Próby oswajania przestrzeni publicznej przez lewicowe ideologie i symbole trwają ciągle. Jest to tzw. przemoc symboliczna i polega na wtłaczaniu w przestrzeń publiczną bez zgody jej uczestników symboli i treści, które mają przebudować strukturę społeczną. Na chwilę powstrzymała działania ruchów LGBT i innych wspieranych przez ideologię gender pierwsza fala pandemii koronawirusa. Kiedy natomiast zdali sobie sprawę, że w Polsce da się przeżyć w miarę spokojnie, to ruszyli ponownie. Fundusze na „organizacje pozarządowe” - bo opłacane nie przez polski rząd – płyną, więc i wymagania działań i raportowania z tych działań też muszą być.

W całość wpisuje się – jak się wydaje – także wypowiedź posła Adriana Zandberga, lidera Partii Razem, który tak bronił profanacji krzyża Chrystusa Króla na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie:

- Nie dalej jak kilka tygodni temu, w trakcie kampanii wyborczej na krzyżu, czyli najświętszym symbolu chrześcijaństwa, który stoi na Giewoncie, został wywieszony plakat wyborczy Andrzeja Dudy. Wtedy nikomu z tych, którzy dziś się oburzają, to nie przeszkadzało. Kiedy na pomniku Chrystusa świebodzińskiego jest wieszany szalik Falubazu, nie słyszałem nawet słowa oburzenia na kibiców ze strony tych samych polityków prawicy, którzy teraz się wzburzyl

Jak to mawiali starzy młynarze, Panie Pośle, a co ma piernik do wiatraka?

No i czy lewica nie dogadała się przypadkiem z Platwofmą Obywatelską w tym względzie? A ponoć tak wiele różni te dwa obozy...

 

mp/polsat news/fronda.pl