J. Eksc. Bp Stanisław Padewski OFMCap.
17 maja 1999 r. Kraków

 

Gromadzimy się przy ołtarzu, by dziękować Bogu za dar błogosławionego Ojca Pio, który jest znakiem dla ludzi końca dwudziestego wieku - naszego wieku. Jesteśmy pokoleniem - świadkiem agonii tego dwudziestego stulecia. Jest on jak 99letni staruszek o coraz krótszym oddechu, którego dni są już policzone. A wiemy, że był to wiek niedobry; wiek, którego historia była pisana czerwonym atramentem.

Błogosławiony Padre Pio, jakby specjalnie został posłany przez Pana, żeby sceptycznej ludzkości naszego wieku pokazać rzeczywistość ducha. I obdarzony przedziwną zdolnością widzenia spraw Bożych i głębi tajemniczych zakamarków człowieka, odbudowywał - jakże często zniekształconą, oszpeconą grzechami - ikonę Bożą, jaką jest człowiek stworzony na Boże podobieństwo. Pomagał ludziom odnaleźć drogę do Boga, odnaleźć tożsamość dziecka Bożego w sobie. Ukazywał miłosierne oblicze Boga, który jest Miłością i - że nic nas od tej Miłości nie może odłączyć. Św. Paweł przypomina nam o tym. Nic - a my byśmy dopowiedzieli: nawet grzech - nie może nas odłączyć od Bożej miłości, jeśli w sercu jest żal i skrucha. Beatyfikacja Ojca Pio to nie tyle promocja człowieka, kapłana, czy zakonnika, ale to jest proklamacja laski Bożej, Bożego działania w człowieku.

Bo kimże jest święty? Kiedyś, jakaś babcia z wnuczkiem znalazła się w gotyckiej katedrze. Dziecko rozgląda się, patrzy w górę na kolorowe witraże. Widząc postać pyta: Babciu, kto to? Dziecko, to święty. A w drugim oknie? To także święty. I kiedyś na pytanie katechetki: Kto to jest święty?, mały chłopiec odpowiada: To człowiek, przez którego świeci słońce - a miał on oczywiście na uwadze kolorowy witraż w oknie. Człowiek, przez którego świeci słońce. Boża światłość, Boża świętość za pośrednictwem świętych promienieje niczym tarcza Słońca.

Figura błogosławionego, którą mamy dzisiaj poświęcić na placu przed kościołem, to nie tyle pomnik Ojca Pio, ile raczej monument Bożej laski działającej w osobie Błogosławionego. Pomnik świętości Boga promieniejącej poprzez osobę Zakonnika. Innym wyjątkowym ludziom, stawia się pomniki za ich nieśmiertelne dzieła. Michał Anioł był - można rzec opętany kreską i formą, Shakespeare oczarowany słowem, Beethoven - zafascynowany dźwiękiem. Ojciec Pio to geniusz serca, geniusz upojenia Bogiem. Był człowiekiem wyjątkowym, bo - jeśli tak wolno powiedzieć - opętany dobrocią i miłością Boga. Wstrząśnięty Bogiem, wstrząśnięty miłością - i to Miłością ukrzyżowaną, Miłością dokonującą cudów miłosierdzia, obok których wszystkie arcydziele sztuki wydają się być bez znaczenia, wstrząśnięty miłością, która rzeźbiła jego ciało krwawymi ranami. Jezus z krzyża nieustannie nam przypomina: Wątpisz o mej miłości? bęc wpatrz się we mnie przygwożdżonego, wpatrz się w moje przebite serce - tak rzeźbi ciało miłość. Na drodze do Boga, Ojciec Pio przeżył przygodę stygmatów - tak rzeźbi ciało miłość.

W języku biblijnym droga ma w pierwszym rzędzie wymiar wertykalny, a więc prowadzi w głąb i wzwyż. Ale ma też drugi wymiar - horyzontalny: prowadzi w stronę człowieka, ludzkiej niedoli, problemów, to droga działania na rzecz dobra; na rzecz ulgi w cierpieniu - nie tylko fizycznym. I na tej drodze Ojciec Pio, w trzydziestym roku życia, został obdarzony znakami męki Chrystusa. Jako sługa łaski i miłosierdzia uświadamia) on przeciętnym ludziom prawdę, że Bóg jest kochającym Ojcem, który nieustannie obejmuje ramionami marnotrawnego syna, tak jak to oglądamy na znanym obrazie Rembrandta. Uświadamia), że bramą, przez którą rozlewa się na nas miłość Boża, jest Serce Jego Syna przebite na Krzyżu. Żywił głęboki kult Serca Bożego i ten kult zalecał swoim duchowym dzieciom. Te dwie drogi: wertykalna i horyzontalna - układają się w krzyż: w krzyż, który dźwigał Ojciec Pio. Tak to ująl artysta autor drogi krzyżowej w San Giovanni Rotondo - przedstawił Zakonnika z krzyżem na ramionach jako Szymona z Cyreny. Bylo kiedyś w kalendarzu kościelnym święto Znalezienia Krzyża. Święto to nawiązywało do historycznego wydarzenia z czasów cesarzowej Heleny, kiedy odnaleziono na Golgocie drzewo Krzyża, na którym umiera) Chrystus. Po łacinie nazywano to święto Inventio Crucis. Inventio.
 
Możemy więc mówić w innym znaczeniu o znalezieniu jako inwencji, a więc odkryciu. Odkrycie tajemnicy Krzyża jako zbawczej ofiary i owocu drzewa krzyżowego, jakim jest Eucharystia. Na starych, średniowiecznych obrazach widzimy tę prawdę ukazaną bardzo plastycznie: aniołowie zbierają do złotych kielichów krew spływającą z ran Chrystusa - ta sama krew, która płynęła na Krzyżu, po Krzyżu, znajduje się na ołtarzu. I ta sama jest moc zbawcza krwi tam i na ołtarzu. Tajemnicę bezkrwawej ofiary na ołtarzu, jakże wstrząsająco przeżywał Ojciec Pio. Ludzie nawracali się patrząc jak on odprawia Mszę św. - jakby dotykali tajemnicy obecności Boga w Eucharystii.

Zasłynął Ojciec Pio jako charyzmatyk i prorok: chodzi o jego czytanie w duszy i w myślach, o jego wnikanie w najgłębsze tajniki serca, o uzdrowienia jemu przypisywane. Od samego początku historii Kościoła obecność Ducha Świętego ujawniała się przez różnorodne dary udzielane w różnej intensywności. Istotną cechą tych darów był ich wymiar społeczny: ich wykorzystanie służyło dobru wspólnoty i umacniało pierwotny Kościół. W Starym Testamencie nosicielami specjalnych darów Ducha Świętego byli prorocy. Słowo prorok w naszym pojęciu nie oddaje w pełni tego, kim byli ci ludzie. Bo my zwykle myślimy o prorokach, jako o tych, którzy przepowiadali, czy przepowiadają, przyszłość. A to była tylko ich funkcja drugorzędna, uboczna, nie wyrażająca ich podstawowej roli. Jakaż więc była ich główna rola? Przede wszystkim byli to ludzie, którzy mówili z natchnienia Bożego, przekazywali i objaśniali wolę Bożą, w imię Boże wzywali do wierności, do pokuty, napominali, karcili - byli sumieniem narodu. I w takim rozumieniu możemy nazwać Ojca Pio prorokiem naszego stulecia - stulecia straszliwego, stulecia także prześladowań wiary, jak w pierwszych wiekach: z różnym nasileniem, w różnych miejscach świata.

W czasach Nikity Chruszczowa zdawało się, że istotnie doprowadzi on do tego, iż - jak powiedział w 1975 r. - umrze ostatni grażdanin Sowieckogo Sojuza, który wierzy w Boga. W czasie wizyty w Tarnopolu, kiedy przejeżdżał ulicami, zauważył strzelające w niebo wieże neogotyckiego kościoła, zbudowanego kiedyś jeszcze przez Sługę Bożego abpa Bilczewskiego, i powiedział: Dlaczego tu jeszcze stoi relikt przeżytku? I za dwa dni kościół wysadzono w powietrze. Kiedy Watykan, za Jana XXIII, zaryzykował wysłanie pocztą nominacji biskupiej dla ks. Wojciecha Olszowskiego, pracującego na terenie ZSRR, oczywiście KGB przechwyciło dokument i natychmiast wydalono go do Polski. Dopiero po wielu latach dowiedział się, od polskich funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, za co został wydalony Nie wiedział, że był biskupem nominatem. Wspominam o tym, bo taka była atmosfera tamtych czasów. Zastraszonym kapłanom udało się przez kogoś przekazać list do Ojca Pio z zapytaniem, co robić dalej: czy opuścić tę nieludzką ziemię, zostawić ludzi bez pasterza? Odpowiedź Ojca Pio, przemycona ponad siatką KGB, brzmiała krótko: Trwajcie.

I to prorockie trwajcie sprawiło, że na Ukrainie jest obecnie ośmiu biskupów rzymskokatolickich, pięć diecezji, trzy wyższe seminaria duchowne i krew męczenników za wiarę, jak w pierwszych wiekach, staje się posiewem nowych wyznawców. Na obrazie widzimy, bracia i siostry, postać błogosławionego Ojca Pio obliczem zwróconego do nas. Ale w rzeczywistości, niewidzialny, jest on, razem z nami, obliczem zwrócony ku Bogu. Modli się z nami i za nami, za nas, oręduje, wstawia się, puka do bram nieba i prosi za innych, jak to śniło się pewnej kobiecie: że Ojciec Pio usiłował otworzyć jakieś drzwi. Otworzył drzwi także kapucyńskich kościołów na Ukrainie: w Starokonstantynowie, Winnicy. Bo te kościoły nie były oddane przez władzę, one były wymodlone przez braci proszących o wstawiennictwo Ojca Pio, one byty wypłakane przez tamtejszych ludzi. Albo ostatnia historia - to historia obecności braci kapucynów w Kijowie, na lewym brzegu Dniepru. Wydawało się, że mimo usiłowań, wieloletnich kołatań do różnych drzwi w stolicy, nie ma szans zdobycia miejsca na budowę kaplicy (Msze odprawiano w wynajętych pomieszczeniach: przedszkolach, czy w salach szkolnych).

Przeszkody były nie do pokonania. Ale w końcu, rok temu, do nowenny w tej intencji zaproszono Sługę Bożego Ojca Pio. Modlono się z całą żywą wspólnotą nowo nawróconych, szczególnie w dniu pięćdziesiątnicy. I po Zielonych Świątkach, w uroczystość Matki Bożej Matki Kościoła, niesiono jako dar ołtarza dokument podpisany przez władze Kijowa, wydzielający plac i zezwalający na budowę kościoła i klasztoru w milionowej dzielnicy miasta stołecznego Ukrainy. 0 duchowej obecności Ojca Pio w Kijowie przypomina także figura z brązu ofiarowana przez Włochów kościołowi św. Aleksandra. Figura - figurą, on sam jest darem od Pana.
 
Za dar Sługi Twego, przez którego doświadczamy Twojej dobroci, Panie, Tobie, Boże Wszechmogący, niech będzie chwała, uwielbienie i dziękczynienie.
 
Amen