Swoimi refleksami Uznańska-Wiśniewska podzieliła się w programie Onetu, domagając się, by prezydent… poszedł na lekcje języka angielskiego.

- „Martwiło mnie trochę, że pan prezydent zrezygnował z wystąpienia w języku angielskim. Dlatego, bo uważam, że pan prezydent, wydaje mi się, nigdy nie miałam okazji tego oczywiście sprawdzić, ale wydaje mi się, że posługuje się językiem komunikatywnym, w języku angielskim”

- mówiła, sama nieco gubiąc się w składni języka polskiego.

- „A uważam, że w tych czasach, czasach największych napięć od czasu zimnej wojny, geopolitycznych na świecie, potrzebujemy prezydenta, który ma najwyższe kompetencje językowe. I oczekuję od prezydenta RP, że je wykształci, żeby mówić w sposób przekonywujący, jasny i klarowny w językach dyplomacji, nie tylko w języku polskim, na gremiach międzynarodowych”

- dodała.

Jej chaotyczną wypowiedź dziennikarz podsumował stwierdzeniem, że „namawia prezydenta, żeby poszedł na lekcje angielskiego”.

- „Oczywiście”

- odpowiedziała posłanka.