Martyna Ochnik, Fronda.p: Panie pośle, proszę o komentarz do aktualnych a najbardziej istotnych dla Polski zdarzeń. Mam na myśli przede wszystkim unijne spotkanie, którego celem było wypracowanie rozwiązań problemów wynikających z masowej imigracji do Europy.

Ryszard Czarnecki: Szczyt który się odbył, nie był spotkaniem formalnym. Wzięła w nim udział niewiele więcej niż połowa państw członkowskich. Do tego zakończył się kompletnym fiaskiem, bo nie uzgodniono żadnego wspólnego stanowiska. Zwołany został pod kątem interesów Niemiec a dokładniej Angeli Merkel, która próbuje gasić pożar we własnej partii zarzucającej jej prowadzenie nieodpowiedzialnej polityki imigracyjnej. Na pytanie „czy leci z nami pilot w samolocie o nazwie Unia Europejska?” - pani Merkel zareagowała próbą pokazania, że kontroluje sytuację. W ten sposób po raz kolejny Komisja Europejska stała się zakładniczką interesów niemieckich. Polska nie wzięła udziału w szczycie i bardzo dobrze, bo nie chcemy żyrować decyzji podejmowanych przez większość, która prowadzi błędną politykę emigracyjną. Podobne stanowisko zajęli nasi sąsiedzi z Grupy Wyszehradzkiej. Rzadko się zdarza moment, że warto być nieobecnym, żeby zamanifestować odrębność i niezgodę na narzucane decyzje. W czwartek odbędzie się formalny szczyt. Wtedy premier Morawiecki wyartykułuje nasze nie dla imigrantów. Kraje, które dotychczas prowadziły błędną politykę imigracyjną, same się z niej obecnie wycofują. Tym bardziej więc nie powinniśmy aprobować rozwiązań, jakie starają się narzucić Niemcy. Polska i Węgry dają przykład prowadzenia polityki imigracyjnej zgodnej z interesem narodowym. Zachód nam tego zazdrości, a Polska nie może być zmuszana do płacenia za cudze błędy.

Czy jednak mamy taką moc, by skutecznie oprotestować niemieckie propozycje?

Przecież nikt nam siłą imigrantów na spadochronach nie zrzuci! Ich przyjmowanie to decyzja suwerenna. Oczywiście, będą wywierane na nas naciski, stosowany szantaż i groźby finansowe, ale na razie od dwóch lat groźba karania grzywną za nieprzyjmowanie uchodźców nie zadziałała, de facto Komisja Europejska się z tego wycofała. Po drugie, w projekcie budżetu na najbliższe lata 2021 – 2027 gorzej niż my wypadły kraje grzecznie przyjmujące imigrantów, na przykład Litwa, Estonia, Malta. Warto więc prowadzić własną politykę. Strachy na lachy - wyciągamy wnioski z błędów krajów Europy Zachodniej, bo nie chcemy u siebie terroryzmu.

To, co Pan mówi, podnosi na duchu… A jaka jest w związku z tym pozycja Angeli Merkel?

Dostała od własnej partii czas na znalezienie rozwiązania problemu. Jak dotąd bez powodzenia stara się ugasić pożar, który sama wznieciła. Proponuje tylko środki doraźne, nie na dłuższą metę. Dlatego może ponieść osobistą polityczną klęskę.

Brak pomysłu na systemowe rozwiązania...

Naiwność, a potem taktyka strusia. Głowa w piasek z wiarą, że problem się sam rozwiąże. Nie rozwiąże.

A co Pan sadzi o koncepcji prawdopodobnie fantastycznej... Może to nie naiwność Angeli Merkel tylko świadoma realizacja przez nią polityki mającej doprowadzić do dewastacji a wreszcie zniszczenia Europy? Nietrudno wyobrazić sobie, kto miałby w tym interes

Tego nie wiemy i nigdy nie będziemy mieć takiej pewności. Oceniać trzeba nie po intencjach a po skutkach działań. Czy była to chęć zdobycia taniej siły roboczej, czy względy ideologiczne - trudno powiedzieć. Motywacje polityków są istotne, ale nie tak jak efekty ich działań. Tymczasem działania Angeli Merkel i dla Niemiec, i dla Europy są fatalne. To klęska.

A nam wciąż zadrą w sercu tkwi nasza ostatnia, tak spektakularna klęska sportowa. Czy nie uważa Pan, że emocje związane z występami polskiej reprezentacji na Mistrzostwach Świata były nazbyt wzbudzone? Uwzględniając realistyczną ocenę możliwości naszych piłkarzy…

Jestem kibicem, a kibic myśli sercem, więc nikomu wiary w naszych nie wypominam. Balon nadmuchano jednak bardzo mocno. Szkoda, że ci którzy go pompowali, także dziennikarze nie zauważają autentycznych wielkich sukcesów polskich sportowców. Choćby siatkarzy, którzy zwyciężając z Australią 3:0 awansowali do final six Ligi Narodów czyli odpowiednika piłkarskiego Pucharu Świata. Siatkarze wstydu nam nie przynoszą – wygrywają bardzo często, a jeśli nawet im się nie powiedzie, to walczą zaciekle, dają całe serducho! i Godnie reprezentują Polskę i bronią honoru naszego sportu. Może za dużo mówiliśmy o piłkarzach, a za mało o zwycięstwach siatkarzy, bardzo młodej jeszcze drużyny. Nasze siatkarki zajęły w tym roku ósme miejsce na świecie. Więcej mówmy o sukcesach, nie o nadziejach na sukces. Mówmy o siatkarzach, a poczekajmy kiedy będzie można mówić też o piłkarzach.

Odbieram to jako apel do dziennikarzy o wyważenie proporcji w relacjonowaniu zdarzeń sportowych.

Tak, ażeby dziennikarze a także decydenci sportowi i władze naszego kraju dostrzegali sukcesy siatkarzy zamiast skupiać się na mglistych nadziejach na sukces.

Biorę to sobie do serca, a teraz dziękuję za rozmowę.