Wydawać by się mogło, że tania ropa to coś dobrego, jednak na pewno nie dla włodarzy największych koncernów zajmujących się tą gałęzią przemysłu. Czy Rosja niedługo pogrąży się w zapaści?

Ceny ropy wciąż spadają, niektórzy szacują, że niebawem dojdą do poziomu 18 albo nawet 16 dolarów za baryłkę (dla porównania jeszcze parę lat temu cena ropy wynosiła 47 dolarów). Szefowie koncernów apelują - jedynym ratunkiem dla rosyjskiej branży naftowej mogłaby być szybka prywatyzacja.

Jeden z (wciąż) najpotężniejszych ludzi świata Wagit Alekpierow - szef rosyjskiego Łukoilu przepowiada, że branżę czeka prawdziwa tragedia, jeśli rosyjskie ministerstwo finansów zwiększy obciążenia podatkowe dla nafciarzy.

W niedawnym wywiadzie Alekpierow stwierdził, że już dziś ludzie trudniący się wydobyciem ropy są w bardzo trudnej sytuacji. Ich rzeczywiste zyski wbrew pozorom nie są wcale wielkie, gdyż wszystko, co uda im się zarobić, muszą reinwestować, by jeszcze utrzymać produkcję. Szef Łukoilu alarmuje jednak, że bliski jest moment, w którym wydobycie ropy może okazać się nierentowne.

Sam Alekpierow tylko w 2015 roku stracił nieco ponad miliard dolarów, co stanowiło jedną siódmą jego fortuny. Wszystko oczywiście za sprawą spadków cen ropy. Przedsiębiorca spodziewa się dalszego pogłębienia kryzysu i kolejnych spadków cen.

Niektórzy eksperci są bardziej optymistyczni. Były rosyjski minister finansów Aleksiej Kudrin stwierdził dla odmiany, że choć teraz przemysł naftowy rzeczywiście jest pogrążony w kryzysie, stan ten powinien się w ciągu kilku lat odwrócić, a posiadane rezerwy i fakt niskiego zadłużenia Rosji pomogą przetrwać trudny okres.

Czy tak się rzeczywiście stanie? A może spełni się czarna wizja dla rosyjskich nafciarzy?

daug/kresy24.pl