Sulejmani miał na rękach krew wielu Amerykanów” - informuje telewizja CNN w informacjach dotyczących zabitego dzisiejszej nocy irańskiego generała Kasema Sulejmaniego.

O zabójstwie generała przez Amerykanów piszą dziś media na całym świecie. Zgodnie podkreślają, że decyzja USA spowoduje wzrost napięcia na linii USA-Iran, a konflikt rozlać się może na cały Bliski Wschód.

CNN podkreśla, że stojący na czele organizacji Al Kuds Sulejmani był wszędzie tam, gdzie działał Iran. To właśnie on po inwazji USA na Irak w 2003 roku nadzorował operacje przeciwko amerykańskim żołnierzom, które prowadziły szyickie bojówki. Zginęły w nich setki Amerykanów.

Andrew Exum w „The Atlantic” pisze wprost:

To nie oznacza wojny, to nie doprowadzi do wojny, nie ryzykujemy wojny. Nic z tych rzeczy. To jest wojna”.

Były zastępca asystenta sekretarza obrony ds. polityki Bliskiego Wschodu zaznacza, że Sulejmani na Bliskim Wschodzie był postacią kluczową, a jego zabójstwo pozbawia reżim Iranu głównego rozgrywającego. Exum dodaje:

Z wojskowego i dyplomatycznego punktu widzenia Sulejmani był irańskim Davidem Petraeusem, Stanem McChrystalem i Brettem McGurkiem w jednym”.

Reuters natomiast porównuje postać Sulejmaniego do bliskowschodniego celebryty. Inspirował bojówki na polu walki, negocjował z przywódcami politycznymi całego regionu.

Według izraelskiego dziennika „Haaretz” mamy do czynienia z potencjalnym punktem zwrotnym na Bliskim Wschodzie i można się spodziewać, że Amerykański odwet doprowadzi do poważnych działań odwetowych przeciwko Izraelowi i interesom USA.

dam/onet.pl,Fronda.pl