- W kraju od pięciu lat rządzonym przez pisowską bandę, która w sytuacji, gdy wszystko zaczyna się walić, funduje obywatelom falę hejtu. Biorąc pod uwagę nieporadność działań tego rządu, trudno nie mieć podejrzeń, że to, co wydarzyło się z dystrybucją szczepionek na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, i zaszczepienie kilkunastu aktorów, którzy zgodzili się wystąpić w akcji promującej szczepienia, było ukartowane – powiedział w wywiadzie dla newsweek.pl socjolog prof. Ireneusz Krzemiński

Problem nie dotyczy tylko celebrytów, co mogło umknąć socjologowi, ponieważ na listach znajdują się też politycy z rodzinami oraz biznesmeni i fundatorzy WUM.

- Instytucjonalną i moralną zbrodnię, przy czym większy atak jest na tych, którzy rzekomo „niemoralnie” te szczepionki pobrali, niż na tych, którzy „niemoralnie” te szczepionki im zaproponowali. To obłęd. Więc pytam, gdzie ja żyję? Prawdę mówiąc, poczułem się, jakbyśmy wrócili do walącego się komunizmu! - stwierdza dalej prof. Krzemiński.

Rozmówca Newsweeka wietrzy też, że w całą akcję zamieszane są polskie służby, „które tak zamotały całą sprawę, że wykreowano z niej aferę”.

Profesor Krzemiński zwykle atakuje PiS i obóz rządzący, krytyka w tym miejscu więc nie dziwi, ale wszystko wydaje się wskazywać na to, że naukowiec, który wielokrotnie zarzucał innym formułowanie teorii spiskowych sam zaczął się z nie wplątywać. No chyba, że stawia tezę lub pytanie badawcze, które będzie chciał poddać wnikliwym badaniom. Jeśli tak, to wypada na tylko z niecierpliwością czekać na wyniki tych naukowych dociekań.

mp/newsweek.pl/twitter/fronda.pl