Podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Zielonej Górze odbyła się licytacja o dość kontrowersyjnej nazwie. Co kryje się za "podpaleniem radnego", które wylicytował za 3,3 tys. zł. wicemarszałek Województwa Lubuskiego z PSL, Łukasz Porycki?

O sprawie poinformowała "Gazeta Lubuska". Po doniesieniach na temat szokującej licytacji radny sejmiku województwa, Marek Surmacz domaga się odwołania wicemarszałka Poryckiego.

Jak dowiadujemy się z "Gazety Lubuskiej", performance polegał na podpaleniu pojemników z substancją łatwopalną i ustawieniu radnych za płomieniami. Wszystko miało wyglądać tak, jakby samorządowcy rzeczywiście płonęli. Licytację wygrał Łukasz Porycki, wicemarszałek województwa z PSL. Za "podpalenie" zaproponował 3,3 tys. zł. Teraz tłumaczy, że "nigdy nie było pomysłu" podpalenia, a hasło było wyłącznie chwytem marketingowym, który miał na celu zainteresować aukcją jak najwięcej osób i wylicytować jak największą kwotę. 

"Strażacy by nawet na coś takiego nie pozwolili. Trzy jednostki OSP zabezpieczały tę sytuację. Wszystko było pod kontrolą"- tłumaczył Porycki w rozmowie z "Gazetą Lubuską". Radny sejmiku województwa, Marek Surmacz, domaga się odwołania wicemarszałka. 

Z kolei "spalani" radni, czyli Robert Górski oraz Marcin Pabierowski przekonywali, że wszystko zostało odpowiednio zabezpieczone. Obaj zostali zaopatrzeni w żaroodporne stroje oraz maski tlenowe. 

"Dzień wcześniej odbyły się próby. Licytacja była z przymrużeniem oka. Liczyła się dla nas zbiórka pieniędzy na dzieci"- skomentował Pabierowski. Jak zapewnił przedstawiciel zielonogórskiego sztabu WOŚP, Paweł Wysocki, tego rodzaju aukcji już więcej nie uświadczymy. Obiecał również, że organizatorzy będą "lepiej dobierać słowa". 

yenn/Gazeta Lubuska, Fronda.pl