Zgodnie z umową koalicyjną, Szymon Hołownia w listopadzie odszedł z urzędu marszałka Sejmu. Już we wrześniu poinformował, że chce zrezygnować z polskiej polityki na rzecz międzynarodowej kariery. Ogłosił, że nie będzie starał się o kolejną kadencją na stanowisku szefa Polski 2050 oraz że aplikuje na stanowisko wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców. Później chwalił się nawet, że jego szanse, by objąć ten urząd rosną. Ostatecznie jednak komisarzem ds. uchodźców został były prezydent Iraku Barham Ahmad Sali.

Komentując tę decyzję, sam Hołownia stwierdził, że jest ona „zaskoczeniem dla chyba wszystkich w ONZ, w środowisku NGO, i w samym UNHCR”. Za pośrednictwem mediów społecznościowych przekonuje przy tym, że wybór ten przede wszystkim jest „nie wybraniem Europy” i ma być wskazówką, iż „Bliski Wschód jest dziś miejscem, które powinno nadawać ton polityce świata wobec kryzysów uchodźczych”.

- „Gratulując zwycięzcy i deklarując gotowość wsparcia na każdym odcinku, mam przy tym świadomość, z jak krytycznymi wyzwaniami będzie się mierzyć. Stawką jego kadencji będzie przeżycie, lub nie, organizacji”

- napisał na Facebooku.

Wicemarszałek Sejmu stwierdził też, że jego start w wyborach na komisarza ONZ przyczyni się do „upominania się o należne miejsce Polski, nie tylko przy europejskim, ale i przy globalnym stole”. Zapewnił, że ta praca przyniesie owoce.

- „Jeśli nie dziś, to jutro, jeśli nie w moje walce, to w staraniach kolejnej Polki lub Polaka o to, by świat zrozumiał, że z nami, z naszą wiedzą, doświadczeniem, naprawdę będzie mu łatwiej. I że naprawdę jesteśmy narodem Solidarności nie tylko przez duże s

- ocenił.

Jakie natomiast wicemarszałek ma plany na przyszłość? Teraz Hołownia chce się uczyć francuskiego.

- „Bo mając ogarnięty angielski, maturę zdawszy z włoskiego, i komunikując się jakoś po rosyjsku - język Woltera, de Gaulle’a (…) zaniedbałem”

- przyznał.

- „Więc, choć Komisarzem nie zostanę, mam plan na starość: zostanę poliglotą”

- dodał.