– W tym „nowym” świecie, w oparciu o współczesne ideologie gotowi jesteśmy, w imię tzw. walki o równość, tolerancję, antydyskryminację i różnorodność, niszczyć małżeństwo, będące trwałym związkiem mężczyzny i niewiasty, czy deprawować człowieka już w wieku dziecięcym, pozbawiając go prawa do wychowania zgodnie z wolą rodziców, w oparciu o wyznawane przez nich wartości – powiedział bp Artur Miziński, Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski na Mszy Świętej w intencji śp. gen. Fieldorfa i żołnierzy wyklętych sprawowanej na warszawskim Gocławiu. 

Sekretarz Generalny Episkopatu podkreślił wartość prawa Bożego i prawa naturalnego. „Ludzie, którzy myślą, że nie muszą liczyć się z Bożym prawem, chcą jak Bóg decydować o ludzkim życiu, o kształcie świata, nawet jeśli daleki jest on od natury rzeczy i pozbawiony jakiejkolwiek logiki. W tym „nowym” świecie nie ma już miejsca dla ochrony ludzkiego życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Nie ma miejsca na postrzeganie człowieka zgodnie z jego naturą i na ochronę jego godności. (…) W tej nowej mentalności dziecko zostaje wykorzystane przez dorosłych dla zaspokojenia ich haniebnych, zwyrodniałych zachcianek” – powiedział bp Miziński.

W nawiązaniu do Ewangelii do Pierwszej Niedzieli Wielkiego Postu zaznaczył potrzebę wierności Bogu. „Nie możemy zapomnieć, że wszystkie tego rodzaju pomysły, a potem projekty, rodzą się najpierw w sercu człowieka które, albo jest zdolne wytrwać w pokusie i pozostać wierne Bożemu prawu, albo ulegając podszeptom szatana staje się narzędziem w jego ręku. Stąd też słuchając dzisiaj tego fragmentu Ewangelii trzeba nam wchodzić w głąb naszych serc i pytać się na ile pozostajemy wierni Bożemu prawu? Na ile potrafimy oprzeć się pokusom, posiadania, władzy i pychy żywota? Niejednokrotnie trzeba nam będzie się przyznać, że nie daliśmy rady, że ulegliśmy, okazaliśmy się zbyt słabi. Było to zawsze wtedy, kiedy uwierzyliśmy zbyt mocno w siebie i nie zwracaliśmy się do Chrystusa o pomoc w pokusie” – mówił Sekretarz Generalny Episkopatu.

Biskup Miziński, komentując Ewangelię, zwrócił się z prośbą do zebranych: „Kochani jesteśmy zbyt słabi, by o własnych siłach wygrać walkę z tym, który ośmielił się kusić nawet Bożego Syna. Dowód na to otrzymaliśmy już w rajskim ogrodzie. Ale nie będziemy zbyt słabi, gdy mocą Chrystusa będziemy pokonywać wszelkie podszepty szatana. Do tego jesteśmy wezwani. Dlatego przybliżajmy się z ufnością do Niego. Umacniajmy się Jego słowem, posilajmy się Jego Ciałem w Eucharystii i naśladujmy Go w naszym codziennym życiu. Jeśli tak będziemy postępować, oprzemy się szatańskim pokusom, zachowamy godność dzieci Bożych i obronimy Boży plan, który jest planem naszego zbawienia” – powiedział w homilii bp Artur Miziński.

BP KEP

Publikujemy pełną treść homilii wygłoszonej podczas Mszy Świętej w intencji śp. gen. Augusta Emila Fieldorfa oraz żołnierzy wyklętych w kościele pw. św. Ojca Pio w Warszawie:

Jeszcze kilka tygodni temu w kościołach śpiewaliśmy piękne kolędy, patrzyliśmy na Chrystusa nowonarodzonego, jak rodzice przynieśli Go do świątyni, aby ofiarować Bogu. Jeszcze kilka dni temu brzmiały radosne dźwięki zabaw karnawałowych. A w dzisiejszą niedzielę zupełnie inny nastrój. Niby taka sama niedziela, kolejna w naszym życiu, a jednak przeżywana już w atmosferze Wielkiego Postu. Wielki Post to okres, w którym w szczególny sposób jesteśmy wezwani do nawrócenia i pokuty oraz do wewnętrznego przygotowania się na przeżycie świąt paschalnych.

