– Jeśli produkcja naszej papryki, ziemniaka czy drobiu zostanie zniszczona, to w to miejsce napłyną produkty z zewnątrz. Polski rolnik straci, a my będziemy jeść barachło, które przypłynie do nas z Mercosuru – powiedział w rozmowie z Telewizją wPolsce24 były minister rolnictwa Robert Telus.

Były szef resortu zwrócił uwagę, że w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości, gdy ceny pszenicy lub warzyw gwałtownie spadały, natychmiast uruchamiano dopłaty lub interwencyjny skup.
– Rząd ma obowiązek pomóc rolnikom w takich sytuacjach. My mieliśmy świadomość, że nie można budować rolnictwa na dopłatach, ale są momenty, kiedy państwo musi interweniować. A ten rząd nie robi nic – podkreślił Telus.

Plantatorzy skarżą się, że koszty zbioru przewyższają ceny skupu, a w niektórych regionach kraju producenci sami proszą mieszkańców, by przyjeżdżali i zbierali ziemniaki lub paprykę za darmo, byleby nie zostawić plonów na polu. Ministerstwo Rolnictwa tłumaczy, że nie ma środków na dopłaty, gdyż „priorytetem budżetu jest bezpieczeństwo państwa”.
– W Unii Europejskiej nic nie dają za darmo. Trzeba twardo walczyć o interes narodowy, tak jak my to robiliśmy w 2023 roku, gdy broniliśmy polskiego rolnictwa. Obecny rząd tego nie rozumie i idzie ślepo w kierunku unijnej polityki, która ma doprowadzić do likwidacji polskiej produkcji rolnej – zaznaczył poseł PiS.

Telus nie kryje rozczarowania i oburzenia postawą polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy – jak mówi – „udają obrońców rolników, a w rządzie współodpowiadają za ich upadek”. Według niego, zamiast kolejnych unijnych kompromisów, Polska powinna tworzyć koalicję państw przeciw umowie handlowej UE–Mercosur, która może zalać rynek tanimi produktami z Ameryki Południowej.
– Tylko silna współpraca krajów przyfrontowych może ochronić europejskie rolnictwo. My taką koalicję stworzyliśmy, ale obecny rząd tego nie kontynuuje – dodał.