"Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, dlatego biorę w ciemno sondażową szkapę byłego członka SLD, niejakiego Marcina Dumy. Biorę, bo to już nawet nie jest letnia temperatura kampanii wyborczej, zaczyna wiać chłodem. Cholera wie, o co tu chodzi, w każdym razie czegoś takiego, jak żyje nie widziałem, żeby na dwa tygodnie przed głosowaniem nie działało się nic, ale to zupełnie nic. Wypada podziękować byłemu towarzyszowi Dumie za temat, którego się trochę rozpaczliwie chwytam, co nie znaczy, że się do roboty nie przyłożę, przeciwnie, już się biorę za konkrety" - pisze na łamach bloga Kontrowersje.net Matka Kurka (Piotr Wielgucki).


"Na wstępie warto sobie podzielić sondaże na dwie grupy i nie chodzi o wiarygodność lub brak wiarygodności. Sondaże dzielą się na weryfikowalne i nieweryfikowalne. Same preferencje wyborcze, czyli kto i na kogo głosuje zawsze da się sprawdzić przy urenie i wtedy nie tylko Duma z IBRIS, ale prawie wszyscy właściciele pracowni badawczych chowają się pod ziemię. Do sondaży nieweryfikowalnych należą te wszystkie zabawy socjologiczne typu, który polityk jest najbardziej wiarygodny, który przystojny itd. No i do tej grupy jest przypisany poziom mobilizacji elektoratu, co zostało zaprezentowane wyborcom z niedzieli na poniedziałek. Od razu w oczy się rzuca pewna nowość, nie wiem jak inni, ale mnie się jakoś nie kojarzy, żeby coś podobnego było wcześniej przedmiotem żarliwych analiz. O ile dobrze pamiętam, jakieś badania wcześniej były robione i na tym koniec, nikt się tym specjalnie nie podniecał" - wskazuje autor.

"Teraz mamy nową jakość, sondaż odbił się dość szerokim echem, pewnie dlatego, że sensacyjnym i absolutnym liderem mobilizacji został SLD, ponad 90% jak na przysłowiowej Białorusi. Najgorzej wypada, nie, nie PiS, tylko Konfederacja, gdzie poziom mobilizacji nie przekracza 27%. Wspomniane PiS ma 39%, a POKO 69%. Powyższe parametry dotyczą pełnej mobilizacji, w sondażu są jeszcze inne opcje: „raczej”, „średnio”, „mało” i „wcale”. Dla mnie to tak śmieszny podział, że nie zamierzam się bawić w rozkładanie śmieszności na czynniki pierwsze, odnotuję za to, że Kukizo/ZSL jest liderem w kategorii „wcale”. Dlaczego nie traktuję sondażu „mobilizacyjnego” poważnie? Z dwóch powodów, jeden już wymieniłem i jest nim brak weryfikowalności. Teoretycznie wynik wyborczy może być wskaźnikiem mobilizacji, ale jakiej? Tej „fest”, czy tej „wcale”? Kto powiedział, że wyborca, który wcale nie czuje się zmobilizowany, na wybory nie pójdzie?" - zapytuje.

"Znam takiego wyborcę osobiście, nazywa się Piotr Wielgucki i tenże w ogóle nie czuje się zmobilizowany, co więcej uważa, że kampania jest nudna jak flaki z olejem, ale na wybory pójdzie i zagłosuje na PiS. Po drugie mierzenie poziomów mobilizacji jest absurdem, niby dlaczego przeciętny wyborca PiS miałby nie myśleć o niczym więcej prócz wyborów? Wyborca PiS pójdzie na wybory tak, jak się chodzi do kościoła, czy na obiad do teściowej, dla jednych będzie to wyczekiwana chwila, dla innych rutyna, a dla jeszcze innych niekoniecznie atrakcyjny obowiązek odhaczony dla świętego spokoju. Z drugiej strony mamy elektorat SLD, no i pytanie podstawowe, co niby ich tak strasznie determinuje? Gdybym był złośliwy, to napisałabym, że ubecy pozbawieni emerytur są niesamowicie zmobilizowani, ale biologia zrobiła swoje i esbecy na pewno nie stanowią 94% elektoratu SLD" - czytamy w tekście Matki Kurki.

"Sondaż IBRIS to kolejna desperacka próba odwrócenia trendów, przekaz tej zabawy jest oczywisty. Nikt już nie ma odwagi się ośmieszać i robić sondaży ukazujących nagły zwrot poparcia, bo pamięć ludzka jest krótka, niemniej co się działo dwa tygodnie temu jeszcze większość ludzi pamięta. Jedyną możliwością jest zrobienia sondażu, którego nikt i nigdy nie będzie w stanie zweryfikować, za to tu i teraz da się wprowadzić trochę zamieszania, no i dało się. Z tego co czytam, spora grupa wyborców PiS już marudzi, że przegramy i z reguły są to ci sami, którzy przed sondażem IBRIS pisali o 50% zwycięstwie" - pisze dalej autor.
"Ludzie bardzo łatwo poddają się takim manipulacjom emocjonalnym, tak działa psychologia tłumu. Tyle tylko, że twórcy sondażu, jak zwykle uzyskają efekt odwrotny od zamierzonego. Jeśli dotąd pewny siebie wyborca PiS przeczytał nagle, że może przegrać, to podobne wiadomości go zdemobilizują, czy zmobilizują? Dumie trzeba bardzo podziękować, rzeczywiście mobilizacja na pełnym poziomie może zdecydować o większości konstytucyjnej dla PiS albo chociaż o rekordowym wyniku ponad 45%. I tylko tak na tę zabawę warto patrzeć" - kończy Piotr Wielgucki.

bsw/Kontrowersje.net