W rozmowie z „Gościem Niedzielnym” Szymon Hołownia stwierdził, że Kościół powinien skoncentrować się na sprawach pozytywnych.

- Kościół powinien skoncentrować się na przedstawianiu pozytywnej propozycji jaką ma dla człowieka chrześcijaństwo. Niestety dużo częściej pokazuje ludziom skutki wyboru zła, zamiast mówić o efektach wyboru dobra. Moja recepta jest prosta: mniej sądzenia, więcej bycia z ludźmi i wsłuchiwania się w ich potrzeby. Mniej gadania. Więcej ewangelizacji poprzez czyny.

Hołownia stwierdził także, że gender, związki partnerski, in vitro, aborcja nie są to tematy najważniejsze w Kościele.

- Kościół w moim przekonaniu powinien skupić się przede wszystkim na elementarnej, chrystocentrycznej katechezie. Ludzie muszą spotkać żywego Chrystusa. On ich pouczy o grzechu i moralności, nie my. Zeświecczeniu społeczeństwa i odchodzeniu ludzi od Kościoła nie są winni ani Palikot, ani prof. Hartman. To nasza wina, bo zredukowaliśmy Ewangelię wyłącznie do zasad moralnych. Chrześcijaństwo sprowadziliśmy do poziomu światopoglądu, ideologii. Szkoda, że Chrystus nam się w tym wszystkim gdzieś zgubił.

Pytany czy wierzy w możliwość dyskusji z prof. Środą, prof. Hartmanem czy też Palikotem powiedział:

- A my jesteśmy lepsi? Pałamy do nich miłością? Czasami w tym swoim świętym zapale potrafimy im nieźle dowalić. Najgorzej rozmawia się z talibami z obu stron. Nigdy nie dostałem takiego łomotu od żadnego protestanta, prawosławnego ani nawet "lewaka" jak od moich braci katolików. Zresztą czasami też odpowiadam na cios i łomoczę. 

Szymon Hołownia w rozmowie odniósł się także do kwestii legalizacji związków homoseksualnych.

Niestety w Polsce dyskusja na ten temat przybiera najczęściej charakter przepychanki ideologicznej lub politycznej. Trzeba pamiętać przede wszystkich o ludziach, o których rozmawiamy. Mam sporo przyjaciół obu płci, którzy są homoseksualistami. Ich pragnienia, wbrew powszechnemu mniemaniu, wcale nie ograniczają się wyłącznie do seksu. Często spotykam się z ich autentyczną chęcią bycia z drugim człowiekiem. Czy państwo powinno legalizować tego typu związki, przyznając im prawa równe małżeństwu? Zdecydowanie nie. Przy całym szacunku dla tych osób. Małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny.

Ab/gdansk.gosc.pl