Pedofil pedofilowi nierówny. Lewica ochoczo tępi pedofilów wśród księży - i słusznie. Kłopot w tym, że parasol ochronny rozpościera nad... samymi lewakami. Dwa tylko przykłady.

Daniel Cohn-Bendit, niemiecki polityk, Zielony, ceniony przez lewicę "intelektualista" polityczny. Razem z samym Guyem Verhofstadtem, tak dobrze znanym z plucia na Polskę, napisał swego czasu "Manifest rewolucji postnarodowej w Europie". Zasiadał przez 20 lat w Parlamencie Europejskim, cieszy się estymą. Tymczasem politk ten pisał swego czasu, że "seksualność dziecka jest czymś wspaniałym", a "fantastyczne jest uczucie rozbierania przez 5-latkę", bo to "gra o absolutnie erotycznym charakterze".

Już te słowa powinny sprawić, że nikt przyzwoity nigdy nie podałby Cohn-Benditowi ręki. Cóż, kiedy lewica go ubóstwia...

Drugi przykład? Robert Rochefort, Francuz, polityk lewicowego Ruchu Demokratycznego. Został przyłapany na masturbacji w pobliżu dzieci. Przyznał się do winy, ale... otrzymał tylko zawieszenie na 5 w prawie do posługiwania się orderami i odznaczeniami francuskimi, bo zachował się "sprzecznie z honorem".

I cóż? A kto by szukał dalej, wśród artystów, jak Roman Polański?... Jeszcze w latach 80. i 90. lewica w Europie i USA głosiła często postulaty depenalizacji seksu z nieletnimi, zwłaszcza z chłopcami. Dzisiaj ci sami ludzie żądają "oczyszczenia" Kościoła. Dobrze, ale najpierw niech oczyszczą własne szeregi. Na to się wszakże nie zanosi...

bsw