Propaganda Kremla jest niezwykle skuteczna: Rosjanie są nią po prostu otumanieni. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez niezależne Centrum Lewady, poddani Putina sądzą, że to Stany Zjednoczone wywołały konflikt na Ukrainie.

52 proc. badanych wierzy, że „Ukraina stała się marionetką w rękach Zachodu i USA prowadzących antyrosyjską politykę”. Tylko 26 proc. respondentów mówi, że Ukraina chciała po prostu stać się wolnym i demokratycznym krajem.

Co więcej zaledwie 6 proc. Rosjan sądzi, że operacja antyterrorystyczna prowadzona przez Kijów jest dziełem inicjatywy Ukrainy. Według 77 proc. badanych za walkami stoją USA.

75 proc. ankietowanych uznało też, że Rosja nie ponosi odpowiedzialności za rozlew krwi. W dodatku 57 proc. wierzy, że Moskwa w ogóle nie wtrąca się w sprawy konfliktu…

Rosjanie wciąż popierają też przyłączenie do Federacji Krymu. Za „wielkie osiągnięcie” aneksję uważa 85 proc. badanych.

Rosnącym poparciem cieszy się też sam Władimir Putin. Gdyby odbywały się teraz wybory prezydenckie, zagłosowałoby na niego 52 proc. wyborców. 30 proc. jest niezdecydowanych, obecny prezydent mógłby więc liczyć de facto na większe poparcie. To znaczny wzrost, bo w styczniu chciało na niego głosować tylko 29 proc. Rosjan.

bjad/rzeczpospolita.pl