Seans lekceważenia i bezlitosna połajanka, jaką w tym tygodniu zafundował w Parlamencie Europejskim w Strasburgu lider liberałów Verhofstad szefowi Rady Europejskiej Tuskowi z jednej strony świadczy o słabiutkiej pozycji byłego szefa PO w unijnym establishmencie, a 

z drugiej jest zwykła kłótnia w rodzinie. Polskie porzekadło z końca XVIII wieku: „wart Pac pałaca, a pałac Paca” pasuje tu, jak ulał. Antypolski Belg pewnie ma rację, gdy mówi do często atakującego Polskę na arenie międzynarodowej „króla Europy”(!), że „miał swoje 5 minut” i te 5 minut właśnie minęło.

Tyle, że właściwie to samo mówił w tymże Strasburgu przed rokiem szef Komisji Europejskiej Juncker, w obecności Tuska równie lekceważąco wobec niego stwierdzając, że jego stanowisko jest w UE zupełnie niepotrzebne. Charakterystyczne, że oba wystąpienia, całkowicie niszczące rzekomy autorytet i międzynarodową pozycję pana Donalda, zostały w Polsce w dużym stopniu przemilczane przez te same media, które przed czteroma laty wciskały nam narracje o „prezydencie Europy”(sic!).

A swoją droga można - i słusznie- nie znosić Verhofstada, ale trudno odmówić mu racji, gdy mówi, że Tusk był twarzą „ Brexitu” czy że współodpowiada za klęskę polityki imigracyjnej UE. Dodajmy: współodpowiada razem z tymże Verhofstadem... 

Ryszard Czarnecki

Gazeta Polska Codziennie, 27 X 2018