Ten maronicki mnich już za życia miał opinię świętości. Zamieszkał w pewnym oddaleniu od współbraci, w małym domku, gdzie mógł modlić się w jeszcze większej samotności. W swojej pustelni spędził ostatnie 23 lata swego życia. Nie cierpiał na żadne poważne choroby,  16 grudnia 1898 roku podczas odprawiania mszy świętej dostał udaru mózgu i zmarł. Stało się to w wigilię Bożego Narodzenia  1898 roku. Zgodnie ze zwyczajem został pochowany na klasztornym cmentarzu, a jego niezabalsamowane ciało zostało ubrane w habit i złożone w grobie bez trumny.

Po jego pogrzebie miejsce zjawisko zapowiadające coś niezwykłego: oto nad jego grobem pojawiła się poświata świecąca przez wiele tygodni! Gdy po kilku miesiącach władze klasztoru dokonały ekshumacji okazało się, że ciało świętego jest w doskonałym stanie. Wydobywała się z niego tajemnicza ciecz podobna do oleju. Zjawisko nie ustawało pomimo usunięcia wnętrzności i prób osuszenia ciała. Odtąd ta ciecz stała się relikwią, którą wierni mogą otrzymać w sanktuarium. W 1927 roku mumia podlegała badaniom, a następnie złożono ją do nowej metalowej trumny, którą zamurowano w klasztorze. Lecz oto, znów w 1950 roku z tego kamiennego grobowca znów zaczęła się sączyć ciecz. Wówczas powtórnie otwierano grób i ponownie stwierdzono, że ciało nadal zachowało elastyczność  i temperaturę ciała osoby żyjącej. Obecnie, choć ciało świętego ukryte jest w sarkofagu i nie można go oglądać, jest ono stale zachowane w dobrej kondycji. Jego wygląd pokazują nam zdjęcia archiwalne, jedno z nich  prezentujemy jako ilustrację do tego artykułu.  

Najlepiej osobiście przekonać się o mocy wstawiennictwa św. Charbela i pojechać z nami na pielgrzymkę do Libanu!

Tekst pochodzi ze strony www.charbel.com.pl