Prezydent Sopotu Jacek Karnowski jeszcze niedawno, bo 22 grudnia ubiegłego roku, w bardzo ostrych słowach komentował sprzedaż Lotosu. Znany jest też z wielu innych krytycznych wypowiedzi pod adresem rządu, któremu w przypadku Lotosu zarzucał m.in. „brak jawności dokumentów dotyczących transakcji”. Jednak z jakiegoś powodu zarządzane przez niego Miasto Sopot nie chciało ujawnić dokumentów dotyczących dzierżawy atrakcyjnych nadmorskich terenów o powierzchni 3 hektarów. Zrobiło to dopiero po wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) w Gdańsku.
3 hektary za… 6 tys. zł miesięcznie
Warto tu podkreślić, że firma Kojar, o której mowa, podpisała umowę dzierżawy – co znamienne – bardzo atrakcyjnych terenów nadmorskich na okres kilkudziesięciu lat za zaledwie – UWAGA! – 6 tys. zł miesięcznie. Mowa o zabudowanej nieruchomości w ekskluzywnej lokalizacji przy plaży w Sopocie.
– Chodzi o nieruchomość położoną w Sopocie przy ul. Bitwy pod Płowcami 73-79. Obecnie funkcjonuje tam ośrodek oraz kemping „Park 45”. W grudniu 2015 roku publiczny przetarg na zagospodarowanie gruntu wygrała firma Kojar Jan Jaroszewicz Józef Kowal spółka cywilna, która – co ciekawe – powstała na chwilę przed przetargiem – ujawnia portal dorzeczy.pl.
Informator DoRzeczy podkreśla, że Miasto Sopot nie wypowiedziało umowy w trybie natychmiastowym, mimo że spółka Kojar nie zrealizowała inwestycji w takim kształcie, jaki był przewidziany w projekcie. Celem przetargu, jak się dowiadujemy, „było zwiększenie sopockiej bazy noclegowej oraz stworzenie warunków dla fanów sportów wodnych” wraz z przygotowaniem specjalnej infrastruktury, na co firma Kojar złożyła ofertę oraz zaprezentowała – zdaniem władz miasta – „atrakcyjny i najkorzystniejszy kompleksowy plan zagospodarowania terenu”.
Według niego odremontowane miały zostać stare budynki oraz wybudowane nowe domki i budynki użyteczności ogólnej. Generalnie teren miał być bezpieczną przystanią dla fanów żeglarstwa, windsurfingu i kitesurfingu, a także ciekawym miejscem do spędzenia wolnego czasu na świeżym powietrzu. Niestety po pewnym czasie okazało się, że coś jednak nie poszło zgodnie z założeniami i… umową, jaką Urząd Miasta Sopotu podpisał z firmą Kojar.
Dorzeczy.pl wskazuje, że Kojar zobowiązał się do „wykonania minimum 50 stanowisk dla kamperów z przyłączem energii elektrycznej. Oprócz tego firma miała podjąć się stworzenia wypożyczalni sprzętu do sportów wodnych oraz miejsca do dokonywania drobnych napraw dla żeglarzy”.
– Na terenie nieruchomości miał również zostać wzniesiony budynek z basenem, tarasami, barem i placem zabaw dla dzieci. Co więcej, strefa miała być przyjazna dla osób z niepełnosprawnościami – podaje portal.
Dlaczego umowa nie została rozwiązana?
Z tych zobowiązań – jak czytamy – Kojar, reprezentowany przez Jana Jaroszewicza oraz Józefa Kowala, się nie wywiązał, co według informatora portalu daje władzom Sopotu podstawy do zerwania umowy z tym podmiotem w trybie natychmiastowym. Jednak z jakiegoś powodu miasto nie egzekwuje swoich praw i nie zamierza wykonywać żadnych konkretnych ruchów. Jak wyjaśnili urzędnicy w odpowiedzi na zapytanie portalu dorzeczy.pl, wszystko ma być w jak najlepszym porządku.
– MOSiR nie rozważa wypowiedzenia Umowy dzierżawy, gdyż dzierżawca wywiązuje się z realizacji Umowy. MOSiR w Sopocie nie otrzymał żadnych skarg i wniosków na działanie kempingu. Otrzymaliśmy kilkukrotnie wnioski od jednego podmiotu o udzielenie informacji publicznej – czytamy w odpowiedzi przesłanej przez przedstawiciela Biura Promocji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Sopotu.
Jeszcze raz warto podkreślić, że za 3 hektary zabudowanej nieruchomości w Sopocie tuż nad samym morzem i plażą Kojar płaci (sic!) zaledwie ok. 6 tysięcy złotych miesięcznie. Co istotne, w okolicy działki znajdują się luksusowe trójmiejskie osiedla mieszkaniowe oraz nowopowstałe ośrodki wypoczynkowe: Sopot Marriott Resort & Spa i Hotel Radisson. Łatwo sprawdzić, że więcej kosztuje wynajęcie dużego mieszkania w mieście, nie wspominając już nawet o cenach w okresie letnim.
– Inwestycje, które były wskazane w ofercie, nie zostały zrealizowane, a dokumentacja wewnętrzna potwierdzająca ich rzekome wykonanie okazała się fałszywa – poświadczono realizację basenu i baru, których nie ma – precyzuje jeden z rozmówców portalu.
Co zdaniem portalu i jego informatorów stanowi decydujący argument przemawiający za rozwiązaniem umowy? Otóż jednym z elementów złożonej przez spółkę oferty było wybudowanie obiektu B2 zawierającego „basen sezonowy z tarasami i barem, strefą zabaw dla dzieci oraz obsługą plaży”.
– Baru nigdy nie było, basen był, ale inny niż w ofercie. Zamiast nowoczesnego, wbudowanego w ziemię basenu z drewnianym tarasem, co było pokazane w ofercie, postawiono mały stelaż z marketu. Teraz nawet i tego basenu nie ma, mamy jednak zabezpieczoną dokumentację dla organów – dodaje informator.
Sprawa jest obecnie przedmiotem postępowania Regionalnej Izby Obrachunkowej.
Jan Ptasznik