Jakiś czas temu do Władimira Putina skierowano petycję, w której apelowano o zmuszenie lokalnych władz i kierownictwa państwowych koncernów do wypłaty zaległych wynagrodzeń. Petycja jednak nie przyniosła rezultatu, wobec czego w kolejnych miastach wybuchają strajki.
To efekt coraz gorszej kondycji rosyjskiej gospodarki. Wedle danych Rosstatu, na koniec października zaległości płacowe były trzy razy większe niż rok wcześniej. Latem na skraju bankructwa stanęło 47 proc. największych rosyjskich firm drogowo-budowalnych. To spowodowało spadek produkcji sprzętu i materiałów budowalnych, co z kolei poskutkowało problemami dostawców usług i surowców dla przemysłu maszynowego i budowlanego. Opóźnienia w wypłatach dotykają też sektora energetycznego. Złość społeczeństwa nasilają przy tym doniesienia o ogromnych zarobkach wysokich urzędników.
