"Nasz dramat narodowy nosi tytuł 2-1-6. Te trzy cyfry połączone w liczbę to nasze miejsce na świecie pod względem tego, ile w Polsce rodzi się dzieci. 216. pozycja na 224 sklasyfikowane kraje globu. Jeśli nic z tym nie zrobimy, to, podobnie jak w naszym klasycznym dramacie narodowym Weselu, ostanie nam się jeno sznur" - pisze Bartosz Marczuk na łamach tygodnika "Wprost".

Marczuk wskazuje, że według najnowszych dancych CIA World Factbook Polska znowu spadła pod względem wskaźnika dzietności. Wynosi on u nas 1,3. Za Polską znajdują się tylko Tajwan, Korea Południowa, Bośnia i Hercegowina (odliczając takie państwa-miasta jak Singapur lub Hongkong). Wkrótce Polska może być trzecim najgorzej sytuowanym pod tym względem krajem.
Nie inaczej jest według Banku Światowego: dane wskazują, że na 231 państw zajmujemy 223 lokatę.

"Polacy chcą mieć więcej dzieci, ale nie czują się bezpiecznie – chodzi o sprawy natury ekonomicznej. Badania CBOS, Diagnozy Społecznej, Warsaw Enterprise Institute wskazują: głównymi powodami nieposiadania potomstwa jest obawa przed brakiem pracy, wsparcia materialnego, dochodów" - pisze Marczuk.

Autor twierdzi, że wystarczy popatrzeć na Francję, Wielką Brytanię i Irlandię, gdzie wskaźnik dzietności jest o wiele wyższy (choć wciąż daleki od idealnego). Lepiej niż w Polsce jest także na Węgrzech, gdzie wkaźnik dzietności podniósł się ostatnio z 1,23 do 1,43. Podobnie Estonia: tam od 2001 roku, gdy wprowadzono Ustawę o Państwowych Świadczeniach Rodzinnych, wskaźnik skoczył z 1,32 do 1,72 w roku 2010. Później znowu zmalał, jak twierdzi Marczuk, trochę na skutek kryzusu, trochę na skutek wycofywania się z polityki prorodzinnej.

Publicysta wskazuje też na... Rosję. Choć w 2002 roku wskaźnik dzietności wynosił tam zaledwie 1,3, to po wprowadzeniu szeregu prorodzinnych finansowych rozwiązań, w roku 2014 wskaźnik wynosił już 1,75.

"Dość już naszego polskiego letargu. Przeklęte mity narodowe podpowiadają nam wprawdzie niemoc, ale powinniśmy się z niej otrząsnąć. W ostatnich latach w polityce na rzecz rodzin zdarzyło się wiele, ale to wciąż zbyt małe kroczki. Potrzebujemy tu rewolucji. Jednym z takich rozwiązań jest 500 zł na dziecko w rodzinie. Ci, którzy marszczą w tym momencie brwi, niech pamiętają, że wydatki na dzieci to nie socjal, tylko najlepsza z możliwych inwestycja" - kończy Marczuk.

Cały felieton na WPROST.PL

kad