Swoje trzy grosze do dyskusji na temat rzekomej odpowiedzialności Śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego za gehennę Tomasza Komendy wtrącił również były prezes Trybunału Konstytucyjnego, Andrzej Rzepliński. Zdaniem sędziego, nieżyjący prezydent, który w przeszłości pełnił m.in. funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, "w bardzo ogólnym sensie" był odpowiedzialny za tragedię mężczyzny, który odsiedział 18 lat za zbrodnię, której nie popełnił. 

Jak tłumaczył Rzepliński w rozmowie z "Rzeczpospolitą", Lech Kaczyński jako minister sprawiedliwości budował swoją pozycję polityczną na stwarzaniu "napięcia, niechęci, złych słów", a na tym ucierpiał cały system sądownictwa.

Były prezes Trybunału Generalnego zwrócił uwagę, że nie ma bezpośrednich dowodów winy Lecha Kaczyńskiego w sprawie Komendy, nieżyjący prezydent był jednak odpowiedzialny za tragedię niewinnie skazanego mężczyzny w zakresie kompetencji ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. 

"Czy Lech Kaczyński, prokurator generalny, polecił swoim ludziom dokładnie sprawdzić tą sprawę, żeby tak się wypowiadać? Bo przecież rozumiał ciężar swoich słów. Jeżeli mówi: tego zbira trzeba aresztować. A dzisiaj wiemy, że… na podstawie dokumentów sprawy, które wtedy były, były bardzo poważne wątpliwości"- stwierdził profesor Rzepliński. Jego zdaniem, Lech Kaczyński nie był dobry ani jako szef resortu sprawiedliwości, ani jako prokurator generalny, a sprawę Tomasza Komendy wykorzystywał do kreowania wizerunku "niezłomnego szeryfa". 

Wilczym prawem opozycji oraz jej autorytetów jest atakowanie przeciwników politycznych, ale niech jednak poprzestaną na osobach żyjących, które mają możliwość obrony...

yenn/Rzeczpospolita, Fronda.pl