Po zdradzie Trumpa, napadnięci przez Turcję Kurdowie dogadują się z Rosją. Nic dobrego, ale trudno im się dziwić - chcą się ratować. Popycha to niektórych analityków z okolic partii rządzącej w Polsce do twierdzeń, że oto Turcja wróciła na stronę zachodu a nawet do opowiadania, że o to chodziło jakże przebiegłemu Trumpowi, by Erdogana odciągnąć od Putina.

Ja wierzę, że nasza władza rzeczywiście jest antykremlowska, przynajmniej z grubsza. Problem w tym, że jeśli ma nas to popychać do akceptowania rzezi w wykonaniu Erdogana, to już nie bardzo wiadomo, za co tak bardzo nie lubimy Putina. Za to, że Turcja raczej nie dybie na Polskę? A co się stało z zasadą "za wolność naszą i waszą"?

Nadmiar post-bolszewickiego oraz / lub endeckiego (niepotrzebne skreślić) pseudopragnatyzmu prowadzi do utraty duszy. Kiedy jest się średniej wielkości krajem o umiarkowanych zasobach, warto pielęgnować wartość, jaką jest obrona wolności. To jest zasób, którym też można lewarować swoją pozycję międzynarodową. Na dłuższą metę to się opłaca. Nie dawajmy sobie wmówić, że dobro jest mrzonką. To szatańskie podszepty.

A poza tym, to chyba jest jakaś pomyłka. Erdogan własnie przyjął z honorami delegację kolaborantów z okupowanego przez Rosję Krymu, na czele z równie piękną, co złą i zdradziecką Natalią Poklonskają.

Marcin Ludwik Rey @ Facebook