W­­ydaje się, że małżonka obecnego prezydenta Andrzeja Dudy, Agata, wcale nie chciała być Pierwszą Damą Rzeczypospolitej. Ba, mówiło się, że zupełnie nie jest zachwycona tym, iż jej mąż został kandydatem na prezydenta. Kiedy 11 listopada 2014 r. w sali krakowskiego „Sokoła”, czyli przedwojennego Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego, świadka wielu patriotycznych i podniosłych uroczystości, Jarosław Kaczyński zaprezentował oficjalnie jego kandydaturę, a wyraźnie wzruszony i poruszony Andrzej Duda powiedział: „Propozycję przyjmuję… Jeśli zostanę wybrany, moja prezydentura będzie dynamiczna i aktywna”, byli przy nim spośród jego najbliższych tylko rodzice…

 

Próżno było szukać Agaty Dudy u boku męża podczas oficjalnych spotkań przez następne trzy miesiące. Tu i ówdzie szemrano więc, że zwyczajnie ma mu za złe, iż postanowił kandydować, że nie uzgodnił z nią tej decyzji, i że w żadnym wypadku nie ma zamiaru go wspierać, ani tym bardziej przenosić się do Warszawy. Aż tu nagle, 7 lutego 2015 r., małżonka kandydata pojawiła się podczas warszawskiej konwencji PiS inaugurującej kampanię prezydencką. Trzeba przyznać, że było to prawdziwe entrée w stylu wielkiej damy. Nikt nie spodziewał się, że tak świetnie się zaprezentuje. Mainstream do tej pory musiał wyczyniać niebywałe wprost sztuczki, żeby kreować ówczesną prezydentową Annę Komorowską na kogoś, kim nigdy nie była i z wielu przyczyn być nie mogła, na łamach kolorowych czasopism musiano rozpływać się w pochwałach i zachwytach z byle powodu, choć powodów ku temu brakowało. Teraz mass media doznały niewyobrażalnego wprost szoku. Zaciekli wrogowie obozu patriotycznego nie byli na to absolutnie przygotowani. Agata Kornhauser-Duda pojawiła się od razu – jak to się dzisiaj mówi – jako power woman.

Elegancka, ale i nowoczesna, stonowana, ale i energiczna, a do tego wszystkiego inteligentna, uśmiechnięta, pełna wdzięku, ładna, zadbana i bardzo zgrabna. Żadnych oznak stremowania podczas występów publicznych, żadnych grymasów na twarzy, żadnej pozy czy głupiego wdzięczenia się do kamer i obiektywów. Procentował uprawiany przez nią od studiów zawód; bycie nauczycielem przyzwyczaja w pewnym sensie do występów publicznych, bo takim występem jest przecież każda lekcja w szkole. Uczy też pewnej powściągliwości, jeśli chce się zachować zdrowy dystans oraz zasłużyć na szacunek uczniów.

Podczas lutowej konwencji oboje – bardzo atrakcyjna para równolatków, para w najlepszym stylu – dawali jasny przekaz, że oto nadszedł czas na coś nowego, na zmiany także pokoleniowe, i że mają odwagę stawić czoła licznym wyzwaniom. Że pójdą w bój, choć wokół mnóstwo zajadle ujadających nieprzyjaciół i sprzedawczyków w skórach hien i wilków albo fałszywych przyjaciół w skórze baranków… Tego mainstream w żaden sposób nie przewidział. To był rzucony na stół przez Andrzeja Dudę trumf. Żeby była jasność, jego małżonka powiedziała wprost: „Jedno jest pewne, niezależnie od wyniku wyborów i niezależnie od tych wszystkich ataków, to powiem państwu jedno – za Andrzejem stoję ja i moja córka. I tego nic nie zmieni”.

