Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Chciałabym zapytać o nepotyzm, mam akurat najnowszy przykład z Twittera - zamieszczony cytat z gazety: ,,Chyba wszystkie drogi na świecie prowadzą do warszawskiego Ratusza. Np. Jest taka posłanka Róża Thun, jej zięć jest dyrektorem w stołecznym ratuszu, jej rodzona siostra - naczelnikiem w stołecznym ratuszu, a syn pani naczelnik, niejaki Henryk Grocholski, jest prawnikiem, specjalistą od reprywatyzacji. Jaki ten świat mały''. Co Pan o tym sądzi?
Piotr Strzembosz: Bardzo trudno jest wyciągać generalne wnioski na podstawie takich jednostkowych przypadków, bo każda sytuacja jest inna. Z jednej strony nie można zabronić rodzinom osób publicznych, zatrudnienia ich w określonych miejscach, chyba, że prawo jednoznacznie tego zabrania. Każdy przypadek warto analizować indywidualnie. Ludzie związani rodzinnie czy towarzysko z władzą mogą być kompetentni, wykształceni, obdarzeni gruntowną wiedzą i znakomicie wykonują swoje obowiązki, ale znamy liczne przypadki, gdy ktoś niekompetentny jest, mówiąc kolokwialnie, „wrzucany”' do rady nadzorczej czy ministerstwa tylko dlatego, że jest pociotkiem czy znajomym wpływowej osoby i zatrudniają go dlatego, żeby bez wysiłku uzyskał wysoką pensję. Nie można wpadać ze skrajności w skrajność.
F: Czyli zdarza się i tak, że ludzie doskonale przygotowani do pracy na danym stanowisku mają przykrości z tego powodu, że są obarczeni syndromem ,,rodziny i znajomych króliczka'', czyli mówiąc inaczej ,,rodziny szefa'' na przykład i tylko z tego powodu są gorzej oceniani przez swoje środowisko?
P. S.: Są sytuacje moim zdaniem ewidentne, np. córka wicepremiera Vincenta Rostowskiego, która najpierw pracowała w gabinecie politycznym ministra Sikorskiego, a później jako „ekspertka” w Polskim Instytucie Spraw Publicznych, instytucji podległej MSZ. Czy życiorys i doświadczenia 23 letniej wtedy kobiety predestynowały ją na to stanowisko, czy był to klasyczny nepotyzm? Jak sądzę „lista Misiewiczów” mogłaby być sygnowana nazwiskiem „młodych-zdolnych” wywodzących z różnych formacji politycznych.
Ale nie można generalizować. Warto przyglądać się, czy nie zostało złamane prawo, a jeśli nie, czy osoby zatrudnione zgodnie z literą prawa, są kompetentne. Mam oczywiście na myśli stanowiska urzędnicze, a nie polityczne, bo tam obowiązują zupełnie inne reguły.
F: Dr Jerzy Targalski w rozmowie na temat nepotyzmu przedstawił swoją opinię, że m. in. pojawia się on wszędzie tam, gdzie są problemy z pracą. Ludzie sobie w ten sposób ułatwiają zatrudnienie w rodzinach, wśród znajomych. Czy spotkał sie Pan z takim zjawiskiem?
P. S: W małych wiejskich gminach, gdzie jest strukturalne bezrobocie, urząd gminy jest bardzo często największym pracodawcą i jest oczywiste, że dobre koneksje z wójtem mogą kończyć się zatrudnieniem. Warto jednak zauważyć, że urząd gminy ma na swoim terenie ograniczoną liczbę specjalistów, więc trudno się dziwić, że wójt może mieć pokusę, by sięgać po osoby sobie bardzo dobrze znane, a pomysł, by zatrudniać osoby z poza gminy, nie rozwiązuje problemu, bowiem łatwo sobie wyobrazić, że wójt gminy X zatrudnia znajomego lub członka rodziny wójta gminy Y i odwrotnie. Włodarze sąsiednich gmin znają się przeważnie jak „łyse konie”, więc nawet najlepsza ustawa regulująca sposób wyłonienia kandydatów na urzędnicze stanowiska nie wyeliminuje nepotyzmu, jeśli konkurs rozpisany jest „pod” konkretną osobę.
Jeśli wśród kilkunastu gminnych urzędników i kilkudziesięciu pracowników zatrudnionych w jednostkach podległych gminie, jest zatrudniona rodzona siostra czy syn wójta, to nie przesądza, że ma miejsce nepotyzm. Trzeba zbadać, jakie to jest stanowisko, jakie pracownik ma kwalifikacje itd.
Podobnie w organizacjach pożytku publicznego. Nie można generalizować, że jeśli jakaś fundacja dostaje duże pieniądze od samorządu lub ministerstwa, a osoby angażujące się w tej organizacji pobierają wynagrodzenie, to jest to naganne. Trzeba przyjrzeć się co robi ta organizacja, na co przeznacza otrzymane dotacje, czy prawidłowo i terminowo się rozlicza, jakie kompetencje mają i jakie prace wykonują wynagradzane osoby. Są niestety przykłady, gdy są poważne niejasności i tu bym zdecydowanie reagował.
F: Ma pan na myśli jakąś konkretną organizację?
Przychodzi mi na myśl Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, fundacja, która nie ujawnia pełnych sprawozdań finansowych. Przez firmy zarządzane przez żonę, córkę i konkubenta córki Jerzego Owsiaka, w ciągu ostatnich sześciu lat, w nie transparentny sposób przepłynęło około 50 mln zł na „usługi obce”. Jakie? Tego nie wiemy, bo mimo sądowych nakazów, sprawozdania nie zostały ujawnione. I nie ma tu większego znaczenia, że zbierane przez WOŚP środki nie pochodzą bezpośrednio z publicznej kasy (pośrednio tak, bo setki samorządów finansuje koncerty WOŚP na swoim terenie), a z kieszeni osób prywatnych, bo brak przejrzystości podważa wiarygodność całej inicjatywy.
dziękuję za rozmowę