Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Jak wygląda sprawa mocno nagłaśniana przez niektóre środowiska powiązane ze Stowarzyszeniem Marsz Niepodległości, że został Pan odwołany z funkcji prezesa tej organizacji?

Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości: Panie Redaktorze, ktoś kto nie jest już w Stowarzyszeniu nie może odwołać kogoś ze Stowarzyszenia. To przede wszystkim. Odwołać mnie próbują osoby, które ze stowarzyszenia zostały już odsunięte. W sensie medialnym jest to dalszy ciąg konfliktu, który istnieje w łonie Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, na prawej stronie w środowiskach narodowych, a może nawet szerzej – politycy Konfederacji próbują bowiem neutralizować ewentualnych rywali politycznych. Oni przede wszystkim chcą trzymać Marsz Niepodległości jako narzędzie działalności politycznej i partyjnej. Nie jako element jednoczący Polaków i polskich patriotów, ale jako narzędzie, które miałoby być wykorzystywane do wewnętrznej walki politycznej. No i w tym względzie z mojej strony zdecydowanie nie ma na to zgody.

Czy dobrze rozumiem, że głównym celem takich działań są próby skłócania Polaków?

Myślę, że konsekwencje tego mogą niestety takie być, ponieważ jednak Marsz Niepodległości jest zdecydowanie tym elementem jednoczącym polskich patriotów i niepodległościowców. Ten konflikt natomiast zaczyna się przekładać nie tylko na samo wnętrze Stowarzyszenia, ale również na tych, którzy w tym Marszu biorą udział lub po prostu sympatyzują z ideą tego corocznego patriotycznego wydarzenia.

Czy te tarcia w Stowarzyszeniu zaczęły się po tym, jak Pan i środowiska skupione wokół Pana opowiedzieliście się przeciwko kandydaturze polityka Platformy Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego w wyborach na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej?

Te tarcia były już wcześniej. W tym momencie trzeba powiedzieć o tym, że politycy Ruchu Narodowego, a szczególnie Robert Winnicki i Krzysztof Bosak chcieli podporządkować sobie działania Stowarzyszenia Marsz Niepodległości dla własnych potrzeb i nie akceptowali niezależności czy to mojej, czy mojego środowiska w tym zakresie, pomimo tego, że my przecież politykami partyjnymi nie jesteśmy.

Oczywiście kwestia jasnego postawienia sprawy, że na Trzaskowskiego w tamtych wyborach po prostu nie można było głosować, ponieważ to jest to przedstawiciel neobolszewii, nie była oczywiście zbieżna z interesami partyjnymi Bosaka, Winnickiego i szerzej - Konfederacji.

Czy w kontekście już obecnych działań prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, mam na myśli w pełni komunistyczną tzw. „klimatyczną” agendę C40 Cities, postrzega Pan decyzję swoją i Waszego środowiska o braku poparcia dla jego kandydatury w wyborach prezydenckich jako coś proroczego, czy też była to zwykła logiczna i chłodna kalkulacja?

To była po prostu obiektywna ocena tego, kim ten człowiek jest, a te sprawy, które wychodzą dzisiaj, to jedynie pewna kontynuacja jego polityki – bardzo liberalnej i lewicowej. Jeśli ktoś w tamtym czasie pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów nie rozumiał tych spraw, to albo był ignorantem, albo zwyczajnie cynicznym graczem, który ryzykował przyszłością Polski tylko dla własnych korzyści partyjnych. To było cyniczne, obrzydliwe i godne potępienia.

Jacy ludzie – jeśli oczywiście może to Pan powiedzieć – są tymi głównymi – tak bym to określił – „kopaczami”, którzy próbują kopać dołki czy to pod Panem, czy pod tą częścią Stowarzyszenia, którą Pan reprezentuje?

To są Robert Winnicki i Krzysztof Bosak. Oni kierują tym środowiskiem i korzystają z mediów lewicowych takich jak TVN, Gazeta Wyborcza itd., a więc z perspektywy ruchów patriotycznych tych, które są wrogami polskiej suwerenności i niepodległości. Co warto podkreślić, chodzenie do TVNu stało się dla nich czymś normalnym – tam się skarżą na swoich byłych partnerów, z którymi obecnie są w konflikcie. Taka sytuacja ma właśnie miejsce w odniesieniu do Stowarzyszenia.

Czy uważa Pan, że mamy tu do czynienia z targowicą i jurgieltnikami w jednym?

Myślę, że takiego stwierdzenia można spokojnie użyć. Ja osobiście na potrzeby wewnętrzne używam porównania, że jeśli żylibyśmy w czasach okupacji i II wojny światowej, a przewozilibyśmy rąbankę, to ci „koledzy” dla własnych interesów z pełną śmiałością polecieliby na posterunek Gestapo, żeby nas zadenuncjować.

Współpraca z tymi mediami jest tam pełna. Wiemy o tym, ponieważ wymieniając pomiędzy sobą korespondencję i otrzymując maile od dziennikarzy lewicowych widzimy wyraźnie, że zwroty i tematy w nich używane są niemal identyczne. Maile są też czasem wręcz kopiowane, a więc ktoś musi im to przekazywać. Ale też aktywność mediów lewicowo-liberalnych uderzających w nasze środowisko jakby potwierdza handicap, jaki one dają środowisku Bosaka i Winnickiego.

Czy te nasilenia zaczęły się po tym, jak Pan jednoznacznie opowiedział się antyrosyjsko i proukraińsko po bezpodstawnej agresji Rosji na Ukrainę?

Ja to odbieram jako wzmocnienie istniejącego już wcześniej konfliktu, ale dosyć istotne, ponieważ „koledzy” wykonywali – nazwijmy to tak - różne szpagaty polityczne w swoich przekazach. Przecież brali udział w tej akcji „Stop ukrainizacji Polski”, a więc zupełnie w oderwaniu od rzeczywistości geopolitycznej czy też w ogóle zagrożeń dla Polski. To jest – podkreślę to – dalsza ich cyniczna gra. Natomiast środowisko narodowe, które jest związane ze mną mówi zupełnie innym głosem, a mianowicie takim, że są problemy historyczne, są problemy również w pewnych bieżących kontaktach politycznych z Ukrainą, ale to nie znaczy, że nie mamy patrzeć na pewne wydarzenia i wynikające z nich zagrożenia ze strony imperialnej polityki rosyjskiej. Oni tego głosu w ogóle nie chcieli dopuszczać. Dla nich było to nie do zaakceptowania, ponieważ znów uderzało w ich narrację partyjną i polityczną.

Złożył Pan już zawiadomienie do prokuratury w sprawie, o której mówił Pan na początku naszej rozmowy. Jakie są jeszcze inne kroki, które Stowarzyszenie i Pan będziecie podejmować?

Zawiadomienie do prokuratury zostało skierowane, ponieważ druga strona konfliktu po prostu łamie prawo, co mogłoby służyć do wręcz kuriozalnych działań z tamtej strony. A to mogłoby mieć przecież swoje dalsze konsekwencje. To po pierwsze, a po drugie – ze względu na to, że zostali usunięci członkowie zarządu związani z Bosakiem i Winnickim oraz oni sami, to czekamy w tej chwili na wpis do KRS-u i będziemy działali, żeby tę sytuację w samym Stowarzyszeniu uspokoić i uporządkować na przyszłość.

Z tego, co słyszałem tworzycie też nową telewizję. Jak wygląda ta kwestia?

Tak. Nowa telewizja powstaje i jest to projekt komercyjny i prywatny. Jest on pewną ideową kontynuacją Mediów Narodowych, ponieważ te dotychczasowe Media Narodowe nie mogły kontynuować własnej działalności ze względu na donosy, które Winnicki z Bosakiem składali do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Konkretnie to robili to ich poplecznicy. My składaliśmy wnioski o koncesję, żebyśmy mogli nadawać w telewizjach kablowych – po to właśnie, żeby unikać tych dużych korporacji, które usuwają jak chociażby z przestrzeni YouTuba treści patriotyczne, narodowościowe i katolickie. Chcieliśmy się od tego zwyczajnie uniezależnić i szerzej rozwijać Media Narodowe, co tamta strona nam niestety uniemożliwiła. Doszliśmy więc do wniosku, że ten ideowy projekt musimy dalej kontynuować, ale w sposób zupełnie niezależny od osób, które to nam do tej pory zwyczajnie blokowały.

Uprzejmie dziękuję Panu za rozmowę.