Rozsądny głos ze wschodnich Niemiec. Dejan Panow, przedstawiciel Meklemburgi-Pomorza przedniego ds. międzynarodowych: Nasza chrześcijańska kultura nie każe umierać dla Boga, ale żyć dla Niego”.

Fronda.pl: W ten weekend byliśmy świadkami ataku terrorystycznego w Bawarii. Po wydarzeniach w Nicei, ISIS informowało, że kolejnym celem będą Niemcy. Czy Niemcy boją się eskalacji terroryzmu islamskiego?

Dejan Panow: W najbliższych latach z pewnością będziemy mieli do czynienia z bardziej nieskoordynowanymi atakami przeprowadzonymi przez pojedyncze osoby lub w mniejszych grupach. Nie spodziewam się jednak tak dużych zamachów jak w Paryżu. Wiele osób nie czuje bezpośrednio strachu, ale żywi negatywne uczucie wobec nie-Europejczyków. Strach przed muzułmanami jest dużo silniejszy jednak we wschodnich landach, gdzie nie ma dużo imigrantów, w porównaniu z zachodnimi Niemcami. W Niemczech żyje 4-miliony muzułmanów, ciekawą kwestią jest fakt, dlaczego nie ma u nas dużych zamachów. Odpowiedź może być paradoksalna. Niemiecki system socjalny jest bardzo hojny dla imigrantów, i wielu z nich dzięki temu wysyła duże pieniądze Państwu Islamskiemu. Być może dlatego, by nie przerywać przepływu pieniężnego, w Niemczech atakują tylko samotne wilki.

Fronda.pl: Niemiecka policja i służby specjalne wydają się być dobrze przygotowany do walki z terroryzmem. Czy są one w stanie nadal chronić Niemcy w sytuacji, gdy coraz częściej mamy do czynienia właśnie z atakami samotnych wilków, którzy tak jak w Nicei, rozjeżdżają ludzi ciężarówkami?

Dejan Panow: Niemcy od dawna mają bardzo dobre kontakty w świecie arabskim. Może, dlatego nasze służby lepiej niż inne, orientują się w zagrożeniach płynących z Bliskiego Wschodu. Kolejną ważną kwestią jest brak gett imigranckich, z jakimi mamy do czynienia we Francji czy w Belgii. Nie do przeceniania są też doświadczenia z okresu Zimnej Wojny, gdzie ludzie mówiący tym samym językiem, mogli być szpiegami jednej bądź drugiej strony. Dlatego nasze służby są lepiej wyczulone na niebezpieczeństwo. Samotne wilki mogą być odpowiednio wcześniej zatrzymane, kiedy policją wie, co oni sami myślą. Chociaż nie wszystkich zamachów da się ustrzec, a daleko idąca inwigilacja też jest niebezpieczna.

Bardzo istotną kwestią jest też przygotowanie ludzi i służby do zagrożenia atakami terrorystycznymi. Nasze służby federalne są dobrze przygotowane do walki z terroryzmem, ale należałoby lepiej przeszkolić chociażby lokalną policję. A dzieci w szkołach powinni być objęci specjalnym programem, podobnym do tego, z jakim mają do czynienia mali Japończycy, którzy są przygotowywani na wypadek trzęsień ziemi, ale w naszym wypadku chodziłoby o zagrożenie terroryzmem.

Fronda.pl: Czy zdarzenia, które miały się w ubiegłym tygodniu w Bawarii, a w których mieliśmy do czynienia z atakami prowadzonymi przez wyznawców islamu, mogą mieć wpływ na stosunki międzykulturowe w Niemczech?

Dejan Panow: Tak, wzmocni to nasze stosunki z innymi nacjami wyznającymi chrześcijańskie i humanistyczne wartości. Ludzie są równi, czy tego chcemy, czy nie. Ale nie jestem pewien, czy nasza idealistyczna, zachodnia perspektywa oparta na prawach człowieka i rządach prawa jest odpowiednia dla całego świata. Czasami Europejczycy zapominają, że świat islamski ma inną perspektywę i inne odczucia. Zadajmy sobie pytanie, dlaczego zamachów terrorystycznych nie przeprowadzają chrześcijanie? Ponieważ nasza chrześcijańska kultura nie każe umierać dla Boga, ale żyć dla niego.

Fronda.pl: Zagrożenie terroryzmem wzmacnia poparcie dla ruchów antysystemowych w Europie. Czy z podobna sytuacją mamy do czynienia w Niemczech, i jak to może wpłynąć na zbliżające się wybory federalne?

Dejan Panow: Do 2017 roku możemy mieć do czynienia z jeszcze większa ilością ataków samotnych wilków. Do Niemiec wciąż napływają kolejni imigranci, i fundamentalistyczni kaznodzieje mają coraz więcej umysłów do zatruwania zbrodniczą interpretacją Islamu. Do z pewnością przysporzy popularności partiom skrajnym. Do parlamentu federalnego może wejść AfD, do parlamentu w moim landzie, Meklemburgi-Pomorzu przednim, może wejść neonazistowska NPD. Przyszłe wybory na pewno zmienią polityczny krajobraz Niemiec. Ale widać dzisiaj, że nacjonaliści w różnych krajach, nie występują przeciwko innym narodom europejskim, ale wspólnie przeciwko światu islamskiemu.

Fronda.pl: Po kryzysie imigracyjnym z ubiego roku mogliśmy zobaczyć wielką dyskusję na temat polityki "otwartych drzwi" Angeli Merkel. Jakie rozwiązanie tego kryzysu jest do zaakceptowania dla większości niemieckiej opinii publicznej? I jak zagrożenie islamskim terroryzmem może na nią wpłynąć?

Nie wiem, czy kryzys imigracyjny został zakończony. Turcja prowadzi w tej chwili bardzo niebezpieczną grę z Unią Europejską i może w każdej chwili otworzyć granice. Możemy być tylko wdzięczni rządom Bułgarii, Macedonii i Węgier za zamknięcie szlaku bałkańskiego.

Dla większości Niemców strasznym jest fakt, że nikt nie kontroluje nielegalnej imigracji. Polityka UE nie zdała egzaminu, bo nie byliśmy przygotowani na tak ogromnej masy ludności. W moim kraju wiele osób chce pomagać ludziom z całego świata. To jest w porządku, ale to musi być jasne, jeśli chcesz żyć Niemczech, musisz szanować prawo tego kraju, ale wielu ludzi wspierających imigrantów, daje im do zrozumienia, że mogą oni żyć tak, jak w starym domu. To złe i straszne, ponieważ nie tworzy to dobrej atmosfery wokół nich. Niemcy chcieli by prawdziwej weryfikacji uchodźców. Ale w wielu przypadkach mamy do czynienia z ludźmi, którzy być może pochodzą z Maroka / Pakistan / Bangladeszu ale mówią "jesteśmy Syryjczykami"! Ludzie tego nie lubią.

Nikt już w Niemczech nie mówi o polityce otwartych drzwi. Oczywiście, ludzie chcą pomagać tym, którzy potrzebują pomocy, ale nie ufa już się tak bardzo tym, którzy tej pomocy się domagają. Od 2017 w federalnym parlamencie pojawi się przynajmniej jedna partia prawicowa, i zagrożenie terroryzmem, będzie miało na to wpływ.

Rozmawiał Bartosz Bartczak