Prokurator Prokuratury Rejonowej w Gorzowie Wielkopolskim, ponownie umorzył śledztwo, dotyczące przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji, gdy ci rozbili legalną pikietę antyaborcyjną przed Przystankiem Woodstock, zatrzymując bezprawnie przewodniczącego zgromadzenia i jednego z uczestników. Mimo iż bezprawność tych wydarzeń została już potwierdzona przez Sąd Rejonowy w Słubicach, prokurator zajął się usprawiedliwianiem policjantów. Tak uprzejmy wobec przekraczających prawo funkcjonariuszy, był znacznie sroższy wobec poszkodowanych obrońców życia.

Uzasadnienie postanowienia zaczyna się od uznania Przystanku Woodstock za "największe wydarzenie kulturalne w tej części Europy". Następnie prokurator wyraża niesmak wobec formy działalności Fundacji stwierdzając, iż "problemem pozostaje, czy koniecznym było prezentowanie treści drastycznych (...)", a "organizatorzy(...) niewłaściwie dobrali formę przekazu do potencjalnych odbiorców (...)". Wydaje się, że autor uzasadnienia zapomniał, że jego rolą jest ściganie przestępców, a nie cenzurowanie debaty publicznej.

Komentując treść plakatów, prokurator stwierdza, że obecni na imprezie Niemcy widząc wizerunek Adolfa Hitlera na jednym z nich mogliby się dopuścić "niebezpiecznych zachowań na tle narodowościowym i ideowym", a więc "konieczna była interwencja policyjna". Czyżby prokurator założył, że obecni na imprezie Niemcy są nazistami i będą bronić wizerunku swego wodza?

W kolejnym wywodzie dochodzi do wniosku, że na korzyść policjantów przemawia fakt, iż "byli w łączności radiowo -telefonicznej z centrum dowodzenia i wspólnie konsultowali sposób rozwiązania sprawy". Przypomnijmy więc kilka cytatów z zapisu tych rozmów:

"P1 (pierwszy patrol) - (...) stoi jeden gościu w żółtej koszulce, trzech kamerzystów chyba i jakieś wywiady się tutaj udzielają wiesz. Także podejrzewam, że jak tu się zacznie, coś się rozpęta to tu będzie kocioł

(...)

D[yżurny] - Słuchaj, tych gości trzeba będzie w takim razie zabrać tutaj [na komisariat - przyp. A.M.], tylko teraz zastanawiam się tutaj co oni za przepis naruszyli, kto publicznie bez zezwolenia tam coś takiego jest gdzieś"

"D[yżurny] - Trzymają plakat taki z dzieckiem świeżo jakimś urodzonym, z napisem nie przerywajmy tam ciąży, panowie mówili na początku, że mają pozwolenie z urzędu miasta na taki plakat, teraz się okazuje, że wcale nie mają takiego pozwolenia, jest trzech kamerzystów [przyp. A.M. - ustawa prawo o zgromadzeniach nie przewiduje instytucji "pozwolenia" na zgromadzenie; zgromadzenie jest zgłaszane przez organizatora, a urząd jedynie przyjmuje ten fakt do wiadomości, tak jak to miało miejsce w tym przypadku ].

(...)

"K[omendant] - (...) dla mnie to jest teraz, nie to jest teraz dla mnie profanowanie czegoś albo nawoływanie do jakiejś nielegalnej tutaj demonstracji czy coś (...)

Z powyższych zapisów wynika, że policjanci zdecydowani byli rozbić legalne zgromadzenie, choć nie mogli znaleźć do tego podstawy prawnej. Oczywista samowola policjantów i pogarda dla prawa. Dla prokuratora nie ma to „znamion czynu zabronionego". Przy takich prokuratorach i takich policjantach, przestępcy mogą się czuć bezpiecznie. Za to obywatele korzystający ze swoich praw powinni się bać. A może komuś o to właśnie chodzi?

Aleksandra Musiał/Stopaborcji.pl