- Sytuacja na granicy oraz na tymczasowo okupowanych terytoriach Ukrainy pozostaje napięta przez działania Rosji - powiedział szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba. Dodał, że Rosja powinna zrozumieć, że atak na Ukrainę będzie dla niej zbyt kosztowny.

- Nagromadzenie rosyjskich wojsk, intensywny zwiad lotniczy, groźby pod adresem Ukrainy, które wybrzmiewają ze strony rosyjskich urzędników różnego szczebla, świadome blokowanie przez Rosję działania formatu normandzkiego i trójstronnej grupy kontaktowej (w sprawie uregulowania konfliktu w Donbasie - PAP) - to wszystko należy rozpatrywać jako części składowe agresywnej polityki Rosji przeciwko Ukrainie - mówił Kułeba.

- Główny cel to powstrzymanie Rosji przed dalszymi agresywnymi działaniami. Dzięki temu Moskwa musi jasno rozumieć, jakie polityczne, ekonomiczne i ludzkie straty poniesie w przypadku nowego etapu agresji - kontynuował. - Nie staramy się zgadnąć, co (siedzi) w głowie Putina, to niewdzięczne zadanie. Pracujemy nad tym, by uświadomił sobie, że nowy atak na Ukrainę będzie zbyt kosztowny, więc lepiej tego nie robić - dodał. 

Kułeba zauważył także, że w ostatnim czasie społeczność międzynarodowa znacznie zaostrzyła kurs wobec Rosji. W pobliżu granicy ukraińskiej stacjonuje około 90 tys. rosyjskich żołnierzy.

Ponadto Rosja zacieśnia współpracę z Białorusią w ramach ZBIRa (Związku Białorusi i Rosji). Dotychczas Rosja utrzymywała dwa obiekty wojskowe na terenie Białorusi: stację radiolokacyjną w Hancewiczach i punkt łączności marynarki wojennej w okolicy Wilejki.

Dotychczas Łukaszenka opierał się utworzeniu stałych rosyjskich baz wojskowych na terenie Białorusi. Niedawno jednak zmienił zdanie. Białoruski satrapa stwierdził, że jeśli wymagać tego będzie bezpieczeństwo ZBIRa, to na Białorusi mogą być rozmieszczone siły zbrojne Rosji ze wszelkiego rodzaju uzbrojeniem.

jkg/pap