Ambasada Rosji w Chartumie i miejscowe MSW zaprzeczają twierdzeniom opozycji, że najemnicy z tzw. kompanii Wagnera pomagają tłumić antyrządowe protesty. Ale przyznają, że „rosyjscy doradcy” szkolą sudańskie służby bezpieczeństwa. Trwające od grudnia 2018 roku masowe protesty przeciwko rządom Omara Baszira budzą niepokój w Moskwie. Sudan stał się ostatnio jednym z najważniejszych sojuszników Rosji w Afryce. Chodzi zarówno o dostęp do złóż złota, jak też możliwość budowy bazy wojennej nad Morzem Czerwonym.

 

Fatalna sytuacja gospodarcza Sudanu wywołała falę antyrządowych protestów. Zaczęło się od drastycznych – nawet o 300 proc. – podwyżek cen paliwa i chleba. Później doszły hasła polityczne: żądanie ustąpienia rządzącego krajem od 30 lat Omara Baszira. Od połowy grudnia w starciach z siłami porządkowymi zginęło nawet kilkadziesiąt osób. Jednak dyktator deklaruje, że nie ustąpi. Jego upadek byłby też poważnym ciosem dla afrykańskiej polityki Moskwy. Rosja zacieśnia współpracę wojskową z Sudanem i już w ubiegłym roku wysłała do Chartumu doradców oraz najemników z tzw. kompanii Wagnera. Moskwa pomaga Baszirowi, bo w zamian uzyskała koncesje na eksploatację złóż złota i obietnicę zgody na budowę bazy wojskowej nad Morzem Czerwonym.

Zachodnie media, powołując się na sudańską opozycję, donoszą, że lokalnym siłom bezpieczeństwa w tłumieniu protestów pomagają rosyjscy najemnicy. Ambasada Rosji w Chartumie zaprzecza, podobnie jak MSW Sudanu. Nie zaprzeczają jednak samemu faktowi obecności Rosjan w tym kraju. Rząd w Chartumie przyznał nawet, że Rosjanie szkolą miejscowe służby bezpieczeństwa (co wskazuje, że twierdzenia opozycji o rosyjskiej pomocy w tłumieniu protestów mogą być prawdziwe). Wiadomo też jednak, że najemników widziano również w Darfurze oraz w pobliżu granicy z Republiką Środkowoafrykańską – tam znajdują się kopalnie złota. Eksploatuje je firma związana z Jewgienijem Prigożinem, oligarchą związanym z Kremlem. Ale zyski ze złota to nie jedyny motyw pomocy rosyjskiej dla Baszira. Deputowani sudańskiego parlamentu potwierdzają, że umowa z Rosją o współpracy wojskowej otworzy Moskwie drogę do zainstalowania nad Morzem Czerwonym bazy wojennej. Baszir włączył się też w bliskowschodnią politykę Kremla. W grudniu nieoczekiwanie odwiedził syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.

Omar Baszir po jest najdłużej rządzącym prezydentem w Afryce. Weteran wojny Jom Kippur w 1973 roku(dowodził brygadą sudańskiej piechoty na Synaju w walkach z Izraelem), w 1989 przejął władzę po wojskowym puczu. Po dwóch latach wprowadził w calym kraju prawo karne oparte na szariacie. To wywołało bunt południa Sudanu, gdzie mieszkają chrześcijanie. To Baszir jest głównym winowajcą krwawej wojny domowej zakończonej niepodległością Sudanu Południowego, wojny w Darfurze (zginęło tutaj 300 tys. ludzi, ponad 2 mln stało się uchodźcami) i w Południowym Kordofanie. W 2009 roku Omar Baszir został pierwszym w historii urzędującym prezydentem oskarżonym przez Międzynarodowy Trybunał Karny o zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne i ludobójstwo w sudańskiej prowincji Darfur.

Warsaw Institute