Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Jak ocenia Pan wyrok warszawskiego sądu wstrzymującego przejęcie Polska Press przez PKN Orlen oraz rolę w tym wszystkim Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara?

Samuel Pereira, publicysta, szef portalu TVP.Info: Cała sytuacja jest o tyle dziwna, że kiedy prawie wszystkie gazety lokalne były w rękach jednego niemieckiego właściciela, to nie wzbudzało to żadnego niepokoju pana Bodnara przez całą jego kadencję jako Rzecznika Praw Obywatelskich. Nagle kiedy te tytuły znalazły się w rękach polskiego właściciela i zakupił je polski koncern, to pan Bodnar się ujawnia. Tu się pojawia pytanie, czy takie działanie rzecznika nie narusza prawa do przeprowadzenia transakcji pomiędzy dwoma podmiotami.

Co więcej, w sytuacji, w której UOKiK zaakceptował zakup Polska Press przez PKN Orlen, jeden z sądów w Warszawie uznał, że nawet jeśli Niemiec chce sprzedać, a Polak chce kupić, to tak naprawdę nowy nabywca nie może korzystać ze swoich praw właścicielskich. Przypomina to trochę taką hipotetyczną sytuację z zakupem mieszkania. Ktoś je kupił a ktoś sprzedał, nabywca zapłacił za nie, a sąd nagle orzeka, że nabywca nie może w nim mieszkać czy nawet dokonać remontu.

Czy można uznać, że Pan Bodnar występował w obronie praw obywatelskich czy raczej przekroczył swoje uprawnienia?

No właśnie. To jest kolejne pytanie, na ile Rzecznik Praw Obywatelskich występował w interesie obywatelskim? Bo jest oczywiste, że nie występował. Natomiast pracownicy przejętej firmy mogą być przez takie działania RPO zagrożeni utratą pracy w wyniku takiej decyzji sądu, która to decyzja jest wynikiem dziwnej interwencji pana Adama Bodnara. Pytanie też, kto może na tym zyskać? Pewnie jakaś konkurencja medialna. Spekuluje się, że mogłoby to być na korzyść Agory i Adama Michnika.

Jak się Pan zapatruje na przekazywanie wyroków sądów przez telefon albo za pomocą Twittera? Pan już pisał o takiej wcześniejszej sytuacji, która się przydarzyła Panu i TVP.

To dotyczyło sprawy, którą wytoczył pan Borys Budka przeciwko Telewizji Polskiej, która przy moim udziale wykazała, że paragon, który Budka prezentował z ambony sejmowej dotyczył zakupu leku w pełnej kwocie, pomimo faktu, że jest on refundowany, a więc jego koszty są dla potrzebujących zdecydowanie niższe. Właśnie w tej sprawie decyzję sądu Borys Budka przedstawił wówczas na Twitterze, a dopiero później od sądu otrzymała ją Telewizja Polska.

Czy to są zwyczajowe praktyki sądów, że udzielają informacji na telefon przed opublikowaniem ich w sposób oficjalny?

Moim zdaniem, zdecydowanie nie i praktyka jest inna. Pytanie, czy to jest jakaś nowa moda? Trudno mi ocenić. Na pewno standardowo strony sprawy otrzymują te decyzje w inny sposób.

A czy nie chodzi tu może o to, że opozycja chce pokazać, że posiada może jakąś przewagę w sądownictwie? Tak jakby chcieli powiedzieć: „I co nam zrobicie”?

Nie mam wiedzy, na ile sąd się pospieszył. Może to był jakiś błąd. Natomiast widać na pewno, że z zakomunikowaniem tej wiadomości spieszyło się osobiście panu Bodnarowi. Nawet jeśli uzyskał taką wiedzę telefonicznie dzwoniąc do sekretariatu, to raczej wskazane byłoby, żeby takie decyzje komunikował sąd, tak jak to zrobił dzisiaj na swojej stronie internetowej w oficjalnym komunikacie.

Kadencja pana Bodnara się kończy, a komisja sejmowa pozytywnie zaopiniowała pana posła Bartłomieja Wróblewskiego z PiS. Może takie działania RPO wynikają z faktu, że już pali mu się grunt pod nogami?

Na pewno jest w ostatnim czasie wyjątkowo aktywny politycznie. Trochę też we własnej sprawie, jeśli mówimy o tej kadencyjności, która jest zawarta w Konstytucji. W tym miejscu zależało mu najwidoczniej na tym, żeby tą wieść - nie tylko dobrą dla niego, ale też dla sprzyjających mu partii politycznych – zakomunikować.

Uprzejmie dziękuję za rozmowę