Ten wyjątkowy okres rozpoczyna się obrazem kuszenia Chrystusa przez szatana. Chrystus i szatan – to dwie postacie, z którymi związana jest historia życia każdego człowieka. Wszyscy bowiem jesteśmy kuszeni i stawiani wobec wyboru: Chrystus albo szatan, dobro albo zło. I trzeba podjąć decyzje i opowiedzieć się po jednej ze stron.

„Powiedz żeby te kamienie stały się chlebem” (Mt 4,3); „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół!” (Mt 4,6); „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon” (Mt 4,9). Nigdzie nie spotka się chyba opowiadania, które by trafniej i zwięźlej opisywało pokusy człowieka, każdego człowieka, wszystkich czasów.

Kuszenie Chrystusa dokonuje się na pustyni. To jest miejsce, które ma istotne znaczenie w historii narodu wybranego od czasu wędrówki do ziemi obiecanej. Pustynia jest tym surowym i tajemniczym miejscem, gdzie człowiek zdany jest praktycznie na swoje siły. Jest on poddany władzy słońca, wystawiony na liczne niebezpieczeństwa. Równocześnie pustynia dla Izraelity była miejscem spotkania Boga, miejscem doniosłych wydarzeń w życiu narodu, doniosłych wyborów i decyzji. Te wybory decydowały bowiem o „być albo nie być” narodu, o jego życiu lub śmierci. Przebywanie na pustyni było więc czasem wielkich szans albo wielkich klęsk.

Jezus przezwyciężył pokusy, bo dotyczyły one najświętszej sprawy – Jego wspólnoty życia z Ojcem. A w tej więzi z Ojcem znajduje swój fundament Jezusowa wolność, godność, przyszłość – słowem Jego misja. Polega ona właśnie na tym, aby ludziom ukazać życie w odpowiedniej perspektywie, podnieść ich na właściwy poziom istnienia. Ukazać, czym jest wolność i godność i do czego one prowadzą.

Aby wypełnić taką misję, potrzebny jest Ktoś, kto jest mocniejszy od tego, który „mąci” w głowach, kusi i wystawia na próbę. Jest nim Jezus i tylko On, odpowiadający na pokusy szatanowi: „Nie samym chlebem żyje człowiek”; „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”; „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”.

Oczywiście Jezus rozumie, że człowiek potrzebuje chleba, aby żyć, ale wie też, że człowiek „nie samym chlebem żyje”, że sensu życia ludzkiego nie można zamknąć tylko w odżywianiu się. Człowiek potrzebuje miłości, piękna, sprawiedliwości, pokoju, wspólnoty z kochającym go Bogiem i człowiekiem.

Jezus rozumie potrzebę władzy. Ale pojmuje ją jako służbę dla innych ludzi i zawsze w odniesieniu do Władcy, który ziemskiej władzy nadaje właściwe wymiary. Panujący stoją zawsze przed osądem Boskim, a także przed historią.

Jezus wie, że Bóg ochrania i prowadzi ludzi. Ale wie też, że Boża Opatrzność nie zwalnia od odpowiedzialności. Czekanie tylko na cud, nie jest oznaką pobożności, ale wymówką, którą chcemy usprawiedliwić swoje lenistwo. Jest kuszeniem samego Boga. To człowiek w swej wolności jest odpowiedzialny za wszystkie swe czyny.

Kuszenie Jezusa jest również naszym kuszeniem. Nasz czas jest naznaczony zagubieniem i zatratą wartości i autorytetów. Dlatego tak łatwo dochodzą do głosu fałszywi mesjasze na gruncie polityki, gospodarki, a także religii. Na pustyni naszych czasów potrzeba ludzi, którzy potrafią się opowiedzieć po właściwej stronie. Ewangelia mówi, że Jezus „pełen Ducha Świętego” przybył nad Jordan. Na początku tego Wielkiego Postu prośmy o dar Ducha Świętego. Życie uczy nas, że bez Niego upadniemy już w czasie pierwszej próby.

