Po wczorajszych zamieszkach wszyscy ogłosili zwycięstwo. Triumfowała „Kolorowa Tolerancja”, której wydaje się, że zablokowała Marsz Niepodległości. Zwycięstwo ogłosili organizatorzy Marszu, którzy doszli do pomnika Dmowskiego – co prawda trochę inną trasą, ale tym samym przechytrzyli bataliony lewicy. Najprawdopodobniej wygrana czuje się także stołeczna policja – nie ma strat w ludziach, nie licząc 40 rannych osób. A że w pewnym momencie pałowano jak leci? Widocznie trzeba było! Mogło być przecież gorzej - na ulicach zachodnich miast takie bitwy ciągną się godzinami.

 


Trzeba jasno powiedzieć: cała ta awantura to wielki prezent dla rządzących, którzy nie mają żadnego planu reform. Mamy przecież fantastyczny temat zastępczy. Przez następne tygodnie media będą wałkowały, kto pierwszy rzucił kamieniem, kto jest prawdziwym „faszystą”, czy człowiek idący z dzieckiem na Marsz Niepodległości także sprzyja „faszyzmowi”. Konflikt ideologiczny i symboliczny to dobry temat dla mediów, ustawy i reformy to nuda.

 

Fronda.pl zwróciła w swoich relacjach uwagę na fakt, że prowokatorzy i zwykli zadymiarze bez żadnych zasad są po obu stronach (piszemy i o atakach anarchistów i o haniebnych wyczynach niektórych kiboli i części ONR-owców). 11 listopada sfrustrowani młodzi ludzie, którzy chcą wyładować swoją złość, będą mieli swoje święto. To, że pojawili się w takiej masie to duża zasługa tych, którzy nakręcili atmosferę histerii wobec Marszu ("Stoimy na drodze nie patriotów, ale faszystów" - powiedział wczoraj Jacek Żakowski "Gazecie Wyborczej"). Można było przewidzieć, że po tak głupich wypowiedziach agresja może tylko narastać. Połowa z 220 zatrzymanych to cudzoziemcy, głównie anarchiści z Niemiec. Porozumienie 11 listopada musi odpowiedzieć za ich ściągnięcie. To jakaś kpina i historyczna farsa, żeby do Polski przyjeżdżali młodzi Niemcy, którzy nie wiedzą o polskiej historii nic, skoro biorą za "faszystów" nawet rekonstruktorów historii w mundurach (o agresywnych zaczepkach wobec tych ostatnich pisaliśmy wczoraj).

  

Wojciech Wencel narzekał na naszych łamach, że nie potrzebnie nadano Marszowi rys wyłącznie endecki. Wencel ma wiele racji i nie tylko on tak myśli - podczas wczorajszej demonstracji jakaś kobieta zaczęła krzyczeć: „Dlaczego nie zatrzymujecie się pod pomnikiem Piłsudskiego?”. Ale w tej atmosferze jaka się wytworzyła wokół Marszu próby wymyślania nowej formuły najpewniej spełzną na niczym.

 


Stało się coś niedobrego. Od dziś 11 listopada stanie się dniem wojny polsko-polskiej. Tyle lat narzekaliśmy, że Święto Niepodległości obchodzimy na smutno i nic się właściwie nie dzieje na mieście. Nudno już nie będzie, choć może być niewesoło. Uczestnicy Marszu Niepodległości to czuli - na Placu Na Rozdrożu przeżywali moment euforii, ale chwilę potem wielu uczestników wracało z opuszczoną głową. To nie było święto na które czekali.

 

Rafał Geremek