Były kandydat Platformy Obywatelskiej na premiera RP, Jan Maria Rokita udzielił wywiadu „Dziennikowi Polskiemu”, w którym podzielił się swoją opinią na temat wielu interesujących kwestii.

Toczy się wielki spór o rozumienie kultury, prawa, moralności, rodziny, religii. Czyli tego wszystkiego, co w ogóle określa nasze człowieczeństwo. Politycy wyraźnie podzielili się na tych, którzy chcą bronić świata, jaki istniał tu w Europie od dwóch tysięcy lat, i tych, którzy forsują jakąś totalną rewolucję kulturalną” – powiedział Rokita i dodał: „Ja nie chcę tej rewolucji. A już na pewno nie chcę polityków, którzy starają się ją przyspieszać, dawać jej napęd”.

„Moja obawa, z grubsza biorąc, jest taka, że ta rewolucja zmierza do odebrania człowiekowi jego wykraczającego poza ten świat powołania, do zredukowania go do poziomu biologii i postawienia na równi ze światem zwierząt. To jest jakieś antycywilizacyjne szaleństwo, w które się zagłębiamy” – mówił były poseł PO.

„A ja mam pewność, że Bóg i ludzki rozum - to jedyne zapory, które ocalić mogą nas jeszcze przed skutkami naszego własnego szaleństwa. Przeczytałem kiedyś taki specjalny naukowy dodatek do „Gazety Wyborczej”, który poświęcono entuzjastycznemu ogłoszeniu jakichś wyników badań naukowych, dowodzących, że moralność - to atawizm, który bierze się z biologii i jakichś tam procesów chemicznych w naszym organizmie. To właśnie nazywam współczesnym szaleństwem” – konstatował Rokita.

„Zawsze fala imigrantów na granicach musi być trudną próbą moralną. Bo nieuchronnie stawia nas przed diabelskim wyborem: ulec presji i poddać się temu najazdowi czy też zamknąć się, ryzykując cierpienie i śmierć tych ludzi, z naszą wiedzą, że mogliśmy temu zapobiec, lecz nie zrobiliśmy tego. Brrr… zimno mi się robi na plecach, jak myślę o takich wyborach. To są wybory tragiczne, przed którymi stają politycy” – przekonywał Jan Maria Rokita.

„Strategia Rzymu przypominała logikę kanclerz Merkel: trzeba ich wpuszczać i za wszelką cenę próbować inkulturować. To się wtedy nie udało. Strategią Bizancjum było budowanie potężnych murów - jak Orban i Morawiecki. Z historii wiemy, że Bizancjum obroniło się jeszcze na całe tysiąc lat po upadku Rzymu. I to jest dobra lekcja dla współczesności” – diagnozował były polityk z Krakowa.

„Ani wstępując do Unii, ani zawierając sojusz z Ameryką, nie zobowiązywaliśmy się do mechanicznego kopiowania u nas każdej, nawet najgłupszej ideologii, która akurat tam staje się modna. Nie jesteśmy jakimś fircykiem Europy, żebyśmy mieli ich we wszystkim bezmyślnie kopiować, niczym ten żałosny Papkin z „Zemsty” Fredry. Zasada jest prosta: w polityce nie ma żadnych pakietów. Możesz być nacjonalistą i nie znosić tyranii Putina. I równie dobrze możesz być lewakiem i nie cierpieć brukselskich eurokratów” – podkreślił Rokita.

„Te wszystkie szykany ze strony instytucji unijnych, jakich Polska ostatnio doświadcza, dobrze posłużyły rozpropagowaniu polskiego punktu widzenia. Coraz wyraźniej można to obserwować w zachodniej debacie publicznej, w której pogląd, że „Polska ma rację”, jeszcze parę miesięcy temu był w zasadzie niedopuszczalny, a teraz powoli staje się czymś coraz częstszym i zwyczajnym” – skonstatował niedoszły premier RP.

 

ren/dziennikpolski24.pl