Nie ukrywam, że moje zdziwienie wywołał pogrubiony tytuł jeden z informacji, która w zeszłym tygodniu pojawiła się na portalu uważającym się za opiniotwórczy. „Tak, oglądam pornografię. Tak, jestem normalna (zazwyczaj)” – krzyczał tytuł. Moje zdziwienie zostało spotęgowane jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że w sposób lekki, łatwy i przyjemny o bagnie, jakim jest pornografia, pisze portal tytułujący siebie jako „bardzo kobieca perspektywa”. Foch.pl być może nie zasługuje na to, żeby pochylać się z troską nad jego tekstami, niemniej nie mogę nadziwić się, że kobiety, które ponoć tak bardzo walczą z przemocą wszelaką wobec innych kobiet (szczególnie tych, żyjących w monogamicznych związkach z kochającym mężem i gromadką dzieci), czerpią przyjemność z patrzenia na upokarzanie innych kobiet. „Nie jest może nieodłącznym towarzyszem mojej codzienności, nie jest również niezbędnym stymulatorem poprzedzającym zbliżenie, po prostu niekiedy jest. I nie jestem w tym - dość może nonszalanckim - podejściu do filmów porno odosobniona. (…) Może dlatego, że nie traktuję filmów porno z podszytym lękiem i pretensjonalnością zaciekłym absmakiem? Nie, nie widzę w nich zagrożenia” – pisze autorka podpisująca się jako Linda Lovelace.

Ja także nie traktuję filmów porno z podszytym lękiem, bo po prostu z tego typu rozrywki nie korzystam. Niemniej otwarte mówienie o tym, że nie ma w tym nic groźnego, jest już zwyczajnym kłamstwem. Tysiące stron tekstów, setki badań dowodzą coś zupełnie przeciwnego. Pornografia niszczy ludzi, nie tylko w niej uczestniczących, ale także z niej korzystających. Jeśli dziś z powodu pornografii rozpada się masa związków, jeśli uświadomimy sobie, jakie koszty moralne, psychiczne i zdrowotne ponoszą uczestnicy, a przede wszystkim uczestniczki filmów porno, jeśli dziś już wiemy, jak działają mechanizmy uzależniające, nie pozostaje nic innego, jak wyrazić swój głęboki sprzeciw. Protestuję więc przeciwko promowaniu pornografii nie tylko przez portale przedstawiające bardziej kobiecą perspektywę. Przez wszystkich, którzy w ten sposób uwiarygadniają biznes budowany na krzywdzie tysięcy kobiet. I mężczyzn zresztą też.

Jest bowiem coś odrażającego w podglądaniu scen, które w zasadniczej mierze obracają się wokół przemocy wobec kobiet. „…większość scen z pięćdziesięciu najchętniej wypożyczanych filmów pornograficznych pokazywała nie tylko fizyczne, ale i werbalne znęcanie się nad występującymi w nich kobietami. Agresja fizyczna, między innymi klapsy, policzkowanie z otwartej ręki i dławienie penisem, pojawiła się w ponad 88 procentach scen, zaś wyrazy werbalnej agresji, to jest obrzucanie kobiet wyzwiskami, takimi jak suka czy zdzira, odnotowano w 48 procentach scen” – pisze badaczka problemu Gail Dines.

