Sąd nakazał przeprosić autorom książki „Dalej jest noc” panią Filomenę Leszczyńską za kłamstwa, jakie w pracy tej opublikowano na temat jej stryja. Tymczasem prof. Jan Grabowski, który w czasie procesu przyznał, że nawet nie zapoznał się z dokumentami, zamiast przeprosić, w rozmowie z Tomaszem Lisem kreuje się na ofiarę.

Edward Malinowski był sołtysem wsi Malinowo. W Książce „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” przypisano mu ograbienie Żydówki, a także współpracę z Niemcami w trakcie II wojny światowej.

Z pozwem przeciwko autorom wystąpiła bratanica Edwarda Malinowskiego, pani Filomena Leszczyńska. Sprawą zajęła się także Fundacja Reduta Dobrego Imienia, która wspierała p. Filomenę. W trakcie jednej z rozpraw jej prezes Maciej Świrski zaznaczył, że z akt sądowych sprawy z lat 50 wynika, że nie tylko sołtys na Żydów nie donosił, ale ich ukrywał i pomagał im przez całą wojnę. Wyrok nie jest prawomocny.

W czasie procesu sama prof. Barbara Engelking tłumaczyła się, że scaliła kilka osób, ponieważ nie spodziewała się, że w jednej wsi mieszkało kilku Malinowskich. Prof. Jan Grabowski przyznał, że nie zapoznał się z dokumentami. Teraz natomiast, w rozmowie z Tomaszem Lisem, historyk próbuje przedstawiać się jako ofiara.

- „Zajmowanie się Holokaustem w Polsce uznaje się za prowokację, złą robotę” – stwierdził autor „Dalej jest noc”.

- „To jest to, co mi opowiadał mój ojciec, który krążył jako nastoletni chłopak wokół getta ukrywając się wtedy w Warszawie. Powiedział, że jednak to, co się bardzo często słyszało, to: No tak, Niemcy robią bardzo straszną rzecz, ale Żydki się smażą, po wojnie życie będzie łatwiejsze. Tego reakcji wypowiedzianych, albo niewypowiedzianych było jednak dużo” – dodawał.

kak/Twitter, Newsweek Polska, wPolityce.pl, Fronda.pl