Papież zaprosił Patti Smith, by wystąpiła podczas koncertu bożonarodzeniowego w Watykanie. Obok legendarnej „matki punk rocka” dla Franciszka (i widzów włoskiej telewizji, która będzie transmitować imprezę) zagra s. Cristina Scuccia, laureatka konkursu „The Voice of Italy”. Już sam fakt, że w Watykanie wystąpi „śpiewająca zakonnica” podniósł niektórym katolikom ciśnienie. Bo jak to? Siostra zakonna ma się modlić i nosa nie wyściubiać ze swojej celi, a ta nie dość, że podskakuje na scenie, to jeszcze pcha się do telewizji...

Ale teraz zgorszenie jest jeszcze większe, bo Franciszek zaprasza na bożonarodzeniowy(!) koncert jawną bluźnierczynię! Patti Smith wielokrotnie w swojej twórczości odwoływała się do Biblii, którą chętnie czytała w dzieciństwie. W końcu wzrastała w religijnym otoczeniu. Jednak jako nastolatka porzuciła wiarę, bo ją „ograniczała”. W publicznych wystąpieniach piosenkarka mawiała, że dogmaty są wymyślone przez człowieka. O sobie mówiła, że podejmuje „rywalizację z Bogiem”.

„Dlaczego punk rockowa wokalistka, feministka „Patti”Smith została wybrana przez papieża jako jedna z artystek, która zaśpiewa dla kardynałów w Watykanie podczas koncertu bożonarodzeniowego? – takie pytanie zadają sobie katolicy na całym świecie” - pisał wczoraj z nieskrywanym żalem portal Pch24.pl

Mnie jakoś specjalnie nie dziwi to, że papież zaprosił Smith do Watykanu. Jeśli już zadaję sobie jakieś pytanie, to nie „dlaczego?”, ale „po co?”. Tak naprawdę, nie wiemy, jaka intencja przyświecała Franciszkowi, możemy się tylko domyślać albo zgadywać. A może jest w tym jakiś głębszy sens?

Gdyby ci wszyscy zgorszeni wieścią, że „bluźnierczyni wystąpi w Watykanie”, poszperali przez kilka minut w sieci, bez trudu znaleźliby informacje czy fotografie ze spotkania Ojca Świętego z piosenkarką, do którego doszło w kwietniu 2013 roku podczas audiencji generalnej na Placu Świętego Piotra. Nie chcę z tego faktu wyciągać daleko idących wniosków, ale przecież... Smith raczej nie pojawiła się przed watykańską bazyliką przypadkiem, spacerując sobie z jointem i popijając whisky... Raczej przyszła tam, bo miała jakiś powód. Nie wiemy, co się dzieje w jej duszy, a tak łatwo przychodzi nam jej odżegnywanie od czci i wiary...

Smith po spotkaniu z papieżem przyznała, że zrobił on na niej duże wrażenie, i że bardzo go polubiła. Być może zobaczyła w Ojcu Świętym kogoś, kto nie potępia, nie ocenia, kto daje szansę, kto wychodzi naprzeciw... Śmiem twierdzić, że zaproszenie na bożonarodzeniowy koncert to też jedna z takich form wyjścia komuś naprzeciw, pokazania drugiemu człowiekowi, może pogubionemu i poturbowanemu nieco przez los, oblicza Chrystusa, który jest miłością i miłosierdziem.

Jeśli kogoś jeszcze gorszy to, że Franciszek spotyka się z feministką, śpiewającą zakonnicą, pro-homoseksualnym księdzem czy innym „bezbożnikiem”, to może powinien, zamiast wylewać swoje frustracje na forach internetowych, zerknąć czasem do Pisma Świętego. Pan Jezus też spotykał się z największymi, jak na tamte czasy, gorszycielami – rozmawiał z Samarytanką, którą zostawiło pięciu mężów, a która obecnie żyje z kolejnym mężczyzną bez ślubu, ba – jeszcze poprosił, by ta „bezbożnica” dała mu pić! Poszedł na ucztę do Zacheusza (zwierzchnika celników, krótko mówiąc, gościa który kantował na kasę innych) i obronił przed ukamienowaniem prostytutkę. Swoich uczniów też nie skompletował z grona samych świętoszków.

Marta Brzezińska-Waleszczyk