„Finałowe spotkanie przedstawicieli obu krajów odbyło się w Watykanie, a 17 grudnia Barack Obama przeprowadził telefoniczną rozmowę z prezydentem Raulem Castro. Był to pierwszy bezpośredni kontakt przywódców USA i Kuby od ponad pół wieku. Wkrótce potem, obaj odczytali w telewizji komunikaty o historycznej decyzji” - pisze „Newsweek”.

Do przełomu w rokowaniach doszło, gdy reżim Castro zgodził się wypuścić Amerykanina Alana P. Grossa więzionego od 2009 r. pod zarzutem szpiegostwa. Administracja zwolniła z natomiast osoby skazane za szpiegowanie na rzecz Kuby, co spotkało się z ostrą krytyką ze strony republikanów. Kubańskich szpiegów wymieniono za agenta CIA zatrzymanego na wyspie 20 lat temu.

„Reżim braci Castro to relikt innej epoki, lecz takim samym reliktem była dotychczasowa amerykańska polityka wobec wyspy. Patetyczne zawołanie Kubańczyków z Florydy „Cuba libre albo sankcje” brzmi śmiesznie w kontekście klauzul najwyższego uprzywilejowania dla Chin i Wietnamu, gdzie opozycjoniści traktowani są gorzej niż na wyspie czy bankietów, czerwonych chodników i pomocy finansowej dla zaprzyjaźnionych szejkanatów arabskich depczących podstawowe prawa człowieka” - pisze „Newsweek”.

ed/Newsweek.pl