Dlatego Kościół daje nam ten święty czas Wielkiego Postu. Daje nam czas pustyni, byśmy weszli w nas samych i odkrywali, co w nas z Boga, a co ze świata. Byśmy rozpoznawali w naszym sercu Boży głos i odróżniali go od szatańskich poszeptów, od pokus, które nam w kłamliwy sposób przedstawia. Ten, który nie powstrzymał się kusić samego Syna Bożego, na pewno nie powstrzyma się, by kusić każdego z nas i walczyć o to, by oderwać nas od źródła Życia, którym jest Bóg.

Dlatego czas Wielkiego Postu ma być czasem naszej wewnętrznej walki z pokusami, z grzechem, który jest przede wszystkim zdradą Bożej miłości, odejściem od niej, powiedzeniem Bogu – nie chcę cię słuchać, sam wiem co jest dla mnie dobre, a co złe. Jakże często gubimy się w tych naszych codziennych wyborach i nawet, jeśli życiowo powiedzieliśmy Bogu tak, w drobnych rzeczach nie jesteśmy już tak jednoznaczni. A świat nas nie pozostawia samych, kusi i narzuca zupełnie inny, pozbawiony Bożej obecności model życia. Trzeba głębokiej wiary i wielkiej roztropności, by nie upaść.

Każdy Wielki Post jest więc wezwaniem do czujności wobec przebiegłego szatana. Jest on wezwaniem do szukania sensu swojego życia. Do refleksji nad własnym postępowaniem, nad swoją wiarą i miłością do Boga. Niech ten wyjątkowy okres będzie dla nas czasem uważnego słuchania słowa Bożego, częstej modlitwy, przyjmowania sakramentów świętych oraz dobrowolnie podjętej pokuty. Niech będzie czasem naszych małych i wielkich zwycięstw.

W modlitwie, którą Jezus dał swym uczniom, mówimy codziennie: I nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale zachowaj nas od Złego (Mt 6,13). „Zły” oznacza tu szatana. Jeżeli Jezus kazał nam się modlić o zachowanie od Złego, to znaczy, że my również musimy się liczyć z kuszeniem szatana. Diabeł nie tylko jest wrogiem Chrystusa – antychryst, ale również wrogiem człowieka – antyczłowiek. Jakie wnioski wyciągniemy z tego dla nas?

Wniosek pierwszy – „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie!” W życiu chrześcijańskim trzeba się poważnie liczyć z możliwością kuszenia. Kto stoi, niech uważa, by nie upadł. Jeśli Zły ośmielił się kusić naszego Pana, to może i nas. Trzeba skończyć z nonszalanckim podejściem do tych spraw. Jesteśmy dziećmi XX wieku, który charakteryzował się niewiarą w szatana. W Listach starego diabła do młodego Lewisa, czytamy, że „największym osiągnięciem szatana XX wieku jest wmówienie ludziom, że go nie ma”. Dopiero ujawnienie się satanizmu, przypadki opętań zaczęły zmuszać ludzi do myślenia. Co jakiś czas dochodzą do nas makabryczne wieści o wyczynach satanistów. Czuwajcie!

Wniosek drugi – Do uczniów w Getsemani Jezus powiedział: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26,41). Jesteśmy dziećmi pierwszych rodziców, którzy ulegli pokusie szatana. Jezus, nowy Adam, usprawiedliwił nas, tj. wyzwolił z pierworodnej winy i obdarzył obficie łaską, ale została w nas rana, skłonność do złego. Każdy ma własną piętę Achillesa. Zły wykorzystuje te nasze słabości. Potrzebna czujność i modlitwa. Kto zacznie ze Złym paktować skończy jak nasza matka Ewa. Kto podaje Złemu palec, On chwyta za rękę. Uczmy się zdecydowania od Jezusa: „Idź precz szatanie”.

