Marszałek Piłsudski słynął z mocnego języka i to nie tylko wśród i wobec swoich legionowych towarzyszy. Wszak to żołnierze, a język koszarowy kieruje się zgoła innymi prawidłami od salonowego. Na rady ochrony osobistej o większą ostrożność, odpowiadał że „w Polsce żyje i sam własnej d... upilnować potrafi".

Marszałek Piłsudski z ciężko rannych legionistów zwykł był żartować:
- Czego krzyczysz... tylko noga? A tamtemu głowę urwało i nie krzyczy, a ty o takie głupstwo...

* * * * *

Do szkoły w Rajbrocie przybył w sylwestrowy wieczór z pobliskiej Lipnicy brygadier, Piłsudski, który poprosił o wygłoszenie noworocznego toastu swojego ulubieńca - znanego z fantazji i dzielności ułana Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego. Wieniawa, któremu już "kurzyło się ze łba regulaminowo", życzył Piłsudskiemu by jako naczelnik "zespolił i dał naszej Ojczyźnie nad wszystkimi wrogami ostateczne zwycięstwo". Po latach, gdy Piłsudski został Naczelnikiem Państwa, koledzy ochrzcili Wieniawę mianem Wernyhory z Rajbrotu. 

*  *  *  *  *

"Jedynyj prawdziwyj gienierał" - tak mawiano w okresie II Rzeczypospolitej na generała Pożerskiego. Uchodził on za znakomitego artylerzystę, przynajmniej w armii carskiej. Oto jak wyglądała rozmowa marszałka Piłsudskiego z Pożerskim na temat przydatności artylerii przeciwlotniczej:

"POŻERSKI: Nu, ja tyż był na wojnie, tyż widział lotników...
PIŁSUDSKI: No i co, strzelał pan?
POŻERSKI: Nieraz bywało idę z baterią, a tu lotnik, to ja komendę: "W kanawu jejo!"; ot stanęła armata rakiem, a wtedy: "Po aeropłanu - pierwoje!" i walić!
PIŁSUDSKI: I zestrzelił pan?
POŻERSKI: Zestrzelić, nie zestrzelił, ale zdrowo nastraszył... zaraz odleciał...
[...]. Tym oto dialogiem nie tylko "położono"

* * * * *

W 36 numerze "Robotnika", w wydrukowanym na pierwszej stronie artykule pt.Triumf wolnego słowa, Józef Piłsudski przytacza anegdotę o zawziętym tropicielu prasy socjalistycznej, szefie żandarmów Orłowie. Wyprawiając jednego ze swych agentów do Niemiec, Orłow wydaje mu służbowe polecenie: "Gdy będziesz pan w Norymberdze, zajdź pan pod pomnik Gutenberga i pluń mu pan ode mnie w oczy".

* * * * *

W początkach 1909 roku, Piłsudski przebywał w Zakopanem. Spotkał się wówczas z Żeromskim, który podaje taką anegdotę. "Zastałem go siedzącego przy stole, stawiającego pasjansa. Siedział w kalesonach, bo jedyną parę spodni, jaką posiadał, oddał właśnie krawcowi do zacerowania dziur (...) założyłem sobie [powiedział Piłsudski, że jeśli mi ten pasjans wyjdzie, to będę dyktatorem Polski".

* * * * *

Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Pierdel, serdel, burdel. - Tak opisywał konstytucję jak i całą sytuacje polityczną okresu "sejmokracji".

* * * * *

"Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić." - powiedział Piłsudski do współpracowników po przyjeździe z Magdeburga do Warszawy, 11 listopada 1918, o socjalistycznym rządzie powołanym kilka dni wcześniej.

* * * * *

Innym razem rozeźlony, Generała Szeptyckiego zbeształ tak brutalnie, że ów wyzwał Marszałka na pojedynek, wysyłając nawet sekundantów. Ten jednak odmówił, tłumacząc, że z podwładnym pojedynkować mu się nie godzi. Inni twierdzą, że odpowiedział mu "Bo pan jest jak ta kurwa, co podstawia dupę to jednemu, to drugiemu"

Nie może tu zabraknąć lżejszego kalibru anegdot z życia wiernego druha marszałka, generała Wieniawy (Bolesław Wieniawa-Długoszowski) 

Inna rzecz, że z uwagi na specyficzne poczucie humoru Wieniawę brano za pijanego także wtedy, gdy był trzeźwy. Pewnego razu suczka państwa Długoszowskich odczuła potrzebę bliższego spotkania z odpowiadającym jej urodzeniu pieskiem. Generał znalazł odpowiedniego psa, włożył galowy mundur, zarzucił pelerynę, wziął suczkę pod pachę i pojechał pod ustalony adres. Drzwi otworzyła dystyngowana pani. Stwierdziła, że taka usługa kosztuje dwieście złotych. "Dwieście złotych?" - zapytał zdziwiony Wieniawa. "Tak, mój piesek jest w doskonałej formie, ponadto jest olimpijczykiem, ma dużo odznaczeń, medali i orderów" - wyjaśniła kobieta. Wieniawa uniósł prawą brew, wyprężył się, odsłonił pelerynę, z lewej strony pokazując swoje ordery. Przejechał po nich otwartą dłonią, demonstrując je od Virtuti po Legię Honorową, i stwierdził: "Proszę Pani, grosza bym od Pani nie wziął!".

*  *  *  *  *

Do grona oficerów na jakimś balu podeszła pewna zalotna pani i przekomarzając się wymieniła cechy, jakie musi spełniać jej kochanek. Oczywiście w miarę młody, dojrzały emocjonalnie, przystojny, wysportowany, niezależny, dobrze sytuowany, znany i lubiany, męski ... no i musi mieć 30 cm... Na to Wieniawa odpowiada:
- Madame, na wszystko się zgadzam. Ale obciąć sobie 10 cm nie pozwolę!

*  *  *  *  *

Po jednej z burd alkoholowych prezydent Ignacy Mościcki zatelefonował do marszałka Rydza-Śmigłego:
- Ten wasz Wieniawa znowu urządził bijatykę w Oazie, spoliczkowali go tam i wyrzucili za drzwi. Co z nim zrobimy? - pytał prezydent
- Ja sam już nie wiem, co z nim zrobić. Wsadzę go chyba do kryminału! - odpowiedział marszałek. - Do Kwirynału - podchwycił przygłuchy Mościcki. - Świetna myśl, szczęśliwa myśl, panie marszałku, natychmiast wysyłam go do Kwirynału.
I tak Wieniawa został w 1938 roku polskim ambasadorem w Rzymie.

*  *  *  *  *

Do kasyna oficerskiego przyszedł młody podporucznik. Barman powiedział mu, iż organizowany jest konkurs na odgadnięcie wyrazu składającego się z pierwszych liter nazw wypijanych trunków. Podporucznik przystał na ofertę barmana i wziął udział w konkursie. Dostał trzy kieliszki i po wypiciu oświadczył: "SOS" - Starka, Okowita, Soplica. Po czym zapytał się o swoje miejsce w rankingu. Bardzo dobrze panie poruczniku - odparł barman - ale rekordzistą jest pułkownik Wieniawa z wyrazem "NABUCHONODOZOR". 

Źródło: http://www.komendant.cal.pl/