Lider totalnej opozycji - Grzegorz Schetyna, z uporem walczy z Ryszardem Petru o miano pierwszego kabotyna RP. Trzeba przyznać, że mu się udaje.

Podczas dzisiejszej debaty w Sejmie Schetyna uznał rząd Beaty Szydło za… największe zagrożenie dla programu 500 +. Dodajmy programu uchwalonego przez ten rząd, który zawstydził opozycję skupioną wyłącznie na rozdawaniu pieniędzy swoim totumfackim.

Schetyna, wbrew twardym danym ekonomicznym, które świadczą o dynamicznym rozwoju naszego kraju, uznał, że gospodarka Polski jest w tak fatalnym stanie, że wypłacanie 500 + stanie się niemożliwe. „Złodziej krzyczy - łapać złodzieja!” - inaczej tego skomentować nie można.

Potem było jeszcze gorzej. Schetyna próbował udowodnić, że Władimir Putin, oskarżany przez kierownictwo PiS o związek z katastrofą smoleńską, jest sojusznikiem Jarosława Kaczyńskiego. Trudno chyba o bardziej sceptycznego wobec Rosji polityka niż prezes PiS, ale Grzegorz Schetyna żyje w świecie swoich urojeń, jak większość opozycji.

Schetyna oskarżył także Kaczyńskiego o sympatie komunistyczne. Pewnie na podstawie spełniania wszystkich postulatów dekomunizacyjnych, które dokonuje PiS. Wiadomo, kto odbiera esbekom przywileje i dokańcza lustrację - ten jest niewątpliwie komunistą, tylko o tym nie wie. Ot, taka logika posła Schetyny.

Nie wiem, czy ci ludzie zasiadający w Sejmie mają jakiekolwiek poczucie wstydu, traktując swoich wyborców jak idiotów. Wzajemna niechęć nie może usprawiedliwiać wszystkiego. Kłamanie w żywe oczy, transmitowane przez wszystkie telewizje dla milionów Polaków, jest kiepskim pomysłem na budowanie wiarygodności czy polepszenie wyników sondaży. 

Tomasz Teluk