Wniosek trzeci i najważniejszy. Ojcowie Kościoła, interpretując opis kuszenia Jezusa, pisali: maior Satana Christus, co znaczy „Chrystus jest większy od Szatana”. Nie tylko odrzucił szatana, lecz zwyciężył go przez śmierć krzyżową i zmartwychwstanie. Szatan został przez Jezusa pokonany. Jezus – potomstwo niewiasty, tj. nowej Ewy, Maryi zmiażdżył głowę starodawnego węża, tj. szatana. Kto jest zjednoczony z Jezusem, przez wiarę, chrzest, miłość, ten nie potrzebuje bać się szatana. Wraz z Jezusem zwycięży każdą pokusę szatańską.

Zapewnia nas o tym św. Paweł w drugim dzisiejszym czytaniu. „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. (…) Żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony (…) Albowiem «każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony»”.

Tak wiec nie bójmy się, że w chwilach prób i doświadczeń jesteśmy sami, Pan jest z nami, bo On jest światłem i zbawieniem człowieka, On obrońcą życia, przed kim miałbyś czuć trwogę? Warto więc uświadomić sobie, jeszcze i to, że doświadczenie pokusy, cierpienia i krzyża przybliża nas do Boga. Niech ta świadomość niech nigdy nie opuszcza nikogo z nas.

II – Z drugiej zaś strony trzeba nam pamiętać, że szantan nigdy nie zmęczył się i nie zniechęcił w kuszeniu człowieka. Nigdy nie zabrakło też ludzi, którzy tym pokusom się oparli, ale i nie zabrakło tych, którzy im ulegli. Tak było w czasie po II wojnie światowej, kiedy to nowa antyludzka ideologia komunistyczna, w celu absolutnego podporządkowania sobie i swoim ideom wszystkiego i wszystkich, łamała ludzkie sumienia a opornych, bez skrupułów, często po kaźniach, pozbawiała życia. W tym samym czasie nie zabrakło ludzi, którzy niezłomnie trwali przy niezmiennych wartościach i w ich obronie gotowi byli poświęcić wszystko, nawet własne życie. Nie ulegli pokusom, nie ulękli się, pozostali wierni Bogu, Ojczyźnie i zachowali dobre imię i honor aż do męczeńskiej śmierci.

Takim niezłomnym, choć „wyklętym” był August Emil Fieldorf (pseudonim Nil) – generał brygady Wojska Polskiego, dowódca Kedywu Armii Krajowej, jeden z najbardziej zasłużonych żołnierzy Armii Krajowej i polskiego podziemia niepodległościowego.

Urodził się 20 marca 1895 w Krakowie. W latach 1914-1917 walczył w Legionach Polskich, następnie był członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej. W listopadzie 1918 roku znalazł się w szeregach Wojska Polskiego. Od 1938 roku pełnił funkcję dowódcy 51. Pułku Strzelców Kresowych w Brzeżanach, na czele którego walczył w wojnie obronnej w 1939 roku.

Po zakończeniu działań zbrojnych przez Węgry przedostał się do Francji, a po jej klęsce ewakuował się do Wielkiej Brytanii. W lipcu 1940 roku, jako pierwszy emisariusz Naczelnego Wodza i rządu Rzeczpospolitej od czasu wybuchu wojny na Zachodzie, został wysłany do kraju. Do okupowanej Polski dotarł na początku września 1940 roku. W sierpniu 1942 roku został mianowany dowódcą Kedywu – Komendy Głównej AK, którym dowodził do marca 1944 roku, używając pseudonimu „Nil”.

Po Powstaniu Warszawskim, został wyznaczony na zastępcę komendanta Głównego AK. 7 marca 1945 gen. Fieldorf został przypadkowo aresztowany przez NKWD w Milanówku pod okupacyjnym nazwiskiem Walenty Gdanicki. Nierozpoznany przez władze sowieckie został zesłany do obozu pracy na Uralu.

Po odbyciu kary, w październiku 1947 roku powrócił do Polski i osiedlił się pod fałszywym nazwiskiem w Białej Podlaskiej. Przebywał następnie w Warszawie i Krakowie, w końcu zamieszkał w Łodzi. W odpowiedzi na ogłoszoną w 1947 roku amnestię ujawnił się w lutym 1948 roku. 9 listopada 1950 gen. Fieldorf został zatrzymany przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Proces gen. Fieldorfa był parodią. Generał został skazany na śmierć. Nie pomogła prośba, o akt łaski do prezydenta Bieruta, 87 letniego ojca i żony generała. Wyrok śmierci, po torturach i upokorzeniach, został wykonany na podstawie sfabrykowanego oskarżenia. Po 4 latach, niestety już po wykonaniu wyroku, śledztwo w sprawie rzekomych przestępstw gen. Nila zostało umorzone z powodu braku dowodów winy. Do dziś trwają poszukiwania miejsca pochówku gen. Augusta Emila Fieldorfa.

Oto do jakich tragicznych skutków może doprowadzić uleganie kłamliwym podszeptom szatana, obecnym już w rajskim ogrodzie: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,4-5); czy w kuszeniu Chrystusa, o którym w dzisiejszym fragmencie Ewangelii: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon” (Mt 4,9).

A i dziś nie jest inaczej. Ludzie, którzy myślą, że nie muszą liczyć się z Bożym prawem, chcą jak Bóg decydować o ludzkim życiu, o kształcie świata, nawet jeśli daleki jest on od natury rzeczy i pozbawiony jakiejkolwiek logiki. W tym „nowym” świecie nie ma już miejsca dla ochrony ludzkiego życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Nie ma miejsca na postrzeganie człowieka zgodnie z jego naturą i na ochronę jego godności. W tym „nowym” świecie, w oparciu o współczesne ideologie gotowi jesteśmy, w imię tzw. walki o równość, tolerancję, antydyskryminację i różnorodność, niszczyć małżeństwo, będące trwałym związkiem mężczyzny i niewiasty, czy deprawować człowieka już w wieku dziecięcym, pozbawiając go prawa do wychowania zgodnie z wolą rodziców, w oparciu o wyznawane przez nich wartości. W tej nowej mentalności dziecko zostaje wykorzystane przez dorosłych dla zaspokojenia ich haniebnych, zwyrodniałych zachcianek.

Nie możemy jednak zapomnieć, że wszystkie tego rodzaju pomysły, a potem projekty, rodzą się najpierw w sercu człowieka które, albo jest zdolne wytrwać w pokusie i pozostać wierne Bożemu prawu, albo ulegając podszeptom szatana staje się narzędziem w jego ręku. Stąd też słuchając dzisiaj tego fragmentu Ewangelii trzeba nam wchodzić w głąb naszych serc i pytać się na ile pozostajemy wierni Bożemu prawu? Na ile potrafimy oprzeć się pokusom, posiadania, władzy i pychy żywota? Niejednokrotnie trzeba nam będzie się przyznać, że nie daliśmy rady, że ulegliśmy, okazaliśmy się zbyt słabi. Było to zawsze wtedy, kiedy uwierzyliśmy zbyt mocno w siebie i nie zwracaliśmy się do Chrystusa o pomoc w pokusie. Kochani jesteśmy zbyt słabi, by o własnych siłach wygrać walkę z tym, który ośmielił się kusić nawet Bożego Syna. Dowód na to otrzymaliśmy już w rajskim ogrodzie. Ale nie będziemy zbyt słabi, gdy mocą Chrystusa będziemy pokonywać wszelkie podszepty szatana. Do tego jesteśmy wezwani. Dlatego przybliżajmy się z ufnością do Niego. Umacniajmy się Jego słowem, posilajmy się Jego Ciałem w Eucharystii i naśladujmy Go w naszym codziennym życiu. Jeśli tak będziemy postępować, oprzemy się szatańskim pokusom, zachowamy godność dzieci Bożych i obronimy Boży plan, który jest planem naszego zbawienia. Amen.

Episkopat.pl