Podczas trwających właśnie rosyjsko-białoruskich manewrów wojskowych Zapad-21 Rosjanie przetestują najnowsze bezzałogowe, bojowe pojazdy lądowe. Jednym z nich jest Uran-9, charakteryzujący się niezwykle silnym uzbrojeniem, wyposażony w aż 18 różnych środków ogniowych, który jednak w swej poprzedniej, niezmodyfikowanej wersji miał się nie najlepiej spisać podczas wojny domowej w Syrii.

Uran-9 został zaprojektowany z myślą o prowadzeniu zadań z zakresu rozpoznania, wsparcia ogniowego, a także zwalczania broni pancernej. Osiąga on maksymalną prędkość 35 km/h oraz zasięg 200 km, a jego masa bojowa wynosi 14 ton.

Według raportu z 3. Centralnego Instytutu Badawczego Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej debiut w warunkach bojowych, podczas wojny w Syrii, potężnie uzbrojonego bezzałogowca nie wypadł jednak najokazalej. Podczas chrztu bojowego na Bliskim Wschodzie unaoczniły się bowiem problemy, jakie Uran-9 miał w aspekcie mobilności, świadomości sytuacyjnej, a nawet siły ognia.

Zmodyfikowana wersja wspomnianego bojowego drona, wraz z innymi rosyjskimi robotami bojowymi, wzięła właśnie udział w odbywających się w ramach manewrów Zapad-21, ćwiczeniach na poligonie Mulino w rejonie Niżnego Nowogrodu.

Nie ulega wątpliwości, że jednym z ważniejszych atutów rosyjskiego bezzałogowca jest jego… bezzałogowość właśnie. Dzięki temu poskromiony zostanie raz na zawsze odwieczny problem trapiący tradycyjne rosyjskie kamandy bojowe, czyli pragnienie nadmiernego zagrzewania się do boju za pomocą niekontrolowanej dezynfekcji wewnętrznej. A i ewentualne obostrzenia pandemiczne zostaną siłą rzeczy zachowane wewnątrz bezzałogwca. Gorzej, gdy ktoś go zagłuszy…

 

ren/defence24.pl