Co nam „mówią gwiazdy”. Nic. O niczym nam nie mówią i niczego nam nie przepowiadają. Czy one nam coś „mówią”? mówią nam mniej więcej tyle samo co fusy z kawy czy wosk przelany do wody przez uszko klucza. Niczego nie mówią i niczego nam nie przepowiadają.

Czym są gwiazdy

Gwiazdy to piękne dzieła rąk Pana Boga, potrzebne we wszechświecie jako część jego logiki. Gwiazdy wychwalają Boga swoim pięknem. Naturą gwiazd zajmuje się astronomia, nawet w Watykanie znajduje biuro astronomiczne, jako miejsce pracy naukowców.

Gwiazda nie jest osobą

Błędne przekonanie o mowie gwiazd wzięło się z pogańskiego, powszechnego w wielu kulturach przekonania o tym że gwiazdy są osobami. Jeżeli nie zaś osobami są poszczególne gwiazdy, to są nimi gwiazdozbiory. Inteligencję i osobowość miały mieć także planety, słońce i księżyc. Byty niebieskie były wielkie dalekie i potężne. Były czymś poruszającym się, zmiennym. Nikt na nie miał wpływu. Tu ma swoje źródło antropologiczne, ponadkulturowe przekonanie, że gwiazdy mają wpływ na ludzi. Determinują ich losy. Różne kultury równolegle wykształciły różne astrologie, czyli systemy wierzeń o wpływie gwiazd na ludzi.

Europejska mitologia gwiazd

Astrologia europejska, w swoim klasycznym kształcie rozwinęła się na terenie starożytnej Mezopotamii, czyli mniej więcej w okolicach dzisiejszego Iraku. Zapisy o wpływie gwiazd na ludzi były już na tabliczkach klinowych. Z pewnością pierwszy był kult gwiazd, a jego echem była astrologia praktyczna, czyli usiłująca ustalać praktyczny przebieg wydarzeń, na podstawie obserwacji gwiazd. Nie wszystkie cywilizacje rozbudowywały mitologię związaną z gwiazdami. Z pewnością ludy, które miały do obserwacji więcej faktów związanych z życiem przyrody bardziej skupiały się na ziemi, a ludy żyjące na pustyni, chętniej zadzierały głowy w górę, ku życiu gwiazd. Starożytni Grecy mieli dość niejasne przeczucia na temat gwiazd. Ich astrologia zmieniła się w znaczny sposób w zetknięciu z mitologią wschodu. Po sukcesie militarnym Aleksandra Wielkiego astrologia znana wcześniej jedynie w imperium dorzecza Tygrysu i Eufratu spotkała się z kulturą grecką. Astrologia najpopularniejsza była w czasach Ptolemeusza. W Rzymie od II wieku po Chrystusie jej możliwości jakby się wyczerpały i zaczęła stopniowo zanikać, na rzecz innych atrakcyjniejszych kultów wschodnich, które także posiadały swoje wróżbiarstwo, niemniej nie wymagające takiej wiedzy jak astrologia.

Astrologia a Stary Testament

W Starym Testamencie gwiazdy są wymieniane wielokrotnie. Gwiazdy symbolizują chwałę Boga (Ps 19,5; Mdr 7,18). Bóg jest Stwórcą całego kosmosu i to on odbiera cześć, a nie gwiazdy. Chociaż gwiazdy świecą z woli Bożej (Rdz 1,15n; Ba 3,33n), same nie są bogami i nie decydują o niczym. Nie są bytami rozumnymi jak w religiach pogańskich. Stary Testament także wielokrotnie zabrania wróżbiarstwa.

Astrologia a pierwsi chrześcijanie

Pierwsi chrześcijanie wiele uwagi przywiązywali do rozróżniania tego co chrześcijańskie od tego co pogańskie. Wiele uwagi poświęcał temu autor dzieł „O państwie Bożym” Św. Augustyn (354-430).  W dziele tym zwracał uwagę, że zaakceptowanie zasad astrologii nie pozostawia miejsca na działanie Bożej łaski. „Państwu Bożemu” przeciwstawiany był starożytny Rzym, który upadł z powodu pokładania nadziei w pogańskich zwyczajach, między innymi astrologii.

Zapomniane teorie Priscyliana

Istnieją teorie tak głupie, że ludzie szybko o nich zapominają. Dopiero głębsze, naukowe badanie starożytnych wierzeń przypomina nam o sekcie, z którą polemizowali pierwsi chrześcijanie. „Uprawianie astrologii zostało oficjalnie zakazane przez Codex Theodosianus z 386 r. Ojcowie Kościoła mieli problem zwłaszcza z sektą Proscilianistów, którzy wyznawali nieuchronność wpływu ciał niebieskich na życie na Ziemi. Upierali się również, że każde dziecko urodzone w tym samym czasie co Jezus miało posiadać wszelkie cechy boskości Chrystusa. Próbowali nawet analizować losy Jezusa i Maryi w świetle kanonów wiedzy astrologicznej. Teorie Prisciliana zostały zdecydowanie potępione przez synody w roku 400 i 561.” Te czasy, V -VI wiek w historii Kościoła, to czas kształtowania się właściwej teologii, działo się to właśnie w obliczu zmagania się z błędnymi kierunkami. Zatem w dojrzałym średniowieczu jakoś już uporano się z astrologią. Wizerunki znaków zodiaku pokazywane były jedynie jako symbole nieba.

