Rzecznik prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy, Josh Ernest, był pytany przez dziennikarzy o sprawę handlu ciałami dzieci nienarodzonych.
Chodzi tu o praktykę firmy „Planned Parenthood”, światowego giganta aborcyjnego, który w samych tylko Stanach Zjednoczonych odpowiada za setki tysięcy aborcji rocznie.
Niedawno dziennikarze ujawnili nagrania, które ujawniają, że czołowi pracownicy firmy sprzedawali organy zamordowanych w aborcji dzieci nienarodzonych. Dr Deborah Nucatola, wysoko postawiona w firmie lekarz, mówi o specjalnych, delikatnych sposobach pozyskiwania głowy, wątroby czy płuc. Dodaje, że jej firma specjalnie zabija dzieci już w trakcie porodu, tak, by dzięki temu uzyskać świeże ludzkie organy do handlu.
Ciała dzieci są później sprzedawane „na cele badań naukowych”. Planned Parenthood twierdzi, że nie czerpie z tego zysków.
Sprawa wstrząsnęła całymi Stanami Zjednoczonymi. Amerykańskie Kongres ogłosił, że rzecz jest skrajnie niemoralna – i nawet jeżeli wszystko jest legalne, to tak robić się nie powinno.
A co na to rzecznik prezydenta Obamy?
Oczywiście, nic.
„Nie rozmawiałem z prezydentem o tym nagraniu. Czytałem informacje w prasie. Planned Parenthood zapewnia, że przestrzegają najwyższych standardów etycznych” – powiedział rzecznik.
A więc firma, która jest wspierana przez administrację Obamy milionami dolarów co roku (tak!) sprzedaje ciała nienarodzonych dzieci, a sam prezydent w ogóle się tym nie interesuje. Jego rzecznik z kolei mówi po prostu, że nic się nie stało i wszystko jest w pełni „etyczne”.
Obrzydliwość…
bjad/life news