Odporna na nienawiść

Wiedziała, że polityka to „w krysztale pomyje”, jak śpiewał Jacek Kaczmarski – potrafi dotkliwie człowieka zbrukać. Oboje spodziewali się, że przyjdzie im się zmierzyć z brutalnymi atakami, fałszywymi oskarżeniami, próbami pomówień, dyskredytowania i mieszania z błotem także osób im bliskich. Chyba nie mogli się jednak spodziewać, że intrygi i knowania przyjmą aż tak drastyczną postać w stosunku do niej, że będą aż tak nienawistne. Uderzali w nią, próbowali pisać kłamliwe autobiografie, poróżnić z bratem i teściami. Gdy nie przyniosło to skutku, bo nie reagowała na prowokacje, dużo boleśniej zaczęli smagać jej męża, ale także córkę, która została w Krakowie. Krytyka czerwonego płaszcza, który Agata Duda miała na sobie podczas nabożeństwa w katedrze wawelskiej w 5. rocznicę tragedii smoleńskiej, okazała się jedynie małym prztyczkiem w nos wobec napaści, które nastąpiły później. Kawiorowa opozycja nie odpuszcza, bo musiałaby zrezygnować z szampana na śniadanie…

Nie można odmówić Agacie Dudzie odwagi – stanęła przy mężu dzielnie. Nie tylko podczas kampanii wyborczej. Trwa również teraz, gdy minęło pierwsze półrocze prezydentury, a nadal trzeba znosić przeróżne ataki, przetrzymywać wylewane prosto w twarz strumienie podłości. Celują w tym ludzie z poprzedniego obozu władzy i ich kumotrzy usadowieni we wszelkich możliwych strukturach nie tylko administracji państwowej i mediów, ale niemal we wszystkich dziedzinach życia, włącznie z zagranicą. Im szybciej się ich stamtąd usunie, tym zdrowiej będzie dla nas wszystkich.

Myślę, że Agata Duda ma wyrazistą osobowość, swoje własne zdanie na każdy temat, i niekoniecznie zgadza się we wszystkim ze swoim mężem. Ale czy dobrana para oznacza, że ona i on mają zawsze to samo zdanie, że nie różnią się w poglądach i zapatrywaniach? Nie wierzę w takie cukierkowe opowiastki. Człowiek z krwi i kości, inteligentny, przekonany do swych racji, broni ich okazując przy tym różne emocje.

Agata i Andrzej poznali się, gdy byli bardzo młodzi. Pobrali się mając 22 lata, w trakcie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim – ona studiowała germanistykę, a on prawo. Jako dwudziestotrzylatkowie zostali już rodzicami i dzielili między siebie opiekę nad córką Kingą oraz jej wychowywanie. To są ludzie jeszcze młodzi, ale naprawdę doświadczeni. Myślę, że w ciągu 22 lat małżeństwa i rodzinnego szczęścia udało im się wykuć wspólny system wartości, który ich cementuje. Spójność ta widoczna jest w publicznym działaniu obojga.

 

Nauczycielka z powołania

W znakomitym II Liceum Ogólnokształcącym im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie, gdzie nauczała niemieckiego, ma opinię sprawiedliwej – pomaga tym, którzy się starają, ale ciężko im osiągnąć dobry wynik, nie ma zaś litości dla leni i obiboków. Kiedy przeglądałam stronę internetową krakowskiego II LO w poszukiwaniu śladów obecności Agaty Konrhauser-Dudy nauczycielki germanistki, a także jej zdjęć z tamtego czasu, zauważyłam, że pewnego roku na Dzień Nauczyciela wdzięczni licealiści wymalowali plakat z napisem: „Nauczyciele! Sobieski jest z Was dumny”. Czy może być większa pochwała dla nauczyciela, niż pochwała ze strony uczniów? „Sobieski” to od lat uczy miłości do Ojczyzny, przywiązania do tradycyjnych wartości i wiary chrześcijańskiej. (…)

