Portal Fronda.pl: Wartość eksportu z Polski na Białoruś w 2016 roku może sięgnąć poziom 400 mln euro. Jak układają się nasze kontakty handlowe z Białorusią i jakie ma to przełożenie na kontakty polityczne pomiędzy Warszawą a Mińskiem?

Witold Jurasz: Relacje gospodarcze, nawet jeśli rosną, są bardzo odległe od ideału. Uważam, że istnieje przełożenie relacji politycznych na gospodarkę, ale niestety nie odwrotnie. Poprawa relacji politycznych może spowodować wzrost obrotów handlowych, jednak wzrost obrotów handlowych w przypadku Białorusi, nie przekłada się na poprawę relacji politycznych. Z punktu widzenia politycznego handel nie ma większego znaczenia.

Dlaczego?

Znaczenie mają inwestycje, a nie handel. Gdyby polski biznes wziął udział w już mającej miejscu prywatyzacji na Białorusi, wpłynąłby na jej przyszłość.

Na Białorusi toczy się proces prywatyzacji. Gospodarka białoruska jest już mniej więcej w pięćdziesięciu procentach prywatna. Oczywiście, nasza strona powie, że to zła prywatyzacja, bo nomenklaturowa. Chodzi o to, że to nie nasz problem – my powinniśmy wziąć w tym udział, lub nie.

Jeśli nie weźmiemy udziału w prywatyzacji na Białorusi, to za dwadzieścia lat będą tam trzy koncerny medialne – Gazpromu, Lukoilu i Rosoboroneksportu. Będzie obojętne, czy tam jest dyktatura, czy demokracja, ponieważ Rosjanie zasponsorują sobie partię proeuropejską. Ona będzie tak dziwnie proeuropejska, że nigdy nie doprowadzi Białorusi do Unii Europejskiej.

Jeśli chodzi o biznes z Białorusią, to już dawno wyprzedziła nas Litwa. Problem polega na tym, że w reżimie, w którym jest pionowa struktura władzy, nie działa metoda, którą zwykle stosuje polska strona. Trzeba zrobić dwa duże biznesy za zgodą prezydenta, wówczas na niższym szczeblu zostanie odczytany sygnał, że polski biznes został dopuszczony do poważniejszych interesów – tym samym pozwolą zrobić średnie biznesy. Wtedy na poziomie administracji obwodowej zostanie odczytany sygnał, że można robić małe interesy z Polakami. Trzeba iść od góry do dołu, a nie od dołu do góry, czyli dokładnie na odwrót, niż my idziemy.

Czyli dwudniowa wizyta ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgela na Białorusi jest mało znaczącym faktem?

Nie. Dobrze, że minister pojechał, aczkolwiek kontakty dotyczące rolnictwa mają miejsce od dawna. To nie jest żadna szczególna zmiana, bo trwały nawet w okresie największego zamrożenia relacji. Jest to pozytywny znak, ale wiosny nie czyni.

Co ważne, jeżeli jest mowa o handlu ze wschodem, to w żadnej dziedzinie nie możemy przekroczyć krytycznego punktu – żadna nasza branża nie powinna zależeć tylko od handlu na wschodzie. Jeżeli się tak dzieje, partner zyskuje metody nacisku na nasz rząd.

Białoruś jest najmniej skorumpowanym krajem z tych, które leżą za wschodnią granicą. Jednak trudno jest wyobrazić sobie prowadzenie interesów bez lokalnego partnera. 

Czyli oprócz eksportu, powinniśmy równocześnie inwestować na Białorusi?

Tak. To będzie ten czynnik, który będzie miał wpływ na przyszłość. Warto dbać o to, by eksport był zrównoważony przez import.

Not. KZ