Nowy prezydent nie tylko zapisał się w historii jako najbardziej konserwatywny przywódca Chile od czasu przywrócenia demokracji, ale również jako polityk o najsilniejszym mandacie społecznym. Obowiązkowe głosowanie ujawniło skalę zmęczenia dotychczasowym kierunkiem państwa, a rywalizacja z kandydatką Komunistycznej Partii Chile wyraźnie przesunęła wahadło nastrojów wyborczych w stronę radykalnej zmiany.

Wygrana Kasta wpisuje się w szerszą strategię administracji Donalda Trumpa, która w nowej Narodowej Strategii Bezpieczeństwa wskazuje Amerykę Łacińską jako kluczowy obszar rywalizacji geopolitycznej. Od Argentyny Javiera Mileia, przez Paragwaj, Peru i Ekwador, po Chile, rośnie sieć konserwatywnych rządów postrzeganych w Waszyngtonie jako naturalni sojusznicy USA.

Reakcje regionalne były natychmiastowe. Prezydent Kolumbii Gustavo Petro ostrzegł na serwisie X przed „wiatrami śmierci” nadciągającymi z północy i południa kontynentu, zapowiadając mobilizację polityczną swojego obozu. Politolodzy w Chile podkreślają jednak, że sukces Kasta to przede wszystkim efekt frustracji społecznej. Jak zauważyła Paulina Astroza z Universidad de Concepción, wyborcy „odpłynęli do ugrupowań skrajnych”, bo partie głównego nurtu nie odpowiedziały na ich realne oczekiwania.

Na pierwszy plan kampanii wysunęły się kwestie bezpieczeństwa i migracji. Kast zapowiedział masowe deportacje nielegalnych imigrantów z Wenezueli, budowę muru na północnej granicy oraz bezwzględną walkę z przestępczością na wzór działań prezydenta Salwadoru Nayiba Bukele. Jednocześnie deklaruje zwrot ku ultraliberalnej polityce gospodarczej inspirowanej reformami Mileia, licząc na przyspieszenie wzrostu, który za rządów Borica oscylował wokół 2 procent.