Przed komisją śledczą ds. afery Amber Gold zeznawał dziś funkcjonariusz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Informacje, które przekazał komisji, są szokujące.

Jak szefostwo ABW podchodziło do afery? Oddajmy głos świadkowi:

Wydane zostało polecenie, aby aktywnie nie zajmować się sprawą Amber Gold. Decyzja zapadła na szczeblu dyrektorskim”.

Dalej podkreśla, że od 2011 roku sprawą zajmował się… jeden funkcjonariusz. Jak dalej zaznaczył świadek:

Nie czułem wsparcia centrali ABW. Było mało relacji zwrotnych. Centrala ABW nie miała zaufania do delegatury w Gdańsku”.

Wszystko wskazuje też na to, że Agencja wiedziała o tym, że Michał Tusk pracował dla Marcina P. Nie sprawdzono również kont bankowych osób, które powiązane były z właścicielami spółki pod kątem wyprowadzania z nich pieniędzy.

Świadek przyznał również, że nie udało się potwierdzić jednoznacznie, że to z gdańskiego środowiska przestępczego pochodziły pieniądze, dzięki którym powstałą Amber Gold. Powiedział też, że nic nie wynikło z działań operacyjnych mających na celu sprawdzenie ewentualnych powiązań małżeństwa P. z politykami.

O powód, dla którego ABW nie zweryfikowała informacji niezwiązanych bezpośrednio ze śledztwem, zapytał świadka poseł Jarosław Krajewski. Ten przyznał:

Na przeszkodzie stało prowadzenie czynności pod śledztwo. Kierownictwo określało kierunki prowadzenia śledztwa”.

dam/TVP Parlament,Fronda.pl