Uroczystość zakończenia roku szkolnego 27 czerwca 2015 miała w „Sobieskim” już inny charakter; zaszczycił ją swoją obecnością prezydent Andrzej Duda. Został uhonorowany pamiątkową szablą, otrzymał kunsztowny ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej, karykaturę prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego wykonaną przez wybitną krakowską artystkę Ewę Barańską-Jamrozik oraz pamiątkową koszulkę i piłkę futbolową od uczniów. Dla jego żony było to spotkanie pożegnalne, ale wcale nie oznaczało zerwania więzów. Już 27 października przybyła tu ponownie wraz z mężem prezydentem, już jako Pierwsza Dama, by uczestniczyć w odsłonięciu i poświęceniu tablicy Jana hr. Szembeka (1881-1945), dyplomaty okresu II RP, najbliższego współpracownika ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Jednego z wielu wybitnych Polaków, którzy ukończyli tę szkołę. Przed Bożym Narodzeniem zaś, 21 grudnia 2015 r., z kolei w pałacu prezydenckim zagościli uczniowie i nauczyciele z krakowskiego liceum: „Byliśmy pod wrażeniem klasycznej elegancji wnętrz – napisali potem na stronie internetowej liceum – zdobionych wspaniałymi obrazami i urzekającymi kompozycjami ze świeżych kwiatów. Pojawienie się Pierwszej Damy Agaty Kornhauser-Dudy, którą znamy jako Panią Profesor II LO im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie, sprawiło, że w oficjalnych pałacowych salach zagościł domowy nastrój i ciepło. Mieliśmy wyjątkową okazję zobaczyć gabinet żony Prezydenta RP, po czym zostaliśmy zaproszeni do Ogrodu Zimowego, gdzie czekał na nas słodki poczęstunek i gdzie uzyskaliśmy odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań. W szczególności dowiedzieliśmy się, że Pani Profesor znalazła sposób, by nadal realizować swoją nauczycielską pasję”.

Faktycznie, 3 września 2015 r. Agata Kornhauser-Duda rozpoczęła całkowicie społecznie – kompletnie bez medialnego rozgłosu – prowadzenie lekcji języka niemieckiego dla uczniów Liceum Polonijnego Kolegium św. Stanisława Kostki w Warszawie w ramach koła językowego. Społeczność tej placówki tworzy ponad 150 uczniów i nauczycieli o polskich korzeniach pochodzących z wielu dawnych republik ZSRR. Licealiści mieszkają w szkolnym internacie, mają tam całodobową opiekę, wsparcie psychologa, a także pomoc w nauce.

Małżonka prezydenta podczas inauguracji nowego roku akademickiego w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej mówiła: „Spoczywają na mnie teraz inne obowiązki, związane z urzędem pełnionym przez mojego męża, ale to nie znaczy, że sprawy nauczycieli przestały mnie interesować. Przeciwnie: będę nadal nimi się zajmować. Uważam bowiem, że to zawód wyjątkowy, który nie jest tylko pracą, lecz – powołaniem”. W tej wyjątkowej placówce potrafiła dostrzec jeden z wielu najtrudniejszych wymiarów pracy nauczycielskiej: „Tutaj studenci przygotowują się również do pracy z dziećmi z niepełnosprawnością i do pracy z osobami przewlekle chorymi, w tym z dorosłymi. Tutaj kształci się ludzi, by w pracy – będąc w obliczu słabości, bólu i cierpienia – znajdowali w drugim człowieku przestrzeń do rozwoju, na miarę jego możliwości. Wiem, że w tym procesie potrzeba wyjątkowej wrażliwości, by skutecznie wspierać osoby chore i niepełnosprawne, aby rozwijały swój potencjał i nie były marginalizowane”.

Zainteresowanie i troska Agaty Dudy nauczaniem dzieci zdrowych i chorych znajduje swój przejaw m.in. w bardzo licznych spotkaniach, które odbywają się zarówno w pałacu prezydenckim na zaproszenie Pierwszej Damy, jak i w przeróżnych placówkach w kraju, co jest z kolei reakcją na składane jej zaproszenia. A tych nie brakuje, napływają z całej Polski z przeróżnych szkół i ośrodków terapeutyczno-wychowawczych. Wiadomo, że nie wszystkie może przyjąć, nie wszędzie może być osobiście. Wysyła więc listy z gratulacjami, wyrazami uznania i zachęty do dalszej działalności. Tu trzeba podkreślić, że odpowiadanie na listy i zaproszenia nie jest niestety praktyką żadnego z polskich polityków, także prawej strony, także tych najwyżej postawionych, wprost przeciwnie; starają się być mili i kontaktowi tylko kilka tygodni przed wyborami…

Ciepły dom w pałacu

Pierwsza dama z okazałej siedziby prezydenta na Krakowskim Przedmieściu uczyniła dom otwarty dla zwykłych ludzi. Ale nie dla mediów – i to ich boli. Konsekwentnie odmawiała jakichkolwiek bezpośrednich kontaktów z mediami (i moim zdaniem słusznie czyni to nadal), co siłą rzeczy wiązałoby się ze składaniem deklaracji czy zapewnień. Mało tego, zanim cokolwiek zdążyłaby zrobić, już by ją atakowano, rozliczano, wykpiwano i tak bez końca. Nie byłoby czasu na spokojne działanie – widać to wszak nader dobrze na przykładzie traktowania przez mainstream poczynań rządu czy prezydenta.