Szkoda, że panie, które same czerpią przyjemność z pornografii, nie dostrzegają podstawowej sprawy. Aktorki porno są po prostu w perfidny sposób wykorzystywane. Nie biorą w tym przemyśle udziału dla zabawy. Nie sądzę, by jakakolwiek kobieta godziła się na takie traktowanie z miłości do brutalnego seksu („niektóre są dławione, inne płaczą i w zasadzie mają całe twarze, a szczególnie oczy, pokryte nasieniem”), często z kilkoma partnerami naraz (że nie wspomnę o zwierzętach): „W świecie porno kobiety nigdy nie martwią się o ciążę, o choroby przenoszone drogą płciową czy uszkodzenia ciała i są zdumiewająco odporne na takie wyzwiska jak pizda, dziwka, spermojad, zdzira, suka, gorąca szpara, rura do dymania, mokra szmata i głupia kurwa. (…) W istocie kobiety ze świata pornografii zachowują się tak, jakby lubiły uprawiać seks z mężczyznami, którzy okazują im tylko nienawiść i pogardę, a często im dosadniejsza zniewaga, tym silniejszy orgazm u wszystkich innych. W tym nieskomplikowanym świecie kobiety nie potrzebują równej płacy, opieki zdrowotnej, żłobków i przedszkoli dla dzieci, planów emerytalnych, dobrej szkoły dla swoich pociech czy ośrodków pomocy. Jest to świat pełen jednowymiarowych kobiet, które są tylko zbiorowiskiem dziur” – pisze cytowana już autorka „Pornolandu”.

Kiedy więc zgasną światła, kamery zostaną wyłączone, opadną maski, alkohol czy narkotyki przestaną działać, okazuje się, że ta chętna i gotowa na wszystko aktorka to tak naprawdę wykorzystana do granic możliwości, obolała, sponiewierana kobieta, która często z biedy, wykorzystana przez pornograficzny gang bierze udział w tym całym procederze, który potem na swoich ekranach śledzą z zapartym tchem panowie i panie, w tym cytowana przeze mnie Linda Lovelance. Szkoda, że nie widzą w tych aktorkach zniszczonych alkoholem, narkotykami i przemocą kobiet, targanych psychozami i chorobami wenerycznymi. To jest bowiem pole dla feminizmu. Walczcie o godność tych kobiet, walczcie z przemocą wobec nich. Rodzinę zostawcie w spokoju.

Trudno w tym kontekście nie wspomnieć o obrazie kobiety, jaki rysuje się w wyobraźni mężczyzn korzystających z pornografii. Dość powiedzieć, że kobiety te są nierealne, tak jak nierealny jest świat przedstawiony w pornograficznych filmach. W seksie porno nie ma bowiem miejsca na miłość, przyjemność, łagodność. Kobieta sprowadzona jest do roli narzędzia. W pornografii mężczyzna i kobieta „uprawiają nienawiść”. Więź, empatię, czułość i troskę zastępują strach, gniew, odraza i strach. W świecie porno nie chodzi o miłość, a o władzę, męską dominację, z którą przecież tak bardzo walczą feministki: „Celem seksu porno, niezależnie od tego, czy mężczyzna próbuje udusić kobietę swoim penisem, czy zdziera jej odbyt do krwi, jest pokazanie jak wielką władzę mężczyzna ma nad kobietą. Chodzi o to, czego, kiedy, gdzie i jak chce, ponieważ to on kontroluje tempo, czas i naturę praktyk seksualnych” – przekonuje Dines. I tak zamiast faktycznej miłości odbiorca pornografii karmiony jest obrazami bardziej przypominającymi napaść na tle seksualnym niż faktyczną przyjemność.

Biznes pornograficzny wart wiele miliardów dolarów tak łatwo nie odpuści. Internetowy wyścig spowoduje, że twórcy pornografii sięgać będą po coraz bardziej wyuzdane i wynaturzone sceny. Ich bohaterkami dalej będą kobiety. Zamiast więc pornografię promować i zachęcać do jej oglądania, czas – dla dobra kobiet – ogłosić powszechny bojkot tego przemysłu. Tak jak ruchy feministyczne walczyły o seksualne wyzwolenie kobiet, niech teraz staną do walki o kobietę, niewolnicę pornobiznesu. Z takim samym zaangażowaniem. Promocja i zgoda na tego typu produkcje to zgoda na przemoc, wykorzystywanie i niewolnictwo kobiet w XXI wieku.

 

Małgorzata Terlikowska