Odbywa się na mnie polowanie. Z różnych powodów przesłuchiwanych jest kilkaset osób, często pod pretekstami. Donald Tusk i jego ludzie wywierają presję na prokuratury, sądy i policję, aby prowadzono wobec mnie postępowania. Szuka się wątków, które mogłyby posłużyć do politycznego ataku – powiedział Bąkiewicz w rozmowie z portalem.

Kilka dni temu policja zatrzymała 44-letniego Krzysztofa B., który miał rzucić butelką w drzwi budynku, gdzie mieści się siedziba warszawskiego biura Platformy Obywatelskiej. Premier Donald Tusk oraz minister Waldemar Żurek zasugerowali, że zdarzenie to ma związek z wcześniejszymi wypowiedziami Bąkiewicza. Sam lider Ruchu Obrony Granic stanowczo zaprzecza jakimkolwiek powiązaniom i uważa, że cała sprawa jest elementem politycznej manipulacji.

To klasyczny przykład budowania narracji grozy. Tusk chce wykreować atmosferę strachu i zagrożenia, żeby zarządzać emocjami społecznymi. Wszczęto wobec mnie serię postępowań nie dlatego, że złamałem prawo, lecz dlatego, że nie pasuję do jego wizji Polski – mówi Bąkiewicz.

Bąkiewicz przypomniał, że to właśnie Donald Tusk – jego zdaniem – od lat posługuje się językiem agresji i podziału. W rozmowie przytoczył wypowiedzi liderów Platformy Obywatelskiej sprzed lat.

Pamiętam, jak Tusk cytował wiersz o „sznurze i gałęzi”, kierując te słowa do prezydenta Andrzeja Dudy. Wcześniej Radosław Sikorski mówił o „dożynaniu watahy”. Kto wprowadził agresję do życia publicznego? Dziś te same środowiska próbują moralizować i oskarżać innych – wskazuje Bąkiewicz.

W sierpniu Bąkiewicz usłyszał zarzut znieważenia funkcjonariusza Straży Granicznej. Jak twierdzi, postępowanie ma charakter czysto polityczny, a materiał dowodowy wciąż nie został mu przedstawiony.

Donald Tusk i Waldemar Żurek nie ukrywają, że ich działania wobec mnie to zemsta polityczna. Wykorzystują organy państwowe, by mnie zastraszyć, bo jestem symbolem środowisk, które sprzeciwiają się liberalnemu chaosowi. To, co się dzieje, to nowa forma represji wobec patriotów – zaznacza.

Bąkiewicz przypomniał też, że to właśnie Ruch Obrony Granic, którego jest inicjatorem, był jednym z pierwszych środowisk alarmujących o konieczności uszczelnienia granicy z Niemcami i Litwą. Jego zdaniem rządzący nie potrafią znieść, że organizacja społeczna potrafiła skuteczniej reagować na kryzysy migracyjne niż aparat państwowy.

Lider Ruchu Obrony Granic ocenił, że próba powiązania jego osoby z incydentem w Warszawie to polityczna prowokacja mająca na celu stworzenie wrażenia zagrożenia ze strony środowisk narodowych.

Bywałem w restauracji znajdującej się w tym budynku, ale nie mam żadnego związku z tym, co się wydarzyło. To czysta manipulacja, mająca na celu podsycanie podziałów. Kiedyś takie prowokacje doprowadziły do tragedii. Donald Tusk, który sam mówi o sobie, że jest „zdeklarowanym Europejczykiem”, sięga dziś po metody niemieckiej propagandy z lat 30. – powiedział Bąkiewicz.

Komentatorzy zauważają, że sprawa wpisuje się w coraz ostrzejszy konflikt między proniemieckim rządem koalicji 13 grudnia, a środowiskami patriotycznymi. Rządzący próbują ograniczać przestrzeń dla organizacji konserwatywnych, a jednocześnie kreują atmosferę zagrożenia, by uzasadnić swoje działania wobec opozycji pozaparlamentarnej – metodami znanymi z epoki komunizmu.

Według Bąkiewicza taka polityka prowadzi do niebezpiecznej polaryzacji społeczeństwa, która szkodzi zarówno Polsce, jak i jej pozycji międzynarodowej.

Nawet wyborcy Platformy zaczynają dostrzegać absurd tych oskarżeń. Coraz mniej ludzi wierzy w narrację, którą Tusk próbuje sprzedać. To grube oszustwo, które się nie utrzyma – podsumował Bąkiewicz w rozmowie z wPolityce.pl.