Agata Kornhauser-Duda wypowiada się swoją postawą i poprzez czyny. Działa w ciszy i bez rozgłosu. Wydaje mi się, że niczego nie robi ani na pokaz, ani pod presją, lecz po namyśle i rzetelnym rozeznaniu nowej roli oraz nowych warunków pracy – za którą nie otrzymuje najmniejszej choćby gratyfikacji! Uznała, że również jako pani prezydentowa oprze się na swej wiedzy i zawodowych umiejętnościach i z tego będzie czynić pożytek. Przy okazji okazało się, że ma wiele nieznanych szerszemu ogółowi bardzo pomocnych zalet i atutów, którymi mogłaby się poszczycić niejedna małżonka niejednej głowy państwa. (…)

Warto wiedzieć, że państwo Dudowie nie mają w królewskim mieście Krakowie okazałej rezydencji ani nawet domku jednorodzinnego. Przez 15 lat mieszkali wraz z córką Kingą w niedużym własnościowym mieszkaniu o powierzchni 70 m kw. w bloku na osiedlu Prądnik Biały, które nie należy do najokazalszych w mieście i położone jest z dala od centrum. Dopiero, gdy Andrzej Duda został wybrany prezydentem RP, prezydent Krakowa łaskawie dał pieniądze na wyremontowanie będącej w okropnym stanie drogi dojazdowej do osiedla oraz drzwi wejściowych na klatkę schodową.

                Do Pierwszej Damy nieustannie przybywają na Krakowskie Przedmieście ludzie z różnych środowisk przedstawiając jej swoje problemy i troski. Spotkania te mają często dalszy ciąg, wykraczają poza kurtuazyjny charakter. Np. po wizycie w pałacu popularnej aktorki Ewy Błaszczyk, będącej prezesem znanej Fundacji „Akogo?”, nastąpiła rewizyta pani prezydentowej w prowadzonej przez Fundację Klinice „Budzik”. Ewa Błaszczyk przedstawiła inicjatywę powołania w Polsce sieci klinik na wzór istniejącej dziecięcej Kliniki „Budzik”, stosującej specjalne metody dające szanse pacjentom na wybudzenie ze śpiączki. Podobnie było po spotkaniu na Krakowskim Przedmieściu z prezesem Fundacji Szansa dla Niewidomych, Markiem Kalbarczykiem, podczas którego dyskutowano o problemach osób z dysfunkcją wzroku. W grudniu Agata Kornhauser-Duda spotkała się z uczestnikami XIII edycji Międzynarodowej Konferencji Reha for the Blind in Poland, która odbyła się pod jej patronatem w Warszawie. Innym razem gościem pani prezydentowej była Ewa Gorzelak, prezes Fundacji Nasze Dzieci, której celem jest pomoc dzieciom dotkniętym chorobą nowotworową oraz ich rodzinom. Przedstawiła inicjatywy realizowane na rzecz małych pacjentów Kliniki Onkologii „Instytutu – Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka”, którzy uczestniczą m.in. w zajęciach artystycznych organizowanych przez wolontariuszy, spotykają się ze znanymi osobami, wyjeżdżają na wycieczki. W ślad za tym spotkaniem w dniu św. Mikołaja para prezydencka odwiedziła małych pacjentów Kliniki Onkologii w Centrum Zdrowia Dziecka.

Wśród innych, licznych tematów spotkań Pierwszej Damy są też hospicja, rodziny stające wobec cierpienia związanego z nieuleczalną chorobą i śmiercią dziecka, pomoc przedwcześnie urodzonym maluchom, u których stwierdzono np. wady kardiologiczne, wspieranie wybitnie zdolnych uczniów, ale też i wspieranie schronisk dla zwierząt. Osoby, z którymi Agata Duda się spotyka, i tematy, którymi się zajmuje bardzo wiele mówią o niej samej – jej zainteresowaniach, preferencjach, troskach, o jej wrażliwości. A świat uczniowsko-nauczycielski wprost do niej lgnie. Mógłby ktoś powiedzieć; ot, spotkania kurtuazyjne. Kurtuazyjne też, ale proszę pamiętać, że takie kontakty owocują później łatwiejszym staraniem o dotacje, budują przychylność urzędników różnych szczebli. Są wyrazem troski głowy państwa o tych ludzi. No i są miłym, ważnym wspomnieniem na całe życie.

Wszyscy odwiedzający są potem pod wielkim wrażeniem ciepła i wdzięku pani prezydentowej podejmującej ich w tym pięknym miejscu. Gościli tam m.in. przedstawiciele Służby Porządkowej działającej przy Bazylice Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, wychowankowie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących im. św. Tereski w Rabce-Zdroju (placówka przygotowuje dzieci do jak najpełniejszego uczestniczenia w społeczeństwie, ucząc rozwoju umiejętności i samodzielności na miarę indywidualnych możliwości każdego ucznia), uczniowie z Liceum Polonijnego w Warszawie, podopieczni Fundacji Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski, a także inwalidzi, emeryci i renciści z branży transportowej, kolejarskiej, drogowców i transportowców.

Dobre słowa i gesty

To, że Pierwsza Dama nie udziela wywiadów, nie oznacza, że w ogóle się nie wypowiada. Podczas licznych spotkań, które odbywa jest to wręcz niemożliwe. Jednak działa bez medialnego rozgłosu, a jej wypowiedzi mają różne wymiary. Oto jeden z przykładów. We wrześniu Agata Duda spotkała się z dziećmi w Ośrodku Rehabilitacji Dzieci Niepełnosprawnych w Tomaszowie Mazowieckim, z ich rodzicami i pracownikami placówki oraz z dziećmi autystycznymi. Tego dnia zebrano w mieście podczas aukcji i koncertu charytatywnego ponad 35 tys. zł, a najcenniejszymi licytowanymi przedmiotami były pióro prezydenta Andrzeja Dudy („poszło” za 7 tys. zł) oraz pióro Pierwszej Damy (uzyskano za nie 4,2 tys. zł). Podczas koncertu z udziałem pary prezydenckiej zebrano pieniądze na salę integracji sensorycznej, która będzie przeznaczona głównie dla dzieci autystycznych. Jestem przekonana, że bez udziału dostojnych gości nie przybyli by tam ludzie gotowi zapłacić po prostu za pióro 7 tys. zł… Te przykłady można mnożyć.

Pierwsza Dama odwiedziła też wcześniaki w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie; ok. 7 proc. maluchów rodzi się przedwcześnie, a prawie trzy czwarte zgonów noworodków dotyczy właśnie wcześniaków. – „Jestem niezwykle wzruszona, że mogę być w miejscu, gdzie każdą chwilę poświęca się na ratowanie życia – mówiła. – Cieszę się, że mogę spotkać się z maluchami, które wprawdzie chyba za szybko postanowiły przyjść na świat, ale za to zostały otoczone od razu miłością swoich rodziców i profesjonalną opieką lekarzy i pielęgniarek. W tym miejscu wysokiej klasy specjaliści każdego dnia walczą o życie dzieci, jak również o to, żeby prawidłowo się rozwijały”. Agata Duda wielokrotnie odwiedzała już też wcześniaki w szpitalu Matki Polki w Łodzi.

Z nielicznych zdjęć z takich spotkań, które publikowane są na stronie prezydent.pl, widać, że ma naturalne, czułe podejście do dzieci, świetnie nawiązuje z nimi kontakt. Nie wybiera spektakularnych spraw. Obejrzała np. wystawę obrazów Wiktorii Szulkowskiej, uczęszczającej do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Wyszkowie. Ta utalentowana, pogodna i pełna fantazji uczennica V klasy szkoły podstawowej, u której zdiagnozowano autyzm, maluje obrazy, w których królują fantastyczne rośliny i zwierzęta. Pani prezydentowa ze wzruszeniem odebrała od uczennicy-artystki swój portret.

Agata Kornhauser-Duda uczestnicząc w gali konkursu „Człowiek bez barier” na warszawskim Zamku Królewskim w Światowym Dniu Osób Niepełnosprawnych i wręczając nagrodę główną Agnieszce Bal, 25-latce z dziecięcym porażeniem mózgowym, politolog i działaczce na rzecz propagowania wspomagających sposobów porozumiewania się, powiedziała ze szczerym zachwytem i uznaniem: „Chciałam Państwu pogratulować wspaniałej życiowej postawy. Państwa determinacja, odwaga – z jednej strony są godne podziwu i wielkiego szacunku, a z drugiej strony – są wzorem do naśladowania, i to zarówno dla osób niepełnosprawnych, jak i w pełni sprawnych. Dla wielu ludzi zderzenie z chorobą jest blokadą i paraliżuje wolę działania, odbiera chęci do życia. I wtedy potrzeba bardzo dużo samozaparcia, konsekwencji, odwagi, aby pokonywać bariery. Z jednej strony bariery własnej niemocy, z drugiej – architektoniczne i społeczne. Państwo jesteście przykładem na to, że można, jeśli się tylko chce, realizować swoje marzenia, spełniać się życiowo i działać na rzecz innych”. Tego typu wypowiedź jakoś jednak nie mogła się przebić do mainstreamu… Na pewno odwiedziny Pierwszej Damy wzmacniają odwagę i pomagają pokonywać bariery, choćby te biurokratyczne.

Przemyślenia Pierwszej Damy można poznać także na podstawie listów gratulacyjnych, które wysyła z różnych okazji. Nie pisze zdawkowo. W jednym z nich stwierdza: „(…) miłosierdzie. To w nim zawiera się miłość, wrażliwe serce, otwartość, bezinteresowność i naturalny odruch pomocy potrzebującemu. W naszym świecie naznaczonym przez egoizm i odrzucenie słabszych potraficie się zatrzymać i dostrzec człowieka przeżywającego trudności; osamotnionego w swoich problemach, tego, który nie ma odwagi poprosić o pomoc, który czasem za uśmiechem skrywa cierpienie. Wasza dłoń pomaga mu powstać. Wasze dobre słowo wlewa w jego serce nadzieję i wiarę na lepsze jutro. Państwa wsparcie, poświęcony czas, dzielenie się ciepłem rodzinnym, z tymi, którzy może nigdy go nie doświadczyli, przywraca godność człowiekowi. Jesteście tymi, którzy każdego dnia, z dala od blasku fleszy, żyją nową wyobraźnią miłosierdzia – o niej tak wiele mówił święty Jan Paweł II”. Takie teksty też nie dla mainstreamu.

W liście, na „Europejski dzień przeciwko handlowi ludźmi”, czytamy: „Problem współczesnego niewolnictwa jest sprawą boleśnie aktualną, która dotyka kobiet, mężczyzn i dzieci na całym świecie. Wielkim wyzwaniem jest więc przeciwdziałanie temu procederowi, który uderza w jedno z najważniejszych praw człowieka, jakim jest prawo do życia wolnego od przemocy, do życia w poczuciu miłości, godności i bezpieczeństwa. Cierpienie ofiar tej przemocy jest często milczące, dlatego trzeba stanąć odważnie w ich obronie i angażować się otwarcie w różne inicjatywy rozpowszechniające informacje o zjawisku, uwrażliwiać na problem i podnosić świadomość społeczną dotyczącą handlu ludźmi. Jeśli obecna kampania przyczyni się także do złagodzenia lęku zranionych i zagubionych ofiar, które szukają ochrony i pomocy, będę ogromnie szczęśliwa. (…) Nie bądźmy obojętni. Reagujmy i pomagajmy”.

W jeszcze innym liście Agata Duda docenia szkoły, w których dzieci sprawne i zdrowe uczą się razem z dziećmi dotkniętymi różnymi niepełnosprawnościami: „Integrowanie takiej grupy wymaga czasu i nie jest zadaniem łatwym, niezbędne jest bowiem ogromne zaangażowanie wszystkich osób z całej społeczności szkolnej – uczniów i ich rodziców, dyrekcji i grona pedagogicznego”. Pierwsza Dama zachęca, by jednak to czynić, gdyż „w konsekwencji dzieci stają się bardziej otwarte i wrażliwe na potrzeby tych, dla których los okazał się mniej łaskawy, wykazują więcej szacunku i odpowiedzialności za innych, potrafią wspaniale funkcjonować w społeczeństwie, kształtują swój charakter, co procentuje również później, w ich dorosłym życiu”. W liście do kombatantów znalazły się słowa „najwyższego uznania i szacunku za trudne, pełne poświęceń życie, za odwagę i walkę o niepodległą Polskę”.

Ciepłego głosu Agaty Kornhauser-Dudy mogliśmy posłuchać, kiedy wraz z mężem prezydentem składała Polakom bożonarodzeniowe życzenia: „W Wigilię dzielimy się chlebem i dobrym słowem. Wymieniamy podarunki i życzenia. Niech ta atmosfera radości i wzajemnej życzliwości będzie obecna w Państwa domach przez cały rok. W tym szczególnym dniu, gdy wśród naszych bliskich łamiemy się opłatkiem, składając sobie życzenia, zapominamy o tym, co nas dzieli. Pomyślmy o naszej Ojczyźnie jak o wielkiej rodzinie. Jak w każdej, bywają w niej trudniejsze chwile, padają czasem niepotrzebne słowa, ale gdy przychodzi wigilijny wieczór, miłość i zgoda zwyciężają różnice zdań i poglądów. Wówczas czujemy jak bardzo jesteśmy sobie potrzebni i jak bardzo powinniśmy być razem”.

Pierwsza Dama towarzyszy głowie państwa także w podróżach zagranicznych, których charakter na to pozwala – była w Berlinie, Eisenach, Londynie, Rzymie, Kijowie, Pradze, Budapeszcie. Czasem nie może jechać ze względów protokolarnych, gdy jej obecność byłaby w jakimś stopniu niezręczna, bo głowa państwa zapraszającego z jakichś względów nie ma żony (lub męża). Dlatego Agata Duda nie była w Tallinie (prezydent jest rozwiedziony) i w Paryżu (bo nie wiadomo, kto u boku Hollande’a pełni rolę pierwszej damy). Podczas wyjazdów żona prezydenta nie uczestniczy w żadnych oficjalnych spotkaniach o charakterze politycznym. Gospodarze wizyty są zatem zobligowani do zorganizowania w tym czasie pani prezydentowej tzw. programu odrębnego, w którym niekiedy towarzyszy jej odpowiedniczka z kraju zapraszającego. I tak będąc w Berlinie Agata Kornhauser-Duda odwiedziła Sophie-Scholl-Schule, do której sama uczęszczała w ramach nauki języka w 1986 r. Była to okazja nie tylko do wspomnień, ale i poważnych rozmów o polskim i niemieckim systemie edukacji, podczas których z pewnością pomocne jej było wieloletnie doświadczenie pedagogiczne. (…)

Za rękę z prezydentem

Pierwsza Dama zasługuje jak dotąd ze wszech miar na to wytworne i nobilitujące, a jednocześnie wielce zobowiązujące miano – oczywiście, gdy ktoś traktuje odpowiedzialnie i poważnie treści, które z nim się wiążą. Z odwagą, entuzjazmem i pomysłowością podeszła do swej nowej roli i śmiało można powiedzieć, że z marszu stała się prawdziwą panią prezydentową. Nie sposób ją złapać na jakiejś wpadce czy gafie, na co z wielką nadzieją czyhają od pierwszego dnia wrogie i prymitywne media. Początkowe zainteresowanie Agatą Kornhauser-Dudą, jako nowym obiektem polowań paparazzich, polegało na komentowaniu jej wyglądu – fryzury, sukienek, torebek, butów. Usiłowali sprowadzić zainteresowanie Pierwszą Damą do poziomu bulwarówek. Szybko się jednak zorientowano, że maskotką tabloidów nie będzie i nie będzie tańczyć do ich muzyki.

Trwa dzielnie i z wielkim urokiem przy swoim mężu prezydencie RP od 6 sierpnia 2015 r., kiedy składał przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym. Wspólnie modlili się tego samego dnia w warszawskiej katedrze, kiedy abp Stanisław Gądecki wraz z innymi hierarchami i duchownymi sprawował Eucharystię w intencji „Ojczyzny i inaugurującego służbę prezydenta RP” (zwracam uwagę na słowo „służba”). Towarzyszy głowie państwa w licznych uroczystościach patriotyczno-religijnych nie tylko z obowiązku, ale i z potrzeby serca. Była m.in. w Radzyminie z okazji święta Wojska Polskiego i 95. rocznicy Bitwy Warszawskiej, w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie na Mszy św. w 31. rocznicę śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, na obchodach Święta Niepodległości. Uczestniczyła w Dożynkach Prezydenckich w Spale wręczając nagrody w konkursie na najładniejszy wieniec dożynkowy. Była także u boku męża podczas otwarcia Muzeum Polaków ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej.

Kontynuuje po swojej poprzedniczce to, co uznaje za warte kontynuowania, np. kolędowanie w pałacu prezydenckim, narodowe czytanie dzieł polskiej klasyki czy objęcie patronatem i uczestnictwo w otwarciu radiowej akcji przedświątecznej „Choinki Jedynki”. „Bardzo ważne jest, abyśmy nie koncentrowali się tylko na własnych sprawach, ale abyśmy jednak dostrzegli problemy i potrzeby innych” – powiedziała wówczas Agata Kornhauser-Duda i przekazała na licytację własnoręcznie wykonany medalion.

Para Prezydencka to nowoczesne małżeństwo partnerskie. Razem pakują w Banku Żywności paczki dla potrzebujących, podpisują życzenia dla uczniów i nauczycieli z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego, winszują zdrowia i pomyślności z okazji Dnia Babci i Dziadka, gratulują nauczycielom z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Wspólnie czytali „Lalkę” Bolesława Prusa w Ogrodzie Saskim w ramach akcji „Narodowe Czytanie”, wspólnie kolędowali wraz z orszakiem Trzech Króli (po raz pierwszy w ośmioletniej tradycji do orszaku dołączył prezydent RP), przyszykowali „Szlachetną paczkę” dla jednej z rodzin, wzięli udział w ogólnopolskiej akcji Caritas „Tornister pełen uśmiechów” przygotowując dwie wyprawki dla dzieci ze szkoły podstawowej i po jednej dla młodzieży z liceum i gimnazjum. Warto tu dopowiedzieć, że ta mało nagłaśniana w mediach szlachetna akcja kościelnego Caritasu (nagłośnienie jest zarezerwowane tylko dla Owsiaka…) wychodzi szeroko naprzeciw trudnościom wielu polskich rodzin, szczególnie tych wielodzietnych, mających ogromne trudności finansowe (koszt szkolnej wyprawki wynosi od 500 do 1000 zł). „Jesteśmy szczęśliwi także jako małżeństwo i jako rodzice, a nie tylko jako Para Prezydencka, że możemy wesprzeć tak potrzebną akcję. Te piękne tornistry uszczęśliwią tych, którzy na nie czekają” – powiedział w imieniu obojga prezydent. Kiedyś zapytany o swoją żonę odpowiedział krótko: „Jestem szczęściarzem”…

Pierwsza Dama jest wprost zasypywana propozycjami spotkań, rozmów, odwiedzin, patronatów. Spotyka się z tymi, z którymi uważa, iż warto się spotkać, by dobro mogło być szerzone. Jej aktywność daje zarówno pewne pojęcie o skali ludzkiej biedy i potrzeb, jak i odsłania piękny obraz wielu wspaniałych inicjatyw dziejących się w naszym kraju oddolnie – z potrzeby świadczenia miłosierdzia i niesienia pomocy bliźnim. Odsłania też obrazy wielu pięknych wspaniałych ludzi, o których nie piszą media, którzy nigdy nie goszczą na łamach kolorowych, lśniących czasopism kreujących „wzory” i „autorytety”. A przecież tak bardzo trzeba, żeby właśnie dobro zagościło w środkach społecznego przekazu, by przedostawało się do powszechnej świadomości i utrwalało w niej. Dobro nie jest tak jaskrawe i krzykliwe jak zło, niektórzy „specjaliści” uważają je wręcz za niemedialne. I dlatego tak bardzo trzeba mu pomagać. Na wszechogarniające zło nie żałuje się jak do tej pory ani antenowego czasu, który podobno jest tak drogi, ani kosztownego papieru w wysokich nakładach. Za promowanie dobra zaś każe nam się słono płacić, stawia się ceny zaporowe. Najwyższy czas zmienić również i to!

                                                                                                                       Jolanta Sosnowska

 

Autorka jest redaktorką i wiceprezesem Białego Kruka; cały artykuł ukazał się w miesięczniku Wpis.