Powrót astrologii

Astrologiczne pisma greckie, odrzucone przez chrześcijaństwo, przetrwały w języku arabskim. Razem z zainteresowaniem literaturą antyczną i zbliżającym się renesansem nastąpił powrót astrologii do Europy. W roku 1400 poziom wiedzy o astrologii w Europie przypominał już czasy Ptolomeusza. Ciekawe, że nam się przedstawia często astrologie jako coś kochanego przez myślicieli epoki Renesansu. Tymczasem właśnie wśród nich można znaleźć mocne głosy krytyczne. Chodzi tutaj między innymi o słynnego dzieła Savonaroli „Trattato contra gli astrologi”. Pisał on „astrologia tedy spekulatywna jest prawdziwą nauką ponieważ usiłuje poznać skutki przez prawdziwe przyczyny […], ale astrologia wróżebna, [...] jest całkowicie czcza i pusta i nie może być nazywana ani sztuką ani nauką”. Podobne poglądy głosił także Giovanni Pico della Mirandola. Jego zdaniem astrologia wróżebna „psuje filozofię, kazi medycynę, osłabia religię, rodzi i umacnia przesądy, ożywia bałwochwalstwo, niszczy roztropność, brudzi obyczaje, hańbi niebo, czyni ludzi nikczemnymi, cierpiącymi, niepewnymi, z ludzi wolnych robi niewolników i sprawia, że wniwecz obraca się niemal wszystko, co usiłują czynić.” (por. E. Garin, Zodiak życia. Astrologia w okresie Renesansu, Polska Akademia Nauk Instytut Filozofii i Socjologii, Warszawa 1997)

Wyodrębnienie się astronomii z astrologii

Duchowością gwiazd zajmują się astrologowie. Astrologia, choć w swojej nazwie zawiera mylący człon „logia” jakby była wiedzą, nie ma z wiedzą wiele wspólnego. Jest syntezą różnych pogańskich przekonań. Naukowa astronomia jakoś wywodzi się z astrologii, podobnie jak chemia i medycyna wyłoniły się z alchemii. Jednak tak jak pisma alchemiczne są śmieszną magią dla dzisiejszych chemików, tak myślenie astrologiczne jest śmieszne dla astronomów naukowców.
Jarosław Olszewski pisze „Astronomia nadal nie bardzo dawała się wyodrębnić z astrologii, choć już św. Augustyn zwracał uwagę na konieczność łagodniejszego traktowania tzw. astrologii naturalnej, służącej celom praktycznym. Jednak dopiero około VII wieku pojawiły się pierwsze zdecydowane głosy postulujące konieczność rozdziału astrologii wieszczbiarskiej, przepowiadającej przyszłość, od wiedzy stanowiącej podstawy astronomii w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Dopiero pod koniec XVII stulecia, w miarę rozwoju techniki, astronomia wyraźnie ugruntowała swą pozycję w gronie samodzielnych dyscyplin naukowych, wyzwalając się z nieracjonalnych przesądów i jednocześnie usuwając w cień samą astrologię.” Naukowa astronomia poczyniła znaczne postępy i już nikomu nie przychodzi do głowy, aby traktować na poważnie astrologiczne mity.

Astrologia to przesąd

Jarosław Olszewski pisze: Astronomia „Jest prawdopodobnie jedyną dziedziną wiedzy bagatelizującą odkrycia współczesnej nauki na rzecz utartych schematów obowiązujących od czasów starożytnych. Z tego względu astrolog żyjący przed wiekami bez najmniejszego problemu mógłby znaleźć wspólny język z dzisiejszymi zwolennikami horoskopów, bowiem nadal stosują oni powszechnie argumentację wzorowaną na poglądach Ptolemeusza. Dla astrologii czas się zatrzymał. Jej kanony pozostają niewzruszone od stuleci, a jeśli obiektywne fakty im przeczą, tym gorzej dla faktów.” Na czym polegają przesądy astrologii? Między innymi na teorii „przyciągania gwiazd”. Przyciąganie owo, jakie miało miejsce w chwili naszych narodzin, miałby czynić jakieś niepodważalne zapisy, determinujące los dziecka na całe jego życie. Profesjonalny horoskop zawiera zapis ustawienia tych planet, wraz z ich interpretacją. Przy czym astrolog w ogólnie nie przejmuje się, że znana starożytnym liczba planet i gwiazd nijak się ma do tego, co gimnazjalne dziecko może dziś zobaczyć teleskopem w centrum nauki. Przecież starożytni nie mieli pojęcia o istnieniu Urana, Neptuna czy Plutona więc nie mogli się nimi zajmować. Ciekawe, że Kościołowi nieraz wypomina się, że długo utrzymywał iż ziemia jest płaska, a gwiazdy otaczają ziemię. Podczas gdy prawda jest taka, że Kopernik był kanonikiem warmińskim, a przestarzałe, oparte na bzdurach teorie głosi od pół tysiąclecia nie Kościół, lecz astrologowie. (por. Ph. Madre, F. Sanchez, Astrologia a życie chrześcijańskie, Kraków 1993)

Astrologia amatorska

Na przestrzeni wieków zdarzało się, ze astrologią zajmowali się uczeni. Działo się tak właśnie ze względu na wielką trudność oddzielenia nauki od przesądów. Współcześni astrologowie są jedynie rzemieślnikami po kursach. Coraz częściej nie robią nawet sami obliczeń, a używają programów komputerowych. Zainteresowani są jedynie praktycznym aspektem astrologii. Jak to jest, że mądrzy zdawałoby się ludzie nie widzą, iż bazują na bzdurach. Jarosław Olszewski tłumaczy „Dlatego, być może, astrologowie nie uświadamiają sobie zasadniczych sprzeczności tkwiących w ich wypowiedziach, koncentrując się wyłącznie na praktycznym aspekcie swej wiedzy, a pomijając zupełnie podstawy teoretyczne.” Oto przykład absurdu: „Człowiek urodzony współcześnie pod znakiem Barana, tzn. którego Słońce widziane było w chwili urodzin na tle znaku Barana, byłby przez starożytnych klasyfikowany jako zupełnie inny znak zodiaku!” Takie sprzeczności widzi się jednak dopiero po głębszym badaniu tych spraw. Na poziomie amatorstwa tego nie widać.

„Czy to się sprawdza”

W relacjach z klientami astrologów najważniejsze jest „czy to się sprawdza”. Niekiedy ci klienci wracają zadowoleni. „sprawdziło im się” to czy tamto. Jaka jest postawa klienta astrologa „Słuchając prognozy przyszłych wydarzeń klient zastanawia się raczej, jak potoczą się jego losy, a nie skąd pochodzi informacja zdobywana przez astrologa i czy faktycznie została wcześniej zapisana w pozycjach planet. Tym bardziej, że sam język, którym opisuje się kosmogramy, jest wyjątkowo barwny i zarazem kłopotliwy dla naukowej weryfikacji. Zwolennik astrologii nie musi się martwić wyjaśnianiem podstaw jej działania, dopóki znajduje wciąż nowych klientów na swoje usługi. Bada więc konfiguracje planet i typowe modele zachowań, aby w przyszłości, korzystając ze swego doświadczenia, umieć jeszcze lepiej przełożyć język symboli na konkretne wydarzenia. Podświadomie lęka się jednak myśli, że być może właśnie zmarnował swój wysiłek na jakieś niedorzeczne działania, ocierające się o przesąd i zabobon. Dlatego rozmowa z astrologiem przypomina dyskusję z człowiekiem głęboko zaangażowanym religijnie. Argumenty, nawet bardzo logiczne, nie trafiają do jego świadomości, dopóki stoimy na gruncie wyznawanej przez niego wiary. Ktoś praktykujący astrologię na co dzień zazwyczaj stara się bronić swego punktu widzenia do upadłego.” Wizyta u astrologa przypomina zatem wizytę u kapłana, a nie konsultację z naukowcem. Astrolog nie ma innej drogi na zdobycie zaufania klienta jak pobudzenie w nim wiary. Z wiedzą nie ma to nic wspólnego.

Dlaczego więc to działa?

Autor wychodząc od swoich własnych duchowych doświadczeń, odkrywa interesujący fakt, iż wykres astrologiczny (horoskop) jest jedynie rodzajem „materiału kontaktowego”, który potrzebuje medium, aby uzyskać kontakt ze światem duchów (demonów). Jest to, tak że zdaniem innego nawróconego astrologa  Strohmera ogólna zasada działania oraz źródło realnej mocy każdego rodzaju okultyzmu. W innych sytuacjach podobnie działającym „materiałem kontaktowym” może być kryształ, ludzka dłoń, przedmiot należący do kogoś, różdżka lub wahadło (por. Por. CH. Strohmer, Czego nie powie ci horoskop, Charyzma, Warszawa 1993 s. 82-84)

Astrologia to zniewolenie

Autor książki, który już sam wydostał się z błędu, nazywa  astrologię zniewoleniem „Astrolog czynnie uprawiający swoje rzemiosło nie może być w swych opiniach obiektywny z racji osobistego zaangażowania w to, co robi. Jego stan można określić mianem swego rodzaju zniewolenia przez system wierzeń, którym się poddał. Dopiero odejście od praktyk astrologicznych pozwala w nich dostrzec elementy nieuczciwej manipulacji i zwykłej niekonsekwencji, które wcześniej zupełnie umykały uwadze.” Owe astrologiczne „złe i dobre fluidy” po prostu nie istnieją.

Jarosław Olszewski, Oblicza astrologii, wyd. Abigail, Grudziądz 1999.

Maria Patynowska