó („Szalony Koń” – tł. red., to pseudonim rozmówcy na portalu społecznościowym Twitter), emerytowany żołnierz, weteran misji NATO w Iraku i Afganistanie: Tak się zachowują wyłącznie ostatnie kanalie, tyle tylko, że w polityce, są to bandyci o zasięgu międzynarodowym. Poza tym to perfidni kłamcy. Niczym mnie w zasadzie nie zaskoczyli i byłbym zdziwiony, gdyby było inaczej. My jako Polacy mamy bardzo złe historyczne zaszłości z Niemcami, a oni sami za popełnione zbrodnie na Polakach podczas II wojny światowej nigdy się nie rozliczyli. Przypomnę tylko, że do spółki z Rosją Sowiecką wymordowali nam przecież elity – nie można przecież w żaden sposób oddzielać napaści najpierw z 1-go, a następnie z 17-go września 1939 roku.

Jak mówi łacińskie przysłowie: „Manus manum lavat”. Niemcy z Rosją i Austrią już od dawna działały przeciwko mniejszym krajom w Europie Środkowej. Po ostatnich działaniach Austrii także widać to doskonale – odmowa sankcji wobec Rosji czy otwarte deklaracje braku rezygnacji w rosyjskich surowców i wyrażana ostentacyjnie niechęć przystąpienia do NATO.

Nie ma też co ukrywać, że jest to pokłosie wieloletniej, a nawet trwającej dekady, ślepej i idiotycznej, a przy tym katastrofalnej polityki europejskich elit, które są sterowane z Berlina, a Berlin z kolei po czterech kadencjach Angeli Merkel jest taką „małą Moskwą” Europy Zachodniej i nie należy tego mylić z tą „małą Moskwą” narzuconą nam przez stacjonujące wojska Sowietów w Legnicy po II wojnie światowej.

Tę – tak to nazwijmy – „Moskwę 2.0” Niemcy narzucili sami sobie i na własne życzenie.

Przez pazerność i chciwość zysków, fobię górowania nad innymi narodami w Europie czy chęcią tworzenia IV rzeczy?

Ja to widzę jako kompilację kilku czynników. Nie jestem absolutnie zwolennikiem jakichkolwiek spiskowych teorii dziejów, natomiast przynależność Angeli Merkel w XX wieku niemieckiej młodzieżówki komunistycznej – Freien Deutschen Jugend, która była dużo bardziej radykalna niż Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej zafundowany nam przez Sowietów, o czymś świadczy. To z kolei wiąże się z tym niemieckim śladem w służbie Władimira Putina, który w Niemczech był sowieckim agentem. Putin jest szkolonym agentem i doskonale zna mentalność Niemców, a ciągoty komunistyczne Merkel nie są przecież dla nikogo żadną tajemnicą. W moim przekonaniu tego czynnika przy próbie budowania IV Rzeszy nie można lekceważyć, ponieważ Niemcy są i zawsze były krajem ekspansywnym i zdominowały dla własnych celów elity brukselskie.

Polityka i cele Rosji, które wyszły na jaw już po jej agresji na Ukrainę zakładają podbicie także Niemiec i Francji – ba, wypowiadają nawet wojnę całemu zachodniemu światu. Niemcy z pewnością już mają tego świadomość. Z czego więc wynikają takie, a nie inny działania?

W mojej ocenie na chwilę obecną, nawet gdyby Niemcy nie byli naiwni, to z uwagi na uzależnienie od dostaw surowców energetycznych z Rosji, są od niej w zasadzie całkowicie uzależnione.

Ale przecież Niemcy tak samo jak Polska mają szansę przejścia na inne źródła surowców. Dlaczego więc tego nie robią?

Sedno problemu tkwi w tym, że wtedy ich gospodarka przestałaby być aż tak konkurencyjna jak jest obecnie w odniesieniu do innych krajów. Ta dotychczasowa konkurencyjność niemieckiej gospodarki opiera się bowiem na bardzo preferencyjnych cenach na surowce z Rosji, co daje im od razu uprzywilejowaną pozycję na rynku europejskim i rynkach światowych. Gdyby więc Niemcy zaczęły kupować od innych dostawców, a więc drożej, to ich konkurencyjność automatycznie spadnie.

Uważam też, że wywołana przez Rosję wojna na Ukrainie spowodowała, że niemieckie marzenia o budowaniu IV Rzeczy zamieniły się co najwyżej w mrzonki. Ta napaść na chwilę obecną całkowicie zablokowała te niemieckie plany. W tej sytuacji szczególnie gabinet Scholza (przypomnijmy, że on też jest z partii socjaldemokratycznej) próbuje dokładać wielu starań, żeby choć przywrócić te Niemcy sprzed wybuchu wojny na Ukrainie, ponieważ rząd Niemiec. całkowicie utracił zaufanie opinii światowej. Moim zdaniem odbudowa tego może im zająć co najmniej kilka lat, o ile w ogóle uda im się tę pozycję przywrócić.

Jak wyglądają obecne szanse Ukrainy na wygranie konfliktu z Rosją?

To, co mogę w tej sprawie powiedzieć, opiera się tylko i wyłącznie na zmanipulowanych i świetnie obrobionych źródłach ukraińskich, a ponieważ rosyjskie źródła są zwyczajnie niewidzialne, niesłyszalne i nieprawdziwe i korzystanie z nich całkowicie mija się z celem. Moim zdaniem ogromnym zwycięstwem Ukrainy jest to, że byli w stanie walczyć aż tak długo i nadal walczą. Jeżeli więc w trzeciej dekadzie maja przypomnimy sobie, jak wszyscy w polityce reagowali przed 24 lutego i jakie dawano Ukrainie szanse, to dzisiaj ta sytuacja wygląda diametralnie inaczej - wszelkie nastroje, porównania i opracowania analityczne przed agresją Rosji w zasadzie nie dawały Ukrainie przecież żadnych szans. Dzisiaj natomiast niektórzy żądają od Ukrainy spektakularnego wręcz zwycięstwa.

Należy podkreślić, że Rosja jest mocarstwem atomowym. Ukraina zaś ludnościowo jest niewiele większa od Polski, a obszarowo większa niż Francja. Należy sobie jeszcze raz uświadomić, że nadal jest to walka Dawida z Goliatem i kto jest kim w tej wojnie nie ulega żadnej wątpliwości. To, że Ukraina 90 dni walczy, niszczy rosyjski sprzęt i jej siłę żywą tak długo jest po pierwsze ciężką żołnierską robotą wykonaną przez Ukraińców od 2014 roku, a więc od pierwszej ich wojny z Rosją. Po drugie jest to pokłosie miliardów dolarów amerykańskich, które nasz sąsiad zainwestował w sprzęt wojskowy. Po trzecie z kolei jest to szansa, jaką zwietrzyły takie mocarstwa jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Australia, a więc obszar kultury anglosaskiej, ponieważ każdy ma swoje interesy i osłabienie Rosji leży w interesie wypchniętej z Unii Europejskiej Wielkiej Brytanii, ale także przeżywających kryzys Stanów Zjednoczonych i Australii, która jednak jest mentalnie w tym samym obszarze kulturowym.

No i również ma problem z Chinami, prawda?

Dokładnie tak, a Rosja jest podporą Chin, szczególnie jeśli ponownie spojrzymy na ten już omawiany obszar kopalin, ponieważ gospodarka chińska jest niezwykle energochłonna. Warto dodać jeszcze, że obecnie Rosja jest już tak naprawdę padawanem Chin i nie ma co tu ukrywać, że jest inaczej. Dlatego też każde osłabienie Rosji jest na rękę pozostałym mocarstwom. Niemcy nie mogą być za osłabianiem Rosji, ponieważ – jak już mówiliśmy – jest ona dla nich głównym dostarczycielem energii. Nawet trudno nazwać obecnie Niemcy głównym partnerem gospodarczym Rosji, a Polska jest wyżej notowanym partnerem handlowym Niemiec, niż Rosja. Mamy tu jednak do czynienia z dostawcą taniej energii, co daje na chwilę obecną Niemcom możliwość bycia krajem konkurencyjnym.

Obietnic Rosji nie ma co oceniać, ponieważ one zawsze są fałszywe, ale jak w Pana ocenie należy traktować wygłaszane przez tuby propagandowe Kremla groźby?

Dla zobrazowania sytuacji pozwolę sobie przywołać tu wypowiedź słynnego pięściarza Mike’a Tysona, że każdy ma jakiś plan na walkę do momentu, kiedy nie dostanie pięścią w nos od przeciwnika. Przypomnijmy sobie więc groźby Rosji sprzed trzech miesięcy i co z nich zostało zrealizowane. Mówiąc bardzo kolokwialnie – dostali porządnego łupnia na kierunku północno-wschodnim i musieli wycofać się spod Kijowa.

Wcześniej wszyscy przecież, na czele z Gierasimowem krzyczeli, że w trzy dni zajmą stolicę Ukrainy. Gdzie jest więc spełnienie tych gróźb?

Faktem jest jednak, że ukraińskie siły zbrojne nie były w stanie wówczas podjąć pościgu za wycofującymi się spod Kijowa Rosjanami, z czego można domniemywać, że ich wojska walczyły tam już – mówiąc wojskowym slangiem – nawet nie resztkami sił, ale wręcz na oparach. Kijów jednak został utrzymany. Reasumując, Rosja będzie grozić do momentu dopóki ktoś nie przysunie jej pod nos złożonej pięści.

Przy tej okazji warto przypomnieć kolejną doktrynę Gierasimowa, ponieważ dzisiejsza sytuacja będzie niezrozumiała, jeśli będziemy ją rozpatrywać oderwaniu od przeszłości. Gdzie zatem dzisiaj jest Gierasimow? Tego nie wiemy – być może na froncie, a być może w Moskwie. Co zostało z jego doktryny? Jedynie wydmuszka. A przecież przez prawie dekadę świat drżał na dźwięk dwóch słów „wojna hybrydowa”, czyli że nie ma pokoju a jedynie konflikt i jego brak. Tych banałów przekazywanych przez propagandę Rosji było całe mnóstwo, jak chociażby wojna w internecie czy wojna informacyjna, czy manipulacje różnymi ruchami społecznymi. I co dzisiaj z tego wszystkiego zostało?

Tak więc, o tej wojnie obronnej Ukrainy przed agresją Rosji na pewno wiemy jedno, a mianowicie to, że w dalszym ciągu artyleria i piechota mają przewagę nad wszelakiego rodzaju dziwacznymi teoriami wojny typu wzbudzanie niepokojów społecznych i tym podobnymi. Faktem jest co prawda, że takie działania mogą być elementem wojny, ale jedynie na zasadzie uzupełniającej. Główną jednak siłę sprawczą na współczesnym polu walki – mówimy tutaj o polu walki trzeciej dekady XXI wieku – w dalszym ciągu sprawują artyleria, czołgi, bojowe wozy piechoty, transportery opancerzone i żołnierze z karabinem i noktowizorem.

Czy w obliczu blokady przez Rosję ukraińskich portów i nawet bardzo już realnej perspektywy głodu w niektórych częściach Europy i świata, Zachód powie w końcu Rosji dość i – przywołując słowa Mike’a Tysona – przystawi jej tę pięść do nosa

Osobiście uważam, że Zachód - niestety – bardziej chce przyłożyć tę pięść do nosa Ukrainie, o czym zresztą mówi głośno Emmanuel Macron, a przed kilkoma dniami podczas Światowego Forum Ekonomicznego Henry Kissinger - dla mnie postać bardzo kontrowersyjna i negatywna - wypowiedział się identyczny sposób. To generalnie ukazuje nam jak w soczewce, jaki jest sposób myślenia liberalnych elit Zachodu. Zachodni politycy uważają, że to wszystko ma się już skończyć, a Ukraina ma oddać to wszystko, co Rosja do tej pory zajęła i niech znów zacznie płynąć gaz, ponieważ oni mają nakręcać dobrobyty swoich społeczeństw. Brutalna prawda jest niestety taka, że nikt z nich nie będzie umierał za Kijów.

Uprzejmie dziękuję